- Zdecydowanie za dużo. - usłyszałam głos. ale dopiero po paru sekundach do mojego mózgu dotarło, że to właśnie ja wypowiedziałam te słowa. Uderzyłam sie w czoło z otwartej ręki widząc jak Isaac patrzy na mnie nie do końca wiedząc co robię.
- Dobrze się czujesz? - zaśmiał się melodyjnie, a moje uszy po raz pierwszy zapragnęły, by zrobił to po raz kolejny. Kij tam, że się z Ciebie śmieje Mari.
- Jak nigdy. - wciąż walczyłam z moimi myślami, które kazały znów zrobić z siebie idiotkę, tylko dla jego śmiechu. - To tu? - wskazałam na średniej wielkości blokowisko, przed którym stanęliśmy.
Odwróciłam głowę, kiedy drzwi od samochodu po mojej stronie się otworzyły. - Jaki dżentelmen.
Pokręcił śmiesznie głową, na moje słowa i wystawił rękę bym za nią złapała. Niepewnie ją chwyciłam, po czym ruszyłam za nim starając się dorównać mu kroku.
- Ile mam się dopłacać do czynszu? - zagadnęłam kiedy staliśmy już przy jego mieszkaniu.
- Potem o tym pogadamy. - puścił w moją stronę oczko i pchnął w drzwi, które momentalnie się otworzyły. Pierwsze co ujrzałam, to dwie kobiety i trzech mężczyzn siedzących w kuchni, która znajdowała się zaraz po lewej stronie. Popatrzyłam niepewnie na Isaaca, a on popchnął mnie w stronę salonu.
- Przyprowadziłem nam kogoś. - krzyknął Isaac nie będąc jeszcze w pomieszczeniu, gdzie znajdowali się jego znajomi, ale kiedy przekroczyliśmy jego próg, wzrok wszystkich zebranych w jednym momencie spoczął na mnie. Nienawidzę tego - być w centrum uwagi.
- Co to za dziecko? - zaśmiała się jedna z dziewczyn. Ja jedynie popatrzyłam na nią spod byka gromiąc ją swoim wzrokiem. Czy ja naprawdę wyglądałam im na dziecko? Miałam osiemnaście lat, fakt wzrostem nie byłam wybitnie wysoka, ale nigdy nie wydawało mi się, bym wyglądała na mniej niż w rzeczywistości miałam.
- To nie dziecko, tylko Maritza. - warknął poddenerwowany Isaac, chyba nie za bardzo za nią przepadał, zresztą ja też.
- Nie jesteś stąd, prawda? - spytał jakiś chłopak, po czym do mnie podszedł. - Jestem Stiles, a tamtą się nie przejmuj, jest tu z nami tylko dlatego, że jej siostra wszędzie ją za sobą ciągnie. - dodał ciszej, będąc już bliżej mnie. - To ta druga. - dopowiedział widząc, ze nie do końca wiem o kim mówi.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się lekko i zaczęłam wodzić wzrokiem po pomieszczeniu w poszukiwaniu sylwetki Isaaca, a gdy wreszcie ją znalazłam od razu ruszyłam w jego kierunku siadając na fotelu obok.
Przez pół godziny wsłuchiwałam się w ich rozmowy, w które niechętnie chciałam ingerować. Ich tematy niezbyt pasowały do mnie. Byłam zwykle dziewczyną posiadającą w głowie swój własny świat, do którego nie wpuszczałam raczej nikogo z zainteresowanych. Między innymi to właśnie przez ten fakt we Włoszech przyjaźniłam się jedynie z dwoma dziewczynami - Lodovicą i Olivią, opuszczałam je z niebywałym bólem, ale to właśnie tego chciałam, to było moje marzenie. Chciałam żyć na własną rękę, nie czuć, że narzucam się komuś, tak jak kiedyś rodzicom, którym ciężko byłoby utrzymać się we dwójkę, a co dopiero ze mną i moim bratem. Zawsze im za wszystko dziękowałam i podziwiałam za to co dla nas robili.
Przez ten czas, w którym jedynie słuchałam ich rozmów dowiedziałam się, że Stiles spotyka się z rudowłosą Amber, która jest siostrą Madeline. Wysoki blondyn o niebieskich oczach, to Mikey, a chłopak o kruczo czarnych włosach, to Logan, który swoją drogą wydawał się być najsympatyczniejszy ze wszystkich. Wiem także, że wszyscy mają po 21 lat, od razu też zrozumiałam, co miała na myśli Madeline, mówiąc na mnie "dziecko".
- Ona w ogóle mówi? - usłyszałam, a po dłuższej analizie zrozumiałam, że zapewne chodzi o mnie. To pytanie padło z ust nikogo innego, jak Madeline, z którą od momentu kiedy tu weszłam, się nie polubiłyśmy.
- Zaskoczę cię, mówię. - rzekłam ironicznie w jej stronę, ona posłała mi ironiczny uśmieszek po czym wtuliła się w bok Isaaca zamieniając wcześniejszy wyraz twarzy na triumfalny. Nie zrozumiałam tego gestu, Chciała bym była zazdrosna? Może myślała, że mnie z anglikiem coś łączy. Zaśmiałam się cicho, chłopak po chwili zrobił to samo rozumiejąc pewnie z czego się śmieję, a brunetka widząc to fuknęła coś pod nosem i usiadła z powrotem prosto na krześle. Punkt dla Ciebie, Maritzo.
- Więc skoro mówisz, to opowiedz nam coś o sobie, Maritzo. - usłyszałam niski i pewny siebie głos za moimi plecami. Wzdrygnęłam się na to, chwilę później Odwróciłam się w stronę chłopaka, który znajdował się za mną. Dzisiejszego dnia jeszcze go nie widziałam, musiał przyjść dosłownie chwilę temu.
- Gerard, wreszcie. - odezwał się Michael szczerząc się w jego stronę.
- Tak, wreszcie. - odpowiedział powoli, przyglądając mi się bez przerwy. Czułam się co najmniej dziwnie, widząc jego skupiony wzrok, wodzący spokojnie po mojej osobie, a fakt, że jego spojrzenie było chłodne jak lód, nie pomagało mi w opanowaniu moich sprzecznych co do jego osoby emocji. Trzebabyło zostać w Rzymie - moja podświadomość wręcz huczała mi w głowie, a ja w pełni się z nią zgadzałam.
- Ona w ogóle mówi? - usłyszałam, a po dłuższej analizie zrozumiałam, że zapewne chodzi o mnie. To pytanie padło z ust nikogo innego, jak Madeline, z którą od momentu kiedy tu weszłam, się nie polubiłyśmy.
- Zaskoczę cię, mówię. - rzekłam ironicznie w jej stronę, ona posłała mi ironiczny uśmieszek po czym wtuliła się w bok Isaaca zamieniając wcześniejszy wyraz twarzy na triumfalny. Nie zrozumiałam tego gestu, Chciała bym była zazdrosna? Może myślała, że mnie z anglikiem coś łączy. Zaśmiałam się cicho, chłopak po chwili zrobił to samo rozumiejąc pewnie z czego się śmieję, a brunetka widząc to fuknęła coś pod nosem i usiadła z powrotem prosto na krześle. Punkt dla Ciebie, Maritzo.
- Więc skoro mówisz, to opowiedz nam coś o sobie, Maritzo. - usłyszałam niski i pewny siebie głos za moimi plecami. Wzdrygnęłam się na to, chwilę później Odwróciłam się w stronę chłopaka, który znajdował się za mną. Dzisiejszego dnia jeszcze go nie widziałam, musiał przyjść dosłownie chwilę temu.
- Gerard, wreszcie. - odezwał się Michael szczerząc się w jego stronę.
- Tak, wreszcie. - odpowiedział powoli, przyglądając mi się bez przerwy. Czułam się co najmniej dziwnie, widząc jego skupiony wzrok, wodzący spokojnie po mojej osobie, a fakt, że jego spojrzenie było chłodne jak lód, nie pomagało mi w opanowaniu moich sprzecznych co do jego osoby emocji. Trzebabyło zostać w Rzymie - moja podświadomość wręcz huczała mi w głowie, a ja w pełni się z nią zgadzałam.
____
Hejka, zdaje sobie sprawe, że ten rozdział nie jest jakoś wybitnie dobry, ale muszę powrócić do tej "wprawy" ;D Czekam na opinie i do następnego ;)
Robi się ciekawie...czekam na next :)
OdpowiedzUsuńNY
Cieszę się <3
UsuńHa, wiedziałam! No po prostu wiedziałam, że Gerard się tam pojawi! :D Świetny rozdział, który pobudził mój apetyt na kolejne.
OdpowiedzUsuńPS Dziękuję za poprawę humoru po niezbyt fajnej dobie. ;*
Haha, no widzisz ;D
UsuńAleż nie ma za co, widzę, że nie tylko dla mnie ten dzień nie był zbyt udany. Najpierw Argentyna przegrywa po raz kolejny w finale, później Leo i Masche informują, że odchodzą z reprezentacji, parę godzin później Hiszpania odpada z rozgrywek Euro 2016 i wisienką na torcie stała się informacja, że Dani podpisał już umowę z Juventusem na dwa lata, yhh..
Jest i on - Gercio. Jestem ciekawa co się będzie działo dalej ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział z niecierpliwością! ;D
PS: Widzę, że nie tylko ja miałam bardzo kiepski wczorajszy dzień.. ;(
Tak, jest haha. Miał pojawić się później, ale cóż. :D Ahh, chyba wczorajszy dzień nie służył nikomu...
UsuńCuuuudo , jest i Geri ❤ rozdział świetny, mimo takiego dnia.
OdpowiedzUsuńdziękuję <3
UsuńJest trochę późno, bolą mnie oczy, ale poczytałam i powiem Ci, że zostaję, mimo że nie za bardzo lubię głównego bohatera XD Ale podoba mi się.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
cieszę się ;3 ;D
Usuń