niedziela, 1 kwietnia 2018

c02r07 Is it serious?

Podróż samolotem wcale nie byłaby aż tak męcząca, gdyby nie fakt, że miejsce za mną i Sergim mieli nie Elena i Busi, którego marudzenie naprawdę byłabym w stanie znieść, a Gerard i jego nowa dziewczyna, posiadająca nadzwyczajne zamiłowanie do muzyki i lekkie ubytki na słuchu. Nikt wcześniej prawdopodobnie nie dał jej do zrozumienia, że głosem wcale nie przypomina Rihanny, a raczej rozrywanego ze skóry kota. Oczywiście, że swoje uwagi starałam się zatrzymać dla siebie, ale kiedy postanowiła poraz wtórny zaśpiewać „Boyfriend” Justina Biebera, powoli traciłam kontrolę. Nikt w samolocie nie był z tego zadowolony, widziałam to między innymi po ich wyrazach twarzy, ale Gerard wydawał się być bardzo zachwycony brakiem talentu swojej koleżanki. Nie wiedziałam tylko, czy udawał, czy może jednak naprawdę podobał się mu jej głos.
Sergi był tym bardzo rozbawiony, co potwierdziło to, że kiedy Malia po krótkiej przerwie zaczęła znów dawać pokaz swoich umiejętności, Sergi nagrał snapa, by uwiecznić moją zirytowaną minę. 
Na miejscu byliśmy kilka minut po godzinie dwunastej, co znaczyło, że przybyliśmy kiedy słońce górowało na niebie. Skutkiem był niewyobrażalny skwar, który wprawił w zachwyt moich przyajciół z Manchesteru. Nie było co się im dziwić, ponieważ Anglia wcale nie zamierzała odpuścić sobie raz na jakiś czas lekkich deszczów, nawet jeśli był początek lata. 
- Tu jest piękniej, niż myślałam. - wydusiła w lekkim zachwycie Amber, po czym rozpuściła swoje długie, rude włosy wzdychając z ulgą i mówiąc, że jeśli jeszcze przez chwilę byłyby związane w koku, jej skóra na głowie mogłaby nawet w najgorszym przypadku eksplodować. 
Hotel znajdował się blisko lotniska, dlatego zgodnie uznaliśmy, że przejdziemy się na nogach, unikając wzywania taksówki i podziwiając przy okazji widoki Malediw, które naprawdę zapierały dech w piersiach. 
Ludzie, z którymi mijaliśmy się na ulicy miło się do nas uśmiechali, a momentami rozpoznawali nawet w chłopakach piłkarzy FC Barcelony, jednak nikt nie podszedł z prośbą o autograf ani o zdjęcie. Spodziewałam się, że chcieli by mogli w spokoju odpocząć w gronie przyjaciół i swoich partnerek życiowych, co było bardzo miłe. Chłopcy też to doceniali, ciesząc się, że chociaż na chwilę mogą poczuć się odizolowani od czasami bardzo męczącej codzienności między paparazzi i kibicami, którzy momentami byli w stanie zrobić wszystko, by zdobyć chociaż jedno, rozmazane zdjęcie z Leo czy Carlesem. Messi zawsze kiedy schodziliśmy na ten temat przytaczał sytuację, w której jakaś szalona kobieta próbując zrobić sobie z nim zdjęcie, wskoczyła na maskę jego samochodu, kiedy chciał wjechać na teren Camp Nou. Wydawało mi się to na tyle szalone, że aż niemożliwe, ale musiałam uwierzyć, ponieważ Busi pokazał mi zaraz zdjęcie, które na następny dzień budziło furorę w internecie. Cóż, dziewczyna dostała przynajmniej to, czego chciała. 
- Ja biorę pokój z widokiem na ocean! - wrzasnął Xavi, kiedy staliśmy już w recepcji hotelu, który swoją drogą wyglądał na wart ponad miliony monet. 
- Te z widokiem na ocean są dwuosobowe, więc sory, stary! - odpowiedział tryumfalnie Jordi i zwinnie odebrał kluczyk, w którego posiadanie jeszcze chwilę temu wszedł Hernandez. 
- Kto powiedział, że na dwuosobowym łóżku muszą spać dwie osoby? - odgryzł się i sekundę potem, korzystając z gapiostwa Alby, po raz kolejny kręcił na swoim palcu wskazującym kluczykiem do pokoju. 
Nie na długo się nim nacieszył, ponieważ uśmiechnięty Sergi szybko wciągnął mu go z ręki i poinformował chłopaków, że pokoje jeszcze przed naszym przyjazdem zostały już przydzielone, więc to nie od nich zależy, kto gdzie będzie spał. Xavi z zawiedzioną miną odebrał klucz od rozbawionej całą sytuacją recepcjonistki, która uświadomiła go, że będzie mieszkał po kompletnie przeciwnej stronie, niż chciał, a następnie ciągnąc za sobą bagaż udał się do windy. 
Jordi z uśmiechem pomachał mu jeszcze, nim zniknął za zamykającymi się drzwiczkami, a następnie łapiąc za klucz pokoju, w którym tydzień spędzić miał razem z Romarey, również przejął ich bagaż i razem pognali w kierunku schodów, ponieważ nie chciało się im czekać aż winda zjedzie na dół, a pokój mieli zaraz na pierwszym piętrze. Cała sytuacja rozbawiła nie tylko personel, ale i nas. Isaac skomentował wszystko, twierdząc, że jego córeczka nawet bywa mniej dziecinna od nich i w sumie miał rację, ale to był powód, dla którego uwielbiałam tych facetów jeszcze bardziej. 
Poczekaliśmy razem z Sergim aż każdy dostanie swoje przydzielone lokum, ponieważ tak naprawdę to mój narzeczony odpowiedzialny był za całą tą zgraję i ogólny przebieg wakacji. Kiedy Anna i Andres jako ostatni zniknęli za pomocą windy, podziękowaliśmy recepcjonistce za skierowaną do nas nadzwyczajną cierpliwość i łapiąc za kluczyk także pognaliśmy ze swoimi bagażami do pokoju.
- Co jeśli całkiem przypadkiem otrzymaliśmy najlepszy pokój? - uśmiechnął się cwano, zagradzając mi przejście, bym nie mogła otworzyć drzwi. 
- Uznałabym, że to naprawdę niesamowity przypadek. - zaśmiałam się i pociągnęłam za klamkę, kiedy chłopak nareszcie ustąpił mi, bym mogła przejść. 
W momencie, kiedy przekroczyłam próg jęknęłam z zachwytu, nie mogąc uwierzyć, że to właśnie tu spędzimy najbliższy czas. 
Pomieszczenie było ogromne. Przed nami rozprzestrzeniał się salon, który utrzymany był w stonowanych, typowych dla takich miejsc kolorach. Po środku znajdowała się kanapa, stolik do kawy i fotel, który z pewnością był wygodny i wiedziałam, że to tam będę spędzała najwiecej czasu. Na ścianie wisiała średniej wielkości plazma, a zaraz po prawej stronie były drzwi, prowadzące do sypialni, którą z tej perspektywy widzieliśmy tylko w niewielkiej części.
Kiedy omiotłam wzrokiem wszystko, co tylko byłam w stanie jak na ten moment, odwróciłam się szybko w stronę mojego narzeczonego, który wciąż czekał na moją reakcję.
- Przecież to apartament. - spojrzałam na chłopaka z małym wyrzutem, ponieważ przed wyjazdem umawialiśmy się, że nie będziemy wynajmować nic zbyt drogiego. 
- No wiem. 
- Nic mi nie powiedziałeś. 
- A zgodziłabyś się, gdybym powiedział? - spytał z głupim uśmieszkiem i podszedł do mnie bliżej, kładąc rękę na mojej talii. 
- Oczywiście, że nie. - prychnęłam i cmoknęłam go w policzek, bo mimo wszystko apartament był nieziemski. 
- A no właśnie, dlatego dowiedziałaś się właśnie teraz. Jestem piłkarzem, więc mam pieniądze i bardzo lubię wydawać je na moją kobietę czy to złe? 
- Jasne, że nie, ale twoja kobieta czuje się źle z tym, że za wszystko płacisz ty. - pokręciłam głową i stukłam go lekko palcem wskazującym w nos, przez co zabawnie go zmarszczył. 
- To niech wreszcie zaakceptuje to, że zrobiłbym dla niej wszystko, nieważne ile pieniędzy musiałbym na to wydać. 
Sergi zbliżył się do mnie, a ja poczułam jak przez mój żołądek przepłynęła delikatna fala ciepła, ogarniająca mnie później wzdłuż i w szerz. Chłopak schylił się trochę, byśmy mogli zrównać się swoimi twarzami i przymierzył się do pocałowania mnie, kiedy po apartamencie rozległo się pukanie do drzwi, przez co zdążyliśmy jedynie delikatnie musnąć się ustami. 
- Nawet tu... - mruknął zirytowany, a ja zaśmiałam się cicho, ponieważ poraz kolejny przeszkodzono nam w chwili czułości. 
- Hej kochasie, przyszliśmy popatrzeć na wasz pokój. - usłyszałam za plecami głos Busquetsa, dlatego z uśmiechem na ustach obróciłam się w stronę drzwi. 
Razem z nim byli jeszcze Xavi i Carles. W ekspresowym tempie znaleźli się na kanapie, oglądając to co znajdowało się za wielkim oknem, który zajmował dosłownie pół ściany zapewniając nam piękny widok na plażę i ocean. 
- Czemu jest fajniejszy od naszych? - popatrzył w moją stronę zawiedziony Sergio, a ja wzruszyłam jedynie ramionami, ponieważ nie zdążyłam nic powiedzieć. 
- Idziemy na plażę?! - rozniósł się głos Gerarda, który nawet nie raczył zapukać do drzwi. 
Zaraz za nim pojawiła się Malia, co spowodowało, że wesołe miny wszystkich w momencie zamieniły się w grymas niezadowolenia wymieszanego ze zgorszeniem. 
- Jeszcze się nie rozpakowaliście? - spytała piskliwie, spoglądając na nasze bagaże, które wciąż leżały w przedpokoju. 
Pokręciłam przecząco głową, zdając się na delikatny, jednak mimo to sztuczny uśmiech. Dziewczyna nie zauważyła, że zrobiłam to z przymusu, by nie wyjść na zołzę, dlatego od razu odwzajemniła szeroki uśmiech. 
Gerard był jednak spostrzegawczy i prychnął niemiło w moją stronę, widząc jak bardzo sceptycznie nastawiona jestem do tej dziewczyny. Zresztą sama nie wiedziałam dlaczego jej nie lubiłam. Jeszcze nigdy nie zamieniłyśmy ze sobą słowa ani nie zrobiła mi nic, przez co mogłabym być na nią w jakiś sposób zła. A mimo to, kiedy była w moim pobliżu, zaczynałam się denerwować. 
Kiedy Isaac, Mickey, Busi i Jordi usłyszeli, że padła propozycja, by pójść poleżakować na plaży i popływać trochę w ciepłym oceanie, to nie było już odwrotu. Dosłownie dwadzieścia minut później leżeliśmy rozłożeni plackiem na gorącym piasku, ciesząc się słońcem i szumem wody. Chłopcy połączyli się w jedną grupkę, na dużym kocu pod parasolem i grali w karty, a reszta paczki, czyli część żeńska wylegiwała się i plotkowała. Malia okazała się być bardzo gadatliwa i energiczna, ale sama nie wiedziałam czy było to na plus. Starałam się ograniczać nasze rozmowy do minimum, ponieważ sam sposób bycia blondynki sprawiał, że w środku wariowałam. Dlatego też siedziałam trochę bardziej na uboczu i bawiłam się w piasku razem z malutką Isabel, budując zamki, które niestety słabo mi wychodziły. 
- Jestem głodny. - jęknął Michael, kiedy skończyli grę i powoli zaczynali się nudzić. 
- Ja też. 
Podniosłam energicznie głowę, wyczuwając, że głos Gerarda rozniósł się dokładnie zza mojej prawej strony. I rzeczywiście Piqué siedział zaraz za mną, przytulając się do Malii, a kiedy zauważył, że się im przyglądam, szybko zacisnął dłoń na ramieniu dziewczyny, jakby próbował coś udowodnić. 
- Przy wejściu na plaże jest budka z fast foodem. - zauważył Stiles, kiedy rozglądał się za miejscem, gdzie moznabyloby zjeść coś dobrego. 
- Mogę pójść. - zadeklarowałam się wstając i strzepując przy tym nadmiar piasku z kolan i dłoni. 
- Pomogę. 
Spojrzałam w dół i lekko się zdziwiłam, zauważając, że nie powiedział tego Sergi, który siedział teraz przy małej Isabel i łaskotał ją po nóżkach, a Gerard, który chwilę potem stał obok mnie. 
Zebraliśmy zamówienia od każdego kto był głodny i wolnym krokiem, w zupełnej ciszy udaliśmy się po jedzenie.
- Więc, to coś poważnego? - odchrząknęłam, bo nie wiedzieć czemu odkąd ruszyliśmy w głowie ciągle męczyło mnie to jedno, głupie pytanie. 
- Nie wiem. - wzruszył szybko ramionami i przystanął, składając zamówienie, ciesząc się głupio tym, że obsługująca kobieta próbowała w dość zabawny sposób go poderwać. 
Wymienili się nawet numerami, ale kiedy odeszliśmy kierując się już do przyjaciół, usunął go z telefonu. 
- Nawet związek nie nauczył cię wierności? - westchnęłam. 
- Nic jej nie obiecywałem. Poza tym to tylko zabawa. 
Pokręciłam tylko głową, nie wierząc w to, że nic w jego charakterze się nie zmieniło. Przez moment zrobiło mi się nawet żal Malii, która była niebywale zapatrzona w Gerarda, co potwierdziła tym, że gdy pojawiliśmy się przy kocach, od razu oderwała się od rozmowy z Anną i Romarey i szybko pognała do Gerarda, jakby nie widziała go niemal tydzień.
Partnerka Alby zaśmiała się krótko na ten widok. Ja starałam się patrzeć wszędzie, tylko nie na tą dwójkę, która zabrała się za pożeranie sobie nawzajem twarzy, dlatego zaczęłam rozdawać każdemu kupione jedzenie. 
Na plaży byliśmy do zachodu słońca, ponieważ mała Isabel była już bardzo zmęczona, co wcale mnie nie dziwiło, ponieważ odbyła dwa loty w bardzo krótkim czasie. Zresztą cała ekipa z Manchesteru padała z nóg. Pożegnaliśmy się wszyscy w holu, planując jeszcze przed tym sposób, w jaki mieliśmy spędzić następny dzień, a potem każdy ruszył w kierunku swojego pokoju. 
Postanowiłam wieczór poświęcić na to, by wyciągnąć wszystkie nasze rzeczy i poukładać je na pułkach oraz w szafach. Byłam w łazience i ustawiałam swoje kosmetyki przy umywalce, kiedy poczułam jak dłonie Sergio dotykają mojego brzucha, delikatnie posuwając się na zmianę w górę i w dół. Uśmiechnęłam się pod nosem i uniosłam głowę, aby popatrzeć na mojego narzeczonego w lustrze, który zaczął składać krótkie, mokre pocałunki na mojej szyi. 
- W końcu trzeba dokończyć to, co nam ciągle przerywano. - zaśmiał się słodko, przygryzając delikatnie płatek mojego ucha, na co mój organizm zareagował dreszczem na dłoniach i karku. 
Obrócił mnie zwinnie w swoją stronę i bez zbędnych ceregieli przyłożył swoje wilgotne usta do moich, wprawiając je automatycznie w ruch. Poprowadził mnie w stronę sypialni i delikatnie ułożył moje ciało na łóżku, które swoją drogą było bardzo wygodne. 
- Spełniłeś wymogi, jeśli chodzi o łóżko. - zachichotałam i podnosząc się na chwilę, szybko cmoknęłam go w nos. 
- Więc teraz już nic nam nie stoi na przeszkodzie. - uśmiechnął się dumnie i zabrał się za moje ubrania, które w szybkim tempie zniknęły gdzieś na podłodze, a zaraz dołączyły do nich też te od Roberto. 
- Czekaj! - zatrzymałam jego rękę, kiedy zaczął zdejmować swoje bokserki. 
- Co? 
- A prezerwatywa? - uniosłam brew, a Sergi wywrócił oczami i zeskakując ze mnie pognał do swojej kosmetyczki i wyciągnął z niej małą paczkę prezerwatyw. 
Chłopak założył to co musiał i zbliżył się do mnie z powrotem, uśmiechając się szeroko. 
- Czekaj! 
- No co znowu? - jęknął. 
- Nic, tylko żartowałam. - zaśmiałam się. 
Chwilę potem za karę bez ostrzeżenia pociągnął mnie w swoją stronę i sprawił mi tą niesamowitą przyjemność, od której aż zaszumiało mi w głowie. To momentalnie przypomniało mi dlaczego tak bardzo uwielbiałam tego człowieka. 

________
Przepraszam, że musieliście czekać tyle na rozdział, aleeee.... niestety następny pojawi się dopiero po około 25 kwietnia. Powodem są moje egzaminy gimnazjalne (XD), które idą do mnie bardzo szybkim krokiem, a muszę przyznać, że troszeczkę o nich zapomniałam ;D Wiem, że te moje marne teściki są praktycznie niczym strasznym w porównaniu do waszych matur czy studiów, ale jednak egzamin, to egzamin i to w sumie mój pierwszy taki ważny (no chyba, ze ten z podstawówki się liczy, hahaha). 
Wiec przepraszam już z góry, ze będziecie musieli czekać ;-/ ale powiem wam, ze naprawdę będzie warto! 

11 komentarzy:

  1. Chłopaki jak dwa koguty zalczyli o najlepsze pokoje, a nic z tego nie wyszło.:D
    Oj Gerard.. On tylko Mari mógłby być wierny jak przysłowiowy pies. :D cieszę się, że dziewczyna jest odrobinę zazdrosna, bo ta jej sceptyczność jest zazdrością xd
    Powodzenia na egzaminach i do zobaczenia.
    Buzia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać Malia nie spodobała się Maritzie. Hm, no ciekawe czemu, hahaha ;D
      Dziękuje bardzo, przyda się! ♡
      Buziaki, kochana <3

      Usuń
  2. Już się od jakiegoś czasu zastanawiałam, co się z Tobą dzieje. Fajnie, że jesteś!
    Sergio jest taki kochanyy... Zawsze ci kochani są później krzywdzeni. A jakoś nie sądzę, że w przypadku tej dwójki będzie "żyli długo i szczęśliwie". Co innego z Gerardem😎
    Oj, Gerard, jaką ty sobie babę znalazłeś? Ten śpiew bosko wymyśliłaś. Chętnie zobaczyłabym tą zirytowaną minę Mari. Tego lotu napewno nigdy nie zapomni haha
    Ktoś tu jest zazdrosny... Jak słodko. No ciekawe jak to się rozwinie. Coś się jeszcze na tym wyjeździe napewno wydarzy. Tylko co?
    Czekam na następny rozdział i życzę dużo weny! Powodzenia na egzaminach! ;*
    PS. W wolnej chwili zapraszam również do mnie. Byłoby mi bardzo miło
    https://lajfisbrutalblogzaynmalikff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha, no lot był bardzo ciekawy ;D
      Żeby dowiedzieć się co wydarzy się na wyjeździe, trzeba trochę poczekać, ale może być ciekawie!
      Dziękuje, przyda mi sie! <3
      Wpadnę napewno, ale niestety dopiero po egzaminach, bo nie mam zbyt dużo czasu teraz, przepraszam ;/

      Usuń
  3. Aaaaaa!! Czy ja zawsze muszę tak emocjonalnie reagować na Twoje rozdziały? Bo ja albo na nich ryczę, albo się cieszę jak debil. XD
    Sergi się postarał. I to bardzo! A Gerard... Czy tylko ja widzę, że on chce wzbudzić zazdrość w Mari? No bo niby najpierw przytula tą swoją, ale jak tylko Mari ma dokądś iść, to on się podrywa w ułamku sekundy i leci za nią! Jeśli to nie jest miłość, to chyba tylko jakaś choroba psychiczna naszego Katalończyka mogłaby to tłumaczyć... Także Geri - albo się przyznasz do swoich uczuć, Ty cholerny bufonie zdziecinniały, albo Cię wywiozą w kaftanie bezpieczeństwa - i to pod moją eskortą!
    Szkoda, że trzeba będzie czekać tak długo na kolejny rozdział, ale ja chyba nie mam prawa marudzić, skoro robię Wam takie przerwy przy moich opowiadaniach - ups! ;p
    Powodzenia i do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tam cieszą twoje reakcje, bo to znaczy, że mi wyszło! ;D na te wyznawanie swoich uczuć to jeszcze nie liczcie! Mówiłam wam, że tu łatwo i szybko nie będzie ;D <33
      no właśnie, czekam na nowość u ciebie! <3
      dziękuje, buziak kochana :*

      Usuń
  4. Hej ;-) Wpadłam na na Twoje opowiadanie całkiem przypadkiem i dopiero przeczytałam ten rozdział jako pierwszy i nie bardzo jeszcze jestem zorientowana w temacie ale nadrobię ;-) Tak czy siak już mnie wciągnęło. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to długość rozdziału, ale przynajmniej można się dłużej nim podelektować ;-) Życzę weny i czekam na następny rozdział ;-)
    P.S Zapraszam do siebie gdybyś chciała zajrzeć- Chcę skraść ci serce

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo mi miło witać tu nowe osoby! (nie zdarza się to często niestety, wiec tym bardziej XD)
      jak nadrobisz, to daj kochana znać!
      ja wpadłam już do ciebie na szybki przegląd i jak tylko będę mieć już wieczorem czas, to czytam chętnie <3

      Usuń
    2. Dzięki :-)

      Usuń
  5. Powodzenia na egzaminach! 💕

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuje ci bardzo! już jestem po humanistycznych, wiec teraz czekam na piątek i angielski, bo matma, to zdecydowanie nie mój konik, wiec na wiele jutro nie liczę 😂❤️❤️

      Usuń

Doceniam każdy Twój komentarz, dziękuje! ♡