Madeline, Cassie i jeszcze Alba i Busi razem ze swoimi partnerkami tańczyli zwinnie do jakiegoś latynoskiego hitu, który był bardzo namiętnie męczony przez tamtejsze radia. Na szczęście był całkiem fajny, więc nie przeszkadzało mi to.
Zaraz przy plaży, znajdował się barek z kilkoma krzesłami, który należał do właścicieli hotelu. To właśnie tam swoje miejsce zajęłam ja, próbując nacieszyć się samotnością. Bacznie obserwowałam każdego z osobna, kto był tylko w zasięgu mojego wzroku, ale dosłownie nigdzie nie potrafiłam dopatrzeć się Gerarda ani jego dziewczyny. Nie wiem właściwie czemu ich szukałam, ale nie przestawałam, dopóki nie zauważyłam, że przy jednej z palm, która stała obok wejścia na teren hotelu, całowała się jakaś para. Sposób w jaki mężczyzna poruszał się podczas pocałunków i jak jego włosy układały się pod wpływem gwałtownych ruchów dał mi do zrozumienia, że to właśnie Piqué i Malia. Nie potrafiłam oderwać wzroku od ich poczynań i nawet argumenty w mojej głowie - mówiące, że to ich intymna sfera, której nie powinnam burzyć - nie pomagały. Nie umiałam wyzbyć się delikatnego ucisku w klatce i myśli, że cholernie tęsknie za czasami, kiedy to ja byłam na jej miejscu, nawet jeśli tylko z powodu zakładu. Na chwilę spojrzałam w stronę szklanki, ponieważ kiedy przystawiłam ją do ust i przechyliłam, to nic nie dostało się do moich spragnionych alkoholu ust. Faktycznie w środku nic już nie było, dlatego szybko poprosiłam barmana o następnego i od razu wróciłam do poprzedniego punktu zaczepienia moich oczu. Nie zastałam już jednak całujących się Malii i Gerarda, a jedynie samego Gerarda, który właśnie także na mnie patrzył. Od razu spuściłam wzrok i podziękowałam mężczyźnie, kiedy podał mi gotowego drinka.
- Gracie z Gerardem w jakąś dziwną grę? - usłyszałam cichy głos rudowłosej Amber, która dosiadła się do mnie wraz z wypowiedzianymi przez nią słowami.
Odruchowo przechyliłam głowę i ujrzałam burzę rudych, długich loków, które pod koniec dnia wyszły już trochę spod kontroli dziewczyny.
Wpatrywała się we mnie intensywnie, ale gdzieś między poważnym wyrazem twarzy i głębokim zamyśleniem, krył się cień rozbawienia.
Nie wiedziałam tylko, dlaczego pojawił się on u niej podczas tego zapytania.
- W jaką grę? - uniosłam w zdziwieniu swoje brwi, próbując w myślach rozszyfrować intencje rudowłosej.
- No tą, podczas której obaj próbujecie jak najbardziej dać każdemu do zrozumienia, ze jesteście w sobie na zabój zakochani, ale nie chcecie tego przyznać. Powiedz mi tylko... ten kto da najbardziej to po sobie poznać, wygrywa? - skończyła swój wywód, a mnie dosłownie zatkało.
- Skąd ten pomysł?
- Bo tak właśnie wyglądacie odkąd się tu znaleźliśmy? - użyła tonu pytającego, który miał pokazać, że to przecież najbardziej oczywista rzecz na całym świecie.
Dlaczego więc dla mnie nie było to już aż tak oczywiste jak dla niej? - Kiedy się całowali miałaś minę, jakbyś dosłownie chciała ją zabić.
- Nie chciałam. - wzruszyłam ramionami, by pokazać, że jest mi obojętna i szybko zamoczyłam usta w dość mocnym trunku, który wywołał skrzywienie na moich ustach.
Facet, który mi go zrobił uśmiechnął się lekko w moją stronę, widząc jak zareagowałam i dopiero w tym momencie zrozumiałam, że zrobił to specjalnie, prawdopodobnie litujac się nad moim portfelem. Kiwnęłam mu jedynie w podzięce głową i powróciłam do dziwnej rozmowy z Amber.
- Nie zakochałam się w nim, jestem z Sergim. - wybroniłam się z tego głupiego zarzutu.
- Jak chcesz. Znów jesteście ślepi, dokładnie tak samo jak pięć lat temu, akurat teraz, gdy los dał wam szansę wszystko naprawić. - mrugnęła do mnie z lekkim uśmiechem, ale i zawodem, a następnie oddaliła się do czekającego na nią niedaleko Stilesa.
Mruknęłam podirytowana coś do siebie i wypijając ostatnią kroplę alkoholu chwiejąc się delikatnie, wstałam z krzesełka dziękując dość przystojnemu barmanowi.
Do tego czasu nie zauważyłam, że ilość alkoholu, który wypiłam była zbyt duża, szczególnie patrząc na moją słabą głowę i ogólny kiedyśniejszy do niego wstręt.
Chłopak zza baru coś jeszcze do mnie powiedział, ale ja skupiona byłam tylko na tym, by dojść na plażę i pozostać niezauważoną przez moich przyjaciół.
Przyglądałam się baczne każdemu, kto stał o mnie obok, próbując się przemknąć, ale zrozumiałam, że tak naprawdę są zbyt zajęcie, by cokolwiek zauważyć. Prawdopodobnie nie zobaczyli też, że nie było mnie razem z nimi. Kiedy stałam już przy samej wodzie, westchnęłam lekko i zamoczyłam rękę, a następnie przejechałam nią po twarzy. Uznałam, że zrobię sobie spacer wzdłuż oceanu, dlatego tak też zrobiłam.
Nie potrafiłam przestać myśleć o tym, co powiedziała mi Amber. Nie wiedziałam czy mogłabym go kochać albo czy nadal to robiłam. Miałam Sergiego, był kochany, opiekuńczy, dbał o mnie i zapewniał mi wszystko, a szczególnie stabilizację. Dlaczego więc musiał zjawić się Gerard i niszczyć to, co po nim ostatnim razem naprawiłam? Tęskniłam za Gerardem, wszystkimi najmniejszymi częściami mojego ciała i serca. Brakowało mi jego śmiechu, głupich żartów, sprośnych komentarzy, głosu i dotyku. Cierpiałam przez długi czas, a kiedy wreszcie przestałam, on pojawił się w moim życiu, jak jakiś pieprzony bumerang. Przypomniał mi dosłownie wszystko; nasze pocałunki, kłótnie, układ, a nawet to, jak uprawiałyśmy seks w Londynie. Sprawił, że gdy tylko go widziałam, miałam ochotę dotknąć jego skóry lub włosów, by sprawdzić czy są takie same, jak wcześniej. Ta ochota wręcz paliła mnie od środka i sprawiała, że znów cierpiałam oraz stałam się rozdarta. I do tego dowiedziałam się, że wszystko po mnie widać. Że wcale nie tak dobrze ukrywałam moje wewnętrzne rozterki, jak myślałam, że to robię.
- Zacięłaś się? - usłyszałam lekko chrapliwy głos, przy moim prawym uchu, dlatego szybko zwróciłam się ku jego właścicielowi.
- Długo tu stoisz? - spytałam, a Gerard pokiwał głową.
- Wystarczająco, by domyśleć sie, że głęboko nad czymś myślisz. - powiedział, ale wcale nie prześmiewczo, jak myślałam na początku - No i się chyba trochę stresujesz. - dodał.
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Bo przygryzasz co chwilę wnętrze policzków i swoje usta. Znam cię trochę Mari. - uśmiechnął się lekko, ale ja pozostawiłam między nami dystans i wcale się nie zaśmiałam.
Próbowałam dostrzec to, co rzekomo widzieli inni. Sprawdzić czy rzeczywiście swoim zachowaniem pokazuje, że coś do mnie czuje. Oczywiście, że to było niedorzeczne, bo gdyby mnie kochał, to by do mnie chociaż raz przez te pięć lat zadzwonił albo w ogóle nie wyjechał. Lub nawet powiedział by mi to przed lotem, ale oczywiście nie zrobił tego. Po prostu znalazł sobie kogoś innego, a mi pozostawił myśli, że wszystko co wtedy robiliśmy, nic dla niego nie znaczyło.
- Guzik o mnie wiesz, Piqué. Zmieniłam się.
- Naprawdę? - podszedł bliżej, ale ja się oddaliłam. - Więc chcesz mi powiedzieć, że wcale nie robisz tak, gdy się stresujesz? Albo nie odwracasz wzroku wtedy, gdy zauważasz, że widzę jak na mnie patrzysz? Robiłaś tak wtedy i robisz nadal. Myślisz, że się zmieniłaś, ale wciąż jesteś dla mnie tą samą, drobną i słodką Mari z Manchesteru, która rumieniła się na słowo „penis”. - zaśmiał się po chwili, ponieważ jak mniemam znów się zaczerwieniłam. - Tylko udajesz, że się zmieniłaś, ale po co?
- Ja... Nie udaję. - znów zrobiłam krok w tył, bo jego obecność wręcz mnie dusiła. Nie wspominając już o sercu, które zdecydowanie nie zapomniało jak się szybko bije.
- O co chodzi? Dlaczego jesteś do mnie taka zdystansowana odkąd tylko tu przyjechałem? - westchnął, jakby był zawiedziony, ale znałam go i widziałam, że nie jest.
- Może dlatego, że przez pięć lat udawałeś, jakbyś nie znał w ogóle kogoś takiego jak ja? - mruknęłam i o dziwo poczułam wewnętrzną ulgę, że wreszcie mogłam to z siebie wyrzucić.
Chciałam powiedzieć więcej, pokazać mu, że złamał mi serce, że płakałam i nie potrafiłam znaleźć żadnych pozytywów jego wyjazdu, bo zrobił to zaraz po tym, gdy zdałam sobie sprawę, że się w nim zakochałam, ale nim to zrobiłam szybko ugryzłam się w język. Zbyt bardzo bałam się usłyszeć, tego, że byłam naiwna i że nic między nami nie było, a mój nastoletni wtedy mózg prostu sobie coś ubzdurał.
- Przecież dopóki mieszkałaś w Manchesterze płaciłem ci za mieszkanie i przez pół roku wysyłałem pieniądze za układ.
- Jaki ty jesteś głupi! Myślisz, że chodziło mi tylko o pieniądze? Naprawdę? - wrzasnęłam, dopiero później zdając sobię sprawę, że powiedziałam za wiele.
- Więc o co?
- O nic, po prostu zapomnij. - odwróciłam się do niego plecami i starałam się uspokoić łzy, które próbowały wydostać się na zewnątrz. Szum wody, którego wcześniej przez niego nie słyszałam, trochę mi pomógł. - Po co tu przyszedłeś? Żeby się kłócić? - dodałam po chwili ciszy.
Gerard nic nie odpowiedział. Uznałam, że sobie poszedł, dlatego spojrzałam za siebie.
Moje zdziwienie nie równało się niczemu, kiedy moje oczy spotkały się równo z niebieskimi tęczówkami Gerarda, nawet nie pamiętałam kiedy ostatnio miałam szansę widzieć je tak blisko. Mrugnęłam szybko kilka razy, starając się nie brać wdechu, ponieważ bałam się, że to mogłoby w jakiś sposób zniszczyć naszą chwilową bliskość.
Przestudiowałam krótko jego twarz oraz napawałam się zapachem, który dobiegał spod jego rzuchwy. Poczułam jak jedna z jego dłoni delikatnie przejeżdża po moich włosach, a później lekko się w nie wplątuje, wykonując wolne ruchy, jakby masujące skórę mojej głowy w tamtym miejscu.
Odruchowo przymknęłam oczy na to przyjemne uczucie, a kiedy skończył, ponownie spojrzałam w jego stronę, a on jakby bez zastanowienia szybko schylił głowę i złączył nasze usta w najbardziej pożądanym przez obie strony pocałunku. Pisnęłam cicho z zaskoczenia, a kiedy moje usta zrozumiały, że Gerard Piqué właśnie mnie pocałował, ożyły i wpasowały się w rytm nadany przez chłopaka. Smakował jak połączenie coca coli oraz papierosów i o dziwo nie czułam od niego żadnego alkoholu. Delikatnie poruszał ustami, jakby bał się, że zrobi coś nieprawidłowego. Sprawił dzięki temu, że pocałunek był wolny i spokojny. Kompletnie zatraciłam się w tej bliskości, czując jak moja złość za te wszystkie lata i stres, zamieniają się w spokój i szczęście. Kiedy Gerard zjechał swoimi ustami niżej, pieszcząc teraz moje policzki i rzuchwę, ja zatopiłam swoje drobne dłonie w jego długich, tak samo miękkich i podatnych na moje ruchy, włosach. Poczułam ogarniającą mnie ulgę, ponieważ wreszcie zaspokoiłam swoją narastającą tyle lat ciekawość. Oczyściłam się kompletnie z jakichkolwiek myśli. Nie zastanawiałam się nad tym, że właśnie całuję się z Gerardem, nie myślałam o naszej przeszłości ani, że poraz drugi zdradziłam z nim swojego chłopaka - co najlepsze, nie tego samego. Liczyło się dla mnie to, że trzymał moją twarz w swoich wielkich dłoniach, a ja byłam z nim znów tak blisko, jak pięć lat temu. Czułam, jakbym unosiła się kilka metrów gdzieś pomiędzy obłokami i podobało mi się to o wiele bardziej, niż twarde stąpanie po ziemi, które doświadczałam na codzień.
Oderwaliśmy się wreszcie od siebie, a jedynymi odgłosami, jakie na tamten moment słyszałam, były nasze przyspieszone oddechy przez to, co właśnie miało miejsce.
Zniżył się odrobinę i zetknął swoje czoło razem z moim. Wpatrywał się chaotycznie w moją twarz błędnym, rozkojarzonym wzrokiem, a ja obserwowałam jak jego oczy poruszają się bez jakiejkolwiek kontroli. Nie chciałam zdejmować wzroku z jego pięknej twarzy. Ten pocałunek przypomniał mi, dlaczego tak bardzo się w nim zakochałam oraz przywrócił moją złość na siebie, za to, że mu wtedy o tym nie powiedziałam.
Zapanowała między nami dosłowna, głucha cisza, więc oddaliłam się od chłopaka i spuściłam wzrok na swoje stopy, bojąc się, że Gerard przyzna jak dużym błędem to było.
Chciałam wiedzieć, o czym właśnie myślał, bo może po raz kolejny to, co się stało było dla niego zabawą, a może doznał tego samego dziwnego uczucia co ja i tak samo jak ja, nie wiedział czym ono było.
Potrzebowałam widzieć, ale nie potrafiłam spytać. Po prostu stałam na przeciw niego i czekałam na jakikolwiek ruch z jego strony, który mógłby dać mi oczekiwaną odpowiedź.
- Mari? - mruknął cicho, kiedy zrobiłam kolejny krok w tył.
Jego niebieskie oczy przeszywały mnie na wylot. Błagałam w myślach, by nie dostrzegł tego, jak jego głos wywołał delikatne dreszcze na skórze moich rąk, nóg i pleców.
- Hm?
- Pocałuj mnie. Tak jak na meczu, kiedy dodałaś mi otuchy, gdy się stresowałem. - powiedział, starając się by nie brzmiało to zbyt błagalnie, ale mimo wszystko zdecydowanie tak właśnie ta prośba brzmiała.
- Pomogłam ci?
- I to jak. - uśmiechnął się szczerze, a ja byłam pod wielkim wrażeniem z dwóch różnych powodów; Gerard pamiętał o naszym pierwszym, prawdziwym pocałunku, którego powodem nie był nasz chory i pokręcony układ oraz przyznał, że mu wtedy pomogłam.
Odwzajemniłam uśmiech, ale delikatnie, by nie wyjść przy nim na idiotkę. Naprawdę nie zauważyłam, kiedy zaczęłam zwracać uwagę na to, jak się przy nim zachowuję oraz czy ma o mnie dobre zdanie.
Nie pozostało mi wtedy już nic innego, jak spojrzeć głęboko w niebieskie tęczówki Gerarda. Widząc, że był całkowicie szczery w słowach, które wypowiedział powtórzyłam nasz pocałunek, przejmując nad nim całkowitą kontrolę, tak jak miało to miejsce pięć lat temu, na stadionie Manchesteru United.
Gerard oddawał szybko wszystkie moje pocałunki, ale ledwo za nimi nadążał, co sprawiło, że przepłynęła po mnie fala satysfakcji.
Przejechał dłońmi po mojej talii i delikatnie ścisnął je w miejscu gdzieś między pośladkami, a biodrami i przechylił nas tak, że leżał teraz na piasku, a ja na nim.Nie przestawaliśmy obdarowywać się muśnięciami nawet wtedy, gdy nie do końca byliśmy pewni, gdzie i jak razem upadniemy. Żadne z nas nie chciało przerywać tej chwili słabości, ponieważ oboje widzieliśmy, że już następnego dnia ani on, ani ja nie przyznamy się do jej skutków.
___
powiem wam tak: jeszcze nigdy w życiu nie przeszłam takiego napadu złości i smutku, jaki spotkał mnie dzisiaj. Cały poranek poświęciłam na napisanie tego rozdziału. Był to pierwszy rozdział, w którym popłynęłam aż tak pod względem emocjonalnym i opisu uczuć bohaterki. Jeszcze nigdy w życiu nie byłam aż tak dumna z efektu końcowego, przysięgam. No i kiedy przymierzyłam się do zrobienia kopii zapasowej (tak, zdarzenia z przeszłości czegos mnie nauczyły xd), to mój komputer dosłownie umarł. Straciłam wszystko i doznałam dosłownie załamania nerwowego.
Oczywiście powiedziałam sobie, ze to pieprze i nic nie będę pisać, ale nie mogłam, bo rozdział naprawdę był piekny i musiałam napisać od nowa. Oczywiście ten wyszedł okropnie i go nienawidzę XD ale wiem tez, ze nie uda napisać mi się tego samego, wiec już jakoś się z tym pogodziłam..
proszę o komentarze, bo może chociaż one jakoś poprawia mi humor, eh :)))
do następnego, kochane