Wciąż męczyły mnie wyrzuty sumienia. Nie lubiłam kłamać, ale miałam świadomość, że trwając w tym głupim pakcie z piłkarzem Manchesteru, będę musiała robić to znacznie częściej. Westchnęłam przeciągle i poprzeglądałam jeszcze kilka innych zdjęć, które wstawili Isaac i Amber. Jak się okazało Cassy i Jessy naprawdę też tam były. Dostrzegłam je na kilku fotografiach gdzieś w tle. Wszystko dzięki czerwonym włosom Cassandry, których naprawdę nie dało się nie nie zauważyć.
- Chcesz wodę, herbatę czy piwo?! - usłyszałam głos Gerarda z kuchni.
- Herbatę! - odkrzyknęłam i odłożyłam urządzenie na szklany stolik do kawy.
- Nie mamy herbaty. - wychylił się zza futryny i głupio uśmiechnął.
- To wodę?
- Wody też.
- To po jaką cholerę pytasz? - oburzyłam się.
- Bo wypada. - wzruszył ramionami i znów schował się w kuchni. Po chwili wrócił z dwiema butelkami jakiegoś piwa. Otworzył je szybko, rzucił otwieracz na podłogę i podał mi jedną z nich.
Pokręciłam głową na to jakim bałaganiarzem był, sięgnęłam po nią i wzięłam jednego, dużego łyka. Piwo było zimne i orzeźwiające, a po kilku godzinach pracy właśnie tego było mi trzeba. Przymknęłam lekko oczy i rozluźniona napiłam się jeszcze trochę. Szybko jednak spięłam się na nowo, kiedy Pique poinformował mnie, że musimy już zacząć. Odłożyłam na wpół wypite piwo, obok pustej już butelki Gerarda i, zakładając nogę na nogę, wygodnie się oparłam. Starałam się stwarzać pozory niewzruszonej tym, o czym mieliśmy za moment rozmawiać. Tak jakby to w ogóle nie sprawiało, że moje serce zaczynało podchodzić mi do gardła.
Zaczęliśmy ustalać okoliczności w jakich się poznaliśmy, kiedy i w jaki sposób Gerard mi się oświadczył oraz inne tego typu bzdety. Dowiedziałam się przy okazji, że ulubionym kolorem Gerarda jest czarny i Bóg był mi świadkiem, że nie zaskoczył mnie tym ani trochę. Kochał piłkę nożną całym sercem, a jego ulubionym klubem była FC Barcelona, o której słyszałam już parę razy. Ja za to miałam bardziej ułatwioną sprawę, bo piłkarz spodziewając się, że mogłabym za dużo mu nie powiedzieć, popytał trochę Isaaca i innych, z którymi rozmawiałam najczęściej i, którzy wiedzieli o mnie najwięcej. Poopowiadał mi też trochę o swoim dzieciństwie.
- Boże, naprawdę jako małe dziecko spadłeś z balkonu? - przestraszyłam się jego niecodziennym wyznaniem.
- Ta, byłem u babci i dziadka w domu. Nie był zabezpieczony, a oni byli gdzieś na dole. Przez kilka godzin leżałem w śpiączce. - odpowiedział wzruszając ramionami, jakby to nie było coś złego.
- Przecież mogłeś zginąć.
- Nie pierwszy i ostatni raz. - wymamrotał biorąc do ust moją butelkę, bo wcześniej powiedziałam, że już jej nie chcę. Prawdopodobnie nie powinnam tego usłyszeć, ale usłyszałam i to bardzo dobrze.
Nie pytałam, bo wiedziałam, że go zdenerwuję.
Moje serce w ciągu jednej sekundy przyspieszyło, a po chwili poczułam w nim ukłucie. Przełknęłam gorączkowo ślinę, odchrząknęłam, poprawiłam swoją koszulkę i cicho odezwałam się:
- Jest coś, co jeszcze powinniśmy ustalić?
Odpowiedziała mi krótka cisza, bo Gerard prawdopodobnie starał się przestudiować naszą rozmowę szukając jakiejś luki, którą będzie trzeba wypełnić. Miałam małą nadzieje, że to już wszystko, bo po jego ostatnich słowach atmosfera w pomieszczeniu niebezpiecznie zgęstniała i, przynajmniej w moim odczuciu, zrobiło się niebywałe niezręcznie.
- Właśnie - podniósł na mnie swój twardy wzrok - Jest jeden warunek w tym wszystkim.
- Jaki? - spytałam niepewnie, bojąc się jednocześnie i jego spojrzenia, i tego co zaraz powie.
- Nie możesz mnie pokochać, rozumiesz? To dla twojego i mojego dobra. - przerwał by zobaczyć moją reakcje i po chwili kontynuował - Wiem, że to... możliwe, wiesz będziemy zachowywać się jak para. Nie chce żebyś robiła sobie później jakieś nadzieje, bo ja nie bawię się w związki ani inne tego typu gówna.
Patrzyłam się na niego przez moment i nie wiedząc co zrobić po prostu się zaśmiałam, czym prawdopodobnie go zdezorientowałam.
- Ja w tobie? - ciąglę utrzymywałam rozbawioną minę - To niemożliwe. Ja wciąż cię nie lubię.
- Oczywiście, że nie. - prychnął i dokończył moje piwo.
- Coś jeszcze? - spytałam trochę niemiło.
Niewiedzieć czemu jego "warunek" trochę mnie poirytował. Myślał, że jest człowiekiem wspaniałym, którego każdy uwielbia? Swoją drogą to wcale nie tak, że od pewnego czasu bawił się ze mną w jakieś podchody, którymi już dawno mógłby zrobić mi nadzieję.
Pokręcił głową.
- Ok, to ja już idę. - wstałam, pociągnęłam za sznurek od mojej torebki i włożyłam do niej mój telefon, uprzednio sprawdzając na nim godzinę.
Była dziesiąta trzydzieści. Przygryzłam zdenerwowana wargę, bo ostatni autobus jechał piętnaście minut temu. Zła za to co musiałam w tym momencie zrobić odwróciłam się do Gerarda, a on orientując się o co chodzi - uśmiechnął się zwycięsko.
- Nie każ mi prosić. - jęknęłam.
- Prosić o co? - oblizał swoje usta, szczerząc się jak głupi.
- Ugh, czy mógłbyś mnie podwieźć do domu? - zapytałam, a on kiwnął ręką bym coś jeszcze dopowiedziała. - Proszę?
- Liczyłem na jakąś zapłatę w naturze, ale "proszę" też może być. - mrugnął do mnie i chwycił za dokumenty i kluczyki do auta, a ja przewróciłam oczami, bo znów rzucał sprośnymi tekstami.
Mruknęłam ciche "dziękuję" i zaczęłam zakładać buty. Kiedy skończyłam wiązać sznurówkę w lewym conversie, złapałam za drugi a po chwili usłyszałam jak piłkarz głośno wciąga powietrze. W jednej chwili wyprostowałam się i odwróciłam w jego stronę.
- Nie rób tak więcej.
- Dlaczego? - od razu zapytałam, automatycznie rumieniąc się, bo dobrze wiedziałam o co mu chodziło.
Chłopak powoli się do mnie zbliżył i przejechał nosem po moim rozpalonym policzku.
- Bo mnie nakręcasz. - nawilżył spokojnie językiem swoją górną wargę i uśmiechnął się widząc jak wzdrygnęłam się na jego słowa. Zaczął podchodzić jeszcze bliżej, a ja z każdym jego krokiem automatycznie posuwałam się do tyłu, dopóki moje plecy nie uderzyły w drzwi.
Jego prawa ręka oparła się o nie, a tym samym znalazła się obok mojej głowy. Druga zaś poprawiła moje włosy, dając je za ucho.
- Wiesz, masz duże i wygadane usta. - wyszeptał przyprawiając mnie o dreszcze. - Na twoim miejscu wykorzystywałbym je w lepszej sprawie.
Przełknęłam ślinę niebardzo wiedząc co powiedzieć. Jego bliskość w jakiś nieznany sposób sparaliżowała mnie i, co najgorsza, nie stało się to po raz pierwszy.
- Na przykład? - ledwo wydusiłam.
- To kiedy indziej. - uśmiechnął się i złapał za klamkę. Szybko odsunęłam się od drzwi żeby nie upaść kiedy je otwierał i pokręciłam zdenerwowana głową. Znów się mną bawił, a ja mu na to pozwalałam. Najgorsze było to, że za każdym razem ta gra podobała mi się coraz bardziej.
***
- Co dzisiaj robimy? - spytała znudzona Amber.
Było piątkowe popołudnie. Mieliśmy początkowo w planach przejść się po mieście, ale jak zwykle deszcz pokrzyżował nasze plany. Siedzieliśmy więc tak wszyscy w mieszkaniu sióstr i patrzyliśmy się w telewizor, mimo że, jak na złość, nie puszczali nic dobrego. Ja znajdowałam się na podłodze, obok Amber, oparta o fotel, na którym siedział Michael. Logan i Stiles razem z Isaaciem i Madeline siedzieli na kanapie, a ten trzeci robił coś na telefonie co chwilę się uśmiechając. Byłam pewna, że pisał z dziewczyną, z którą się ostatnio spotkał. Gerard zajmował drugi fotel, który znajdował się naprzeciwko mnie i Amber i wpatrywał się w ekran, chociaż domyślałam się, że głęboko nad czymś rozmyślał ani trochę nie zwaracając uwagi na to, co się na nim działo.
- Poszłabym gdzieś. - jęknęłam, patrząc zła w okno, obserwując jak spływają po nim krople deszczu.
- Jak my wszyscy, kochanie. - odezwał się Logan, który od pewnego czasu miał w zwyczaju się tak do mnie odzywać. Uśmiechnął się do mnie, a ja odpowiedziałam mu tym samym, ponieważ naprawdę go lubiłam.
- Myślę, że on chce cię pieprzyć. - zwróciła się do mnie po cichu Amber, a ja zakrztusiłam się colą.
- Po prostu się lubimy.
- On lubi cię w ten seksualny sposób.
- Nie wiesz tego, po drugie czy każdy chłopak, który jest miły dla dziewczyny chce się z nią od razu pieprzyć?
- Yy, tak? - odpowiedziała mi pytaniem jakby to było oczywiste. Dla mnie nie było, ale przestałam się kłócić żeby odwrócić głowę w prawą stronę, bo wyczułam na sobie czyiś wzrok.
Gerard bacznie się mi przyglądał, co chwilę spoglądając na Logana, który rozmawiał teraz z Michaelem o tym, że aktorka, którą właśnie pokazywali w telewizji ma naprawdę ładny biust. Zmarszczyłam brwi i starałam się ignorować natarczywy wzrok chłopaka. Zachowywał się dziwnie, ale przecież to była norma.
- Chodźmy do Starbucksa, mam ochotę na kawę. - zaproponowała rudowłosa, a ja od razu jej przytaknęłam. W taką pogodę kawa, to wybawienie.
- W sumie to tylko jakieś pięć minut stąd. - zauważył Michael przerywając swoją rozmowę.
- No to chodźmy. - uśmiechnęłam się.
Po chwili ubierania i drogi, zajmowaliśmy już swoje miejsca przy stoliku. Ja siedziałam na samym brzegu obok Logana.
- Co zamawiasz, kochanie? - spytał się mnie i położył rękę na moich ramionach.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ odezwał się Gerard.
- Ja złożę zamówienie, mógłbyś się zamienić, stary? Będę miał łatwiej wyjść. - zwrócił się dosyć niemiło do Logana, a on zabrał szybko swoją rękę i przytaknął.
Tym sposobem siedziałam teraz obok Gerarda, który spisał sobie na telefonie to, co każdy chciał i poszedł zamawiać.
Rozmawialiśmy wszyscy na temat meczu Manchesteru, który miał odbyć się w następnym tygodniu i ustaliliśmy, że na niego pójdziemy, a potem udamy się do jakiegoś klubu.
Po chwili pojawił się Pique, który wcisnął się pomiędzy mną a Loganem i uśmiechnął się do siebie informując chłopaka żeby poszedł później po nasze napoje. Czułam, że jest do niego wyjątkowo niemiły, tylko nie wiedziałam dlaczego i naprawdę mnie to denerwowało.