sobota, 6 stycznia 2018

030 Smoking kills.

Nie chciałam jej wierzyć, bo przecież to Madeline, ale jeszcze nigdy wcześniej nie widziałam jej tak poważnej i miałam wrażenie, że szczerej. Byłam ciekawa co takiego czeka mnie po drugiej stronie drzwi, dlatego kiedy weszłam już do środka i przypomniałam sobie instrukcję, którą kazała kierować mi się Madeline ruszyłam w stronę kanap.
- Co ty, do kurwy, myślisz, że robisz z moim chłopakiem?! - krzyknęłam, zwracając przy tym uwagę kilku osób, jednak po chwili wrócili oni do swoich wcześniejszych zajęć. 
Czemu byłam aż tak wielką egoistką i hipokrytką denerwując się na to, co właśnie zobaczyłam? 
Siedzieli na kanapie. On i jakaś blondyna, całowali się kompetnie nie zwracając uwagi na nic innego, dopóki nie uświadomiłam ich o swojej obecności. 
- Mari, już wróciłaś? - wstał jak poparzony, ale lekko się chwiejąc, co utwierdziło mnie w tym, że był dość pijany. - Spokojnie. - dodał widząc mój wzrok. 
Nie przejmował się tym, że przyłapałam go na całowaniu z zupełnie obcą mi dziewczyną. 
Może robił dobrze, skoro ja zrobiłam mu to samo? 
- Że niby mam być spokojna, kiedy wkładasz język w jej napompowane usta? 
Naprawdę nie chciałam tego mówić, ale poczucie winy dosłownie wyrzerało moje wnętrzności próbując jakoś usprawiedliwić moje błędy, które wciąż przyklejone miałam z tyłu głowy. Chciałam nieświadomie wszystkie złości przelać na Logana, który dosłownie sam podłożył mi powód pod nogi. Byłam winna, więc starałam się to stłumić, tak by tylko jeden z nas nim był i żebym napewno nie była to ja. 
Byłam taką obrzydliwą hipokrytką, ale coś kazało mi nie przestawać, a ja jak w transie robiłam to dalej. 
- Wypraszam sobie! - pisnęła z oburzoną miną. 
- Ty. - wskazałam na nią palcem wskazującym. - Zamknij się albo w ogóle stąd spadaj. Taka rada. - puściłam jej oczko.
Dziewczyna otworzyła usta by coś powiedzieć, ale w ostatnim momencie zwątpiła i odwróciła się uprzednio strzepując swoje jasne, blond włosy z twarzy. 
- Powiedział, że pieprzę się z nim lepiej. - zaśmiała się, po czym przybrała na swoją twarz zwycięski uśmiech i odeszła kręcąc biodrami. 
Logan dosłownie nawet nie starał kryć się z patrzeniem w tamtą stronę. 
Zdradziłam go, okłamałam, ale mimo wszystko poczułam jak moje serce delikatnie kruszy się pod wpływem wypowiedzianych przez dziewczynę słów. 
- Powiesz coś? - warknęłam, próbując wyżyć się na nim za wszystkie te dni, w których nie mogłam na nikim tego zrobić.
- Całowanie to nie zdrada, rybko. - wzruszył ramionami, a ja zaśmiałam się zastanawiając czy czasem słuch mnie nie omylił. 
- Przed chwilą dała mi do zrozumienia, że z nią spałeś. Nie raz. - podkreśliłam. - Jesteś poważny czy tylko udajesz idiotę? 
- Kochanie, już chyba wiem o co ci chodzi. - zaczął i podszedł do mnie bliżej, ale razem z jego krokiem, ja odsunęłam się do tyłu. - Jesteś zła, bo nie zaprosiłem cię do trójkątu? Trzebabyło mi powiedzieć. 
Nie zastanawiając się dłużej moja ręka powędrowała w stronę jego policzka, odbijając się od niego z trzaskiem. 
- Pojebało cię!? - wrzasnął, łapiąc się za czerwone miejsce, na którym prawdopodobnie odbił się ślad mojej dłoni. 
W tym momencie akurat nie zwracałam na to uwagi. 
- Wiesz co? Tak. - przyznałam, lekko go tym dziwiąc. - Dokładnie w tym momencie, w którym postanowiłam zmarnować na ciebie tych kilka tygodni.   - odparłam ze stoickim spokojem. 
Do samego końca zachowałam kamienny wyraz twarzy, broniąc przy okazji mojej urażonej w oczach innych dumy, która moim zdaniem jednak chyba miała się dobrze. Albo prawie dobrze, bo usłyszałam, że jakiś blond plastik lepiej zadowalał mojego chłopaka ode mnie samej. - Mam tylko nadzieję, że myłeś zęby po tym jak ją całowałeś i potem przychodziłeś do mnie. - dodałam, a kilka osób za mną prychnęło z rozbawienia. 
Kiedy nic nie odpowiedział, a jedynie patrzył na mnie z lekkim zażenowaniem i złością, odwróciłam się i wyszłam z domu z uniesioną głową, ale w momencie przekroczenia progu wybuchnęłam płaczem. 
Nie dlatego, że Logan mnie zdradził, bo mówiąc szczerze kompletnie mnie to nie obchodziło albo może trochę, ale nie na tyle, by wylewać na niego łzy. Płakałam, ponieważ czułam się jak kompletna idiotka, szmata i hipokrytka myśląca tylko o sobie. Zrobiłam mu scenę, podczas gdy sama nie byłam lepsza i wyrządziłam mu takie samo świństwo. Teraz już mogłam przyznać szczerze, że nic do niego nie czułam, a nasz związek był jakąś totalną pomyłką, która nie powinna mieć miejsca. Prawda jest taka, że za każdym razem na jego miejscu widziałam kogoś innego, chociaż nigdy nie chciałam tego przyznać. 
Mimo wszystko bardzo się do niego przywiązałam, a fakt, że pieprzył inną kobietę w tym samym momencie, kiedy robił to ze mną mimowolnie przyprawiał mnie o dreszcze i sprawiał, że robiło mi się niedobrze. 
Szum i muzyka, która panowała wokół mnie zdawała się jakby ucichnąć, dlatego westchnęłam, zaciągając się głęboko nawet świeżym, chłodnym powietrzem i przecierając łzy z policzków. Usiadłam na krawężniku przy jednej z uliczek, gdzie nieczęsto jeździły auta. 
- Kiepska sprawa. - usłyszałam po mojej prawej stronie, dlatego uniosłam głowę do góry, by zobaczyć Michaela. 
- Mhm. - mruknęłam, klepiąc miejsce na krawężniku obok mnie żeby usiadł. 
Potrzebowałam trochę towarzystwa osoby, która nie sprawi, że moje ciśnienie się podniesie ani nie będzie na mnie krzyczeć. 
- Papierosa? - spytał i wyciągnął z kieszeni kurtki paczkę czerwonych Marlboro, kierując ją w moją stronę. 
Nie paliłam, ale mimo to sięgnęłam po jednego, a po chwili namysłu złapałam za jeszcze trzy, które schowałam do kieszeni płaszczu, uważając żeby się nie pogniotły. 
- Od kiedy ty w ogóle palisz? - zapytałam, kiedy sięgnął po zapalniczkę i skierował ogień w stronę mojego papierosa po chwili go odpalając. 
- Od niedawna. - wzruszył ramionami i zaciągnął się, a zaraz po nim ja, starając się nie zakrztusić, mimo że to nie był mój pierwszy raz. 
Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem i opierając się łokciami o swoje kolana zamknęłam na chwilę oczy, przysłuchując się muzyce dochodzącej z domu i szumom aut z drogi niedaleko stąd. 
- Powiem ci, że nie kibicowałem waszemu związkowi aż tak. - wyznał, a ja spojrzałam na niego kątem oka. - Nawet odmówiłem wam kiedyś rezerwację na randce, podszywając się pod Logana. - zaśmiał się na wpomnienie, a ja przypominając sobie tamtą sytuację również się uśmiechnęłam, próbując zrozumieć jak mogłam nie wpaść na to, że to on.  
- Chcesz o tym porozmawiać? - zagadnął po chwili, rzucając niedopałek pod nogi i depcząc go. 
- Nie wiem. - odparłam zgodnie z prawdą. - Jeszcze nie do końca rozumiem co się stało. 
- Mimo wszystko nie wyglądasz na załamaną. Znaczy... - zastanowił się na chwilę. - Nie tak raczej wygląda dziewczyna, która przyłapała chłopaka na zdradzie. 
- Też go zdradziłam. - wyszeptałam i położyłam głowę na ramieniu Michaela, który odwrócił gwałtownie wzrok w moją stronę. 
- Co? - spytał, a ja westchnęłam. 
- Też przespałam się z kimś in... 
- Tak, wiem co to znaczy. - zaśmiał się kręcąc głową,  ale po chwili znów spoważniał. - Z kim? 
- Bardzo się zdziwisz jeśli powiem, że z Gerardem? 
- Nie. - przyznał, a ja wytrzeszczyłam oczy. - Każdy z nas wie, że macie się ku sobie, Mari. To widać w sposobie w jaki na siebie patrzycie za każdym razem, gdy jesteście w tym samym pomieszczeniu. - uśmiechnął się patrząc na jakiś dom przed nami, ja też na chwilę tam spojrzałam, bo było w nim coś uspokajającego. 
- Czyli widzi to każdy oprócz nas. - przyznałam lekko załamana. 
- Mari, może i powtarza ciągle, że nie nadaje się do związków i nie potrafi kochać, ale to nieprawda. On poprostu tyle razy to mówił, że aż sam zaczął w to wierzyć. Zabolało go i złamało to, co zrobiła jego rodzinie matka. - westchnął i podniósł się, dlatego popatrzyłam na niego do góry nadal siedząc. - Gerard potrzebuje kogoś, kto pokaże mu, że może kochać i być kochanym. A musisz pamiętać, że zranieni ludzie kochają najmocniej, bo to wszystko co mają i najskromniej, bo boją się to wyznać. - poklepał mnie po barku i wrócił z powrotem w stronę imprezy zostawiajac mnie w kompletnym otępieniu.
Nawet nie poczułam, kiedy po moim prawym policzku popłynęła gorzka, ciepła łza, ciągnąca za sobą inne, w rezultacie sprawiając, że poryczałam się jak bóbr. 
Kilka ludzi przechodziło obok mnie, zerkając tylko w moją stronę, ale ja udawałam, że tego nie widzę nadal zatapiając się w gorzkich łzach. 
Byłam tak beznadziejnie zakochana w Gerardzie Pique, że nie wiedziałam co tak naprawdę mam zrobić. 

                                         ***

Kiedy impreza powoli zaczynała dobiegać końca, a połowa przebywających w domu zdążyła już go opuścić, ja wciąż siedziałam na krawężniku pusto wpatrując się w pijanych ludzi, desperacko szukając kogoś, kto miałby zapalniczkę. W mojej kieszeni nadal znajdowały się trzy papierosy, a ja naprawdę potrzebowałam zapalić jednego z nich. Prawdopodobnie przez Michaela nabawiłam się nowego uzależnienia, ale to nie było coś, o czym chciałam akurat wtedy myśleć. Zasadniczo, to nie chciałam myśleć o niczym, ale to nie było łatwe zważywszy na ostatnie zdarzenia, od których nie minęły nawet trzy godziny. Zdałam sobie sprawę, że nie spotkałam się nawet z Jessie i Cassie, które były praktycznie jedynym powodem, dla którego w ogóle się tam znalazłam. Sama nie wiedziałam czy miałam im za to dziękować, czy mieć żal do końca lub prawie końca mojego życia. 
Uśmiechnęłam się zwycięsko, gdy najtrzeźwiejszy z grupki wracających do domu chłopaków, pożyczył mi zapalniczkę, mówiąc, że oddam mu przy okazji, co było zabawne, bo pewnie jej nie będzie. 
Wyciągnęłam więc papierosa, a po odpaleniu go głęboko się zaciągnęłam. 
- Palenie zabija. - usłyszałam za plecami ten dobrze znajomy mi głos, dlatego obróciłam się  gwałtownie w stronę, z której dochodził. 
- Czy wyglądam, jakby w tym momencie mnie to obchodziło*? - spytałam, lekko nawiazując do jego tekstu sprzed może miesiąca, co zauważył, ponieważ delikatnie się uśmiechnął. 
Bardzo lubiłam jego uśmiech. Wtedy pojawiały mu się delikatne zmarszczki wokół oczu, które dodawały mu uroku. 
- Ostatnio jakoś się wyrobiłaś. - kiwnął z uznaniem, na co ja wzruszyłam ramionami udając, że jego bliskość wcale nie sprawiała, że moje nogi lekko się uginały - Daj ognia. 
Pokiwałam głową i wyciągając zapalniczkę podałam ją chłopakowi. 
- Chce żebyś ty to zrobiła. - powiedział starając się nie wypuścić z ust papierosa, którego zdążył już tam umieścić. 
- Czy uważasz to za bezpieczne? - spytałam. - Mogłabym naprzykład podpalić ci włosy lub ubranie. 
- Zaryzykuje, Camarillo. - zaśmiał się, a ja ignorując jego rozbawienie z uwagą przystawiłam ogień do jego ust, starając się nie trafić w jego skórę. 
- Widziałem co się stało w środku. 
- Nie chcę o tym rozmawiać. - pociągnęłam nosem, ponieważ było mi naprawdę zimno. - Chyba każdy to widział. 
- Nie każdy, ale dość spora część. - rzucił, a ja spojrzałam na niego z zażenowaną miną. 
- Potrafisz pocieszyć, nie ma co. - parsknęłam i znów zapanowała przyjemna cisza, tym razem, na szczęście, już bez muzyki w tle. 
- Jest dupkiem. Wolał jakąś blond pinde, kompletnie ignorując, że ma obok siebie ideał.  
- Ideały nie istnieją. - przerwałam mu, wypuszczając ostatni raz dym z ust. 
- Prawda, ale i tak każdy ma swój ideał. - upuścił skończonego papierosa na ziemię, przydeptał go obok innego, którego ja zostawiłam tam wcześniej i wstał rzucając mi ostatnie spojrzenie. Powiedział szybkie „trzymaj się”, a potem zniknął między panującą wszędzie ciemnością. 
Taką samą, jaka panowała wtedy we mnie. 

______
* w 20 rozdziale Gerard powiedział „Powiedz mi, wyglądam jakbym przejmował się tym, że to zabronione?”, a Maritza swoją wypowiedzią nawiązała właśnie do tych słów. 
Z tego rozdziału jestem cholernie dumna, mimo że jest 2 w nocy i kleją mi się już oczy... ;D 
Co wy, moje drogie, o nim sądzicie?
i jak bardzo mnie znienawidzicie, jeśli powiem, że jesteśmy coraz bliżej końca? 
czekam na komentarze, bo dają mi dużego kopa! 

5 komentarzy:

  1. Komentuje pod tym, bo nie będę pisać osobno pod każdym rozdziałem.
    Bardzo się cieszę z takiego obrotu sprawy, bo Mari oficialnie jest singielką. Myślałam, że Gerard odpowiednio ją pocieszy, a ten co? Głupiutki.. Powiniem przytulić, pocałować, pogłaskać po plecach. :D
    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  2. Geri nie chciał jej pocieszyć? :o Coś mega dziwnego, ale podejrzewam, że nie chciał po prostu, żeby pomyślała, że chce wykorzystać sytuację. ;) A tak w głębi duszy na pewno skacze z radości jak małe dziecko przez rozstanie Mari i Logana. Teraz dziewczyna może naprawdę należeć tylko do niego! :D
    Jak bardzo bym chciała, żeby wszystko było teraz między nimi tak ładnie i pięknie, ale wiem, że skomplikujesz im jakoś życie. :p
    Czekam na next, moja droga <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie coś nowego!
      http://loca-como-yo.blogspot.com/2018/01/xvi-i-am-nothing-without-you-on-my-skin.html

      Usuń
  3. Wróciłam i nadrobiłam zaległości...no i cóż moge powiedzieć jest BOSKO !!!

    NY

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa no Gerard powinien ją przytulić ,pocałować i przelecieć na pocieszenie hehe tak to widze


      NY

      Usuń

Doceniam każdy Twój komentarz, dziękuje! ♡