Podążałam niepewnie zatłoczoną uliczką, ciągnąc za sobą średniej wielkości walizkę, zawierającą wszystko co miałam, która zależnie od oświetlenia zmieniała swoją barwę, będąc tak naprawdę jednak koloru brązowego. Spieszący się gdzieś ludzie co chwilę obijali się o moje ciało, nie zwracając na to większej uwagi. Paru z nich z wielkim trudem zdało się na okazanie chociaż krzty kultury i rzuciło w moją stronę szybkie oraz obojętne "przepraszam". Za każdym razem byłam jednak przekonana, że nie za bardzo przejęli się swoimi dziełami, jakimi były zaczerwienienia na moim barku i prawym przedramieniu. Niepewna tego dokąd idę, nie zwolniłam kroku i podążałam wciąż przed siebie, rozglądając się dookoła z niemałą nadzieją na znalezienie chociaż jednego szyldu z informacją o wolnym mieszkaniu, które jest do wynajęcia. Byłam tu sama, miałam świeżo skończone osiemnaście lat i starałam się odnaleźć w wielkim mieście pełnym ludzi.
Przerażające było to, jak wszyscy byli do siebie podobni. Drogie sukienki, garnitury, biżuteria i te perfumy. które łącząc się tworzyły okropny odór, którego jak najszybciej chciałam się pozbyć z moich nozdrzy. Ta sztuka już na samym początku mogła jednak okazać się niepowodzeniem, ponieważ z wraz to nowymi ludźmi przemieszczającymi się blisko mnie, zapach wyostrzał się, powodując u mnie lekki zawrót głowy.
Niespokojnie patrząc na zegarek, który wskazywał, że już niedługo słońce zacznie opadać poza horyzont, przyspieszyłam jakby to mogło mi pomóc w znalezieniu tego cholernego, jednego ogłoszenia. Po pewnym czasie, zmęczona już ciągłą przepychanką z anglikami, postanowiłam przysiąść na jednej z ławek, znajdującej się parę kroków ode mnie. Po raz pierwszy tego dnia dopisało mi szczęście, ponieważ nikt nie wpadł na ten sam pomysł zanim zrobiłam to ja. Do czasu, ponieważ nie zdążyłam się nawet oprzeć wygodnie o drewniane oparcie, a poczułam czyjąś natarczywą obecność po mojej prawej stronie. Nie wiedząc co zrobić po prostu zwróciłam swój wzrok na osobę, która lustrowała mnie od początku jej przybycia, co nie uszło mej uwadze na jej niekorzyść. Niepewnie również przejechałam wzrokiem po sylwetce mężczyzny, który się do mnie dosiadł. Do tej pory z jego ust nie wydobył się ani jeden najcichszy dźwięk, postanowiłam więc zacząć, by dowiedzieć się czego ode mnie oczekuję.
Przerażające było to, jak wszyscy byli do siebie podobni. Drogie sukienki, garnitury, biżuteria i te perfumy. które łącząc się tworzyły okropny odór, którego jak najszybciej chciałam się pozbyć z moich nozdrzy. Ta sztuka już na samym początku mogła jednak okazać się niepowodzeniem, ponieważ z wraz to nowymi ludźmi przemieszczającymi się blisko mnie, zapach wyostrzał się, powodując u mnie lekki zawrót głowy.
Niespokojnie patrząc na zegarek, który wskazywał, że już niedługo słońce zacznie opadać poza horyzont, przyspieszyłam jakby to mogło mi pomóc w znalezieniu tego cholernego, jednego ogłoszenia. Po pewnym czasie, zmęczona już ciągłą przepychanką z anglikami, postanowiłam przysiąść na jednej z ławek, znajdującej się parę kroków ode mnie. Po raz pierwszy tego dnia dopisało mi szczęście, ponieważ nikt nie wpadł na ten sam pomysł zanim zrobiłam to ja. Do czasu, ponieważ nie zdążyłam się nawet oprzeć wygodnie o drewniane oparcie, a poczułam czyjąś natarczywą obecność po mojej prawej stronie. Nie wiedząc co zrobić po prostu zwróciłam swój wzrok na osobę, która lustrowała mnie od początku jej przybycia, co nie uszło mej uwadze na jej niekorzyść. Niepewnie również przejechałam wzrokiem po sylwetce mężczyzny, który się do mnie dosiadł. Do tej pory z jego ust nie wydobył się ani jeden najcichszy dźwięk, postanowiłam więc zacząć, by dowiedzieć się czego ode mnie oczekuję.
- Mogę w czymś pomóc? - uniosłam prawą brew nie spuszczając wzroku z jego brązowych tęczówek, które tak samo nie miały zamiaru zmieniać punktu obserwacyjnego, którym cały czas byłam ja.
- To chyba ja powinienem o to zapytać. - odrzekł uśmiechając się przy tym, wprawiając mnie w stan lekkiego osłupienia, ponieważ jego uśmiech był jednym słowem zabójczy. - Zgubiłaś się? - bardziej stwierdził aniżeli zapytał.
- Tak, to znaczy nie... - wydukałam nie będąc do końca pewna w jakiej sytuacji się znajdowałam. - Nie do końca.
- To znaczy? - Zaśmiał się.
Ze mnie? Brawo Mari, ledwo zamieniłaś z nim dwa zdania, a on już się z ciebie śmieje.
Lekko zmieszana, z pewnie zaczerwienionymi policzkami postanowiłam przyjrzeć się jego twarzy. Miał lekko kręcone, ciemnobrązowe włosy, które dawno nie były przycinane. Na brodzie gościł lekki zarost, jednak zainteresowany zdawał się nim nie przejmować, chociaż muszę przyznać, że bez niego wyglądałby zdecydowanie lepiej.
- Niedawno przyleciałam. - odpowiedziałam zauważając, że bezimienny dostrzegł, że intensywnie się mu przyglądam. - Szukam jakiegoś mieszkania, ale jak na złość nigdzie nic nie ma.
Znów to zrobił, zaśmiał się, sprawiając, że lekko się zdezorientowałam. Bawiła go sytuacja w jakiej się znalazłam?
- Tu nic nie znajdziesz. No chyba, że chcesz się spłukać. - ze swoich rąk znów przeniósł wzrok na moją osobę. Heloł, nie wiem czy wiesz, ale krępujesz mnie tym. - Ale wiem gdzie za małe pieniądze wynajmiesz przytulne mieszkanko na obrzeżach Manchesteru.
- Oświeć mnie. - wyrzuciłam ręce do góry czekając aż się odezwie.
- U mnie. - uśmiechnął się i popatrzył na mnie z dość dziwnym wyrazem twarzy. Dobra, może nie był dziwny, po prostu nie potrafiłam go rozpoznać.
- Żartujesz? - zaśmiałam się perliście, ale widząc jak wyraz twarzy mężczyzny znacząco spoważniał, a jego głowa zaczęła poruszać się przecząco z zachodu na wschód, zrozumiałam, że mówi on jednak całkiem poważnie i właśnie zaproponował mi współlokatorstwo. - Człowieku, ja cię nawet nie znam, nie wiem kim jesteś, jak masz na imię i co lata ci po tej pięknej główce. - Powiedziałam to? Tak, powiedziałam.
Na jego usta, po wypowiedzianych przeze mnie słowach, wkradł się przebiegły uśmieszek. Co ty zrobiłaś?
- Twierdzisz, że jestem przystojny? - Poruszył zabawnie brwiami.
- Nic takiego nie powiedziałam. - w jednej sekundzie poczułam jak zaczynają piec mnie policzki, najwyraźniej spaliłam buraka. Brawo. Szybkim ruchem zasłoniłam się na tyle ile mogłam włosami, aby choć trochę uniknąć kompromitacji.
- Wyglądasz słodko kiedy się wstydzisz. - zaniósł się gardłowym śmiechem, kiedy jak mniemam stałam się jeszcze bardziej czerwona. Nie spodziewałam się, że bardziej się da.
- To jak... - odchrząknęłam, ponieważ mój głos stał się lekko piskliwy. - To jak, proponowałeś mi właśnie współlokatorstwo?
- Tak. Spokojnie, od dawna kogoś szukam, tak jakby trochę nie stać mnie samemu na czynsz. - zmieszał się. - Zdecydowałaś się?
- Yhm, a mam inne wyjście? - mruknęłam, a kiedy bezimienny otworzył buzie by coś powiedzieć, ja zrobiłam to pierwsza, - Nie odpowiadaj. Przedstawisz się chociaż?
- Jestem Isaac i miło mi cię poznać... - wystawił rękę w moją stronę, wyczekując mojej pomocy.
- Maritza.
- Miło mi cię poznać Maritza.
- Jestem Isaac i miło mi cię poznać... - wystawił rękę w moją stronę, wyczekując mojej pomocy.
- Maritza.
- Miło mi cię poznać Maritza.
Osz kurczaczki! Ten cały isaac wydaje się być fajnym gościem (i mega przystojniakiem). :D A ja już się nie mogę doczekać kolejnych części opowiadania, bo chyba już oszalałam na punkcie tej historii. ;*
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło <3 chyba powracam do regularności, a przynajmniej taką mam nadzieję, postaram się ciebie nie zawieść i przedstawić tobie, jak i innym najlepiej jak potrafię historie Maritzy :)) <3
UsuńCudo *.* <3 Czekam na kolejny.. <3
OdpowiedzUsuńdziękuję <33
UsuńNareszcie :) bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńNY
tak, też się cieszę, że nareszcie się przełamałam i wróciłam do tego co kocham <3 cieszę sie bardzo, że ci się podoba <3
UsuńTiruriru! Zapowiada się naprawdę ciekawie więc czekam na to co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńWeny i do następnego ;)
cieszę sie i dziękuję <3
UsuńAwwww jakie cudo ❤ nie mogę się doczekać kolejnych, części.
OdpowiedzUsuńto zapraszam na dwójkę, już jest :* <3
Usuń