- Cóż, nie robię tego.
- Zrozum! Albo sikasz pod prysznicem, albo kłamiesz. Nie ma nic pomiędzy!
- A wiec ty do którego należysz?
- Do tego pierwszego i się tego nie wstydzę.
- Ugh, Mickey. - odezwałam się wreszcie zdegustowana. Podczas naszej drogi do klubu, Michael i Stiles podjęli się dosyć dziwnej wymiany zdań. Szłam obok Logana i rozmawiałam z nim o meczu, ale przez nietypowy temat przyjaciół nie mogłam się skupić i po prostu musiałam wtrącić swoje trzy grosze.
-Kolejna!
Logan zaśmiał się, po czym położył dłoń na mojej talii i pociągnął mnie w lewo żebyśmy mogli oderwać sie od chłopaków. Michael wyłapał to swoim wzrokiem i uśmiechnął się do mnie znacząco. Zignorowałem go i wtuliłam się w tors przyjaciela. Logan niechcący przejechał swoim palcem po mojej odkrytej skórze brzucha z powodu podwiniętej bluzy przez co lekko się wzdrygnęłam. Był lodowaty, a mnie zrobiło się głupio, ponieważ to przeze mnie. Mogłam domyśleć się, że marynarka nie wystarczy.
- Jesteś taki zimny. - zauważyłam i pokazałam mu na bluzę, którą miałam na sobie dając mu do zrozumienia, że w każdym momencie mogę mu ją oddać.
Pokręcił głową.
Pokręcił głową.
- Przynajmniej ty jesteś gorąca. - mrugnął, a ja wstrzymałam oddech, ponieważ to było w cholerę dwuznaczne.
- Uh, okej. - uśmiechnęłam się lekko, spoglądając na niego.
Niedaleko przed nami szedł Gerard. Po odległości jaka nas dzieliła mogłam stwierdzić, że nie bardzo chcial nawiązywać z kimkolwiek kontakt. Wpatrywał się ciagle w chodnik, co jakiś czas podnosząc głowę, by upewnić się, że idzie dobrze. Nie był w humorze, ale to nic nowego. Domyślałam się, że to z powodu niezbyt udanego meczu, mimo że on sam żadnego wielkiego błędu na boisku nie popełnił. Wiedziałam, że nie zawsze miał szansę na pokazanie swoich umiejętności, co było smutne, ponieważ on naprawdę dobrze sobie radził. Nie znałam się na tym za dobrze, ale naprawdę wierzyłam, że kiedyś ktoś pozna się na jego talencie i w pełni go wykorzysta.
Nawet jeśli Gerard znajdował się kilka metrów przede mną i Loganem zastanawiałam się czy usłyszał cokolwiek z naszej krótkiej wymiany zdań. Nie wiedząc czemu na myśl o tym zrobiło mi się naprawdę gorąco. Chociaż prawdopodobnie nie obchodziło go to, co robię. Przez chwilę myślałam, że mówi sam do siebie, ponieważ dość niespokojnie się poruszał, jednak okazało się, że Gerard kłoci się z kimś przez telefon. Z jego szybkiej rozmowy zrozumiałam jedynie kilka przekleństw, które dosłownie towarzyszyły mu w każdym wypowiedzianym przez niego zdaniu. Po schowaniu telefonu do kieszeni spojrzał przez swoje ramię i omiótł szybko wzrokiem każdego z nas. Nie spuszczałam go z wzroku dopóki nie spojrzał na mnie i Logana. Nie wiedząc czemu, speszona zaczęłam patrzeć się uważnie na swoje buty, które nagle stały się bardzo interesujące, a następnie lekko odsunęłam się od Logana, który mimo zdziwienia nie zareagował na to. W duchu mu za to podziękowałam. Gerard prychnął i przystanął na chwile, po czym ruszył kiedy znajdował się za mną i chłopakiem. Zaczął rozmowę z Michaelem i Stilesem, którzy już jakiś czas temu skończyli dyskutować o prysznicu i potrzebach fizjologicznych. Przerwał tym samym ciszę, ponieważ nawet dziewczyny przestały się odzywać. Można powiedzieć, że na moment zrobiło się nieprzyjemnie. Nie potrafiłam uwierzyć, że wystarczyło do tego tak naprawdę tylko jedno spojrzenie piłkarza Manchesteru United.
Spięłam się, ponieważ czułam, jak wypala mi dziurę w plecach, kiedy ponownie zbliżyłam się do Logana.
- Wciąż gorąca. - zachichotał, kiedy przypadkowo zetknęliśmy się rękami.
Mruknęłam coś niewyraźnie pod nosem widząc, że każdy bardzo dobrze go usłyszał.
- Ej, Mari! - usłyszałam głos Amber, który zdawał się być wybawieniem w tej niekomfortowej sytuacji.
Przeprosiłam na chwilę Logana i szturchając niechcący Gerarda w rękę przebiegłam na drugą stronę chodnika.
- Co jest? - spytałam, kiedy znalazłam się już obok Amber.
- Powiedz nam szczerze, łączy cię coś z naszym Logankiem?
- No właśnie. Cały dzień się do ciebie klei. - dopowiedziała zdegustowana Madeline, która zdziwiła nas swoim wtrąceniem się do rozmowy. Nawet jeśli powiedziała to, jak zawsze, niemiło.
- Zwariowałyście? O co wam w ogóle chodzi?
- O to, że on ewidentnie na ciebie leci.
- A Gerard coś do tego ma. - zauważyła Cassandra pokazując jak piłkarz kompletnie ignoruje obecność Logana, który dołączył do chłopaków.
- Po prostu się nie lubią.
- Nie lubią się od kiedy pojawiałaś się ty. - Amber nie dawała za wygraną.
- Nie... - zaczęłam.
-'Japierdole jesteś taka ślepa. - jęknęła Madeline, a wszyscy umilkli. - No co?
I na tym skończyła się nasza rozmowa, ponieważ znaleźliśmy się przed klubem. Wszyscy, nawet Gerard, wchodzili do niego z szerokimi uśmiechami, a ja z głową pełną pytań i sprzeczności.
I na tym skończyła się nasza rozmowa, ponieważ znaleźliśmy się przed klubem. Wszyscy, nawet Gerard, wchodzili do niego z szerokimi uśmiechami, a ja z głową pełną pytań i sprzeczności.
***
Po złożeniu zamówień usadowiliśmy się w strefie vipowskiej, zamówionej przez nikogo innego jak Pique, który stwierdził, że nie ma zamiaru bawić się w obecności innych ludzi. Kiedy to usłyszałam oczywiście przewróciłam oczami, ponieważ znów zaczynał działać mi ma nerwy, a ja po raz kolejny zaczęłam się zastanawiać dlaczego tak w ogóle zgodziłam się na ten pieprzony układ. Przez myśl przeszedł mi moment, w którym po raz pierwszy przed meczem go pocałowałam. Nie wiem dlaczego czułam potrzebę ciągłego powrotu do tej sytuacji. Wiedziałam, że będzie takich o wiele więcej i nie będę mogła robić sobie jakichś chorych nadziei, kiedy dla Gerarda było to coś zwykłego i na porządku dziennym. W ogóle nie rozumiałam dlaczego się tak tym przejęłam, skoro wcale tego nie chciałam.
Powód moich myśli siedział jak na złość naprzeciwko mnie i wpatrywał się w moją twarz tym swoim zabójczym, kamiennym wzrokiem. I jak naprawdę podobało mi się, kiedy patrzył na mnie jeszcze kilka godzin temu po treningu, tak teraz miałam ochotę wydrapać mu te, mimo wszystko, śliczne, zielone oczy. Może powinnam cieszyć się, że patrzy się akurat na mnie, kiedy wokół niego znajdowało się pełno skąpo ubranych kobiet, czekających tylko na moment, w którym mogłyby dobrać się do jego rozporka, ale było to dla mnie niebywałe niekomfortowe i niezrozumiałe. Byłam pewna, że tak tez tej nocy się stanie i chociaż nie powinno tak być, na samą myśl czułam jak mój żołądek powoli sie zaciska sprawiając, że robi mi się niedobrze. Stwierdziłam, że nie będę gorsza i również postanowiłam skupić swój wzrok na oczach Gerarda, jednak poległam po dosyć krótkim czasie spoglądając wszędzie byle nie na niego. Wszyscy pogrążeni byli w rozmowie starając się usłyszeć cokolwiek w dźwiękach muzyki. Tylko my, jak ostatni idioci, w klubie pełnym życia siedzieliśmy jak posagi nie reagując na jakiekolwiek bodźce.
Nagle Gerard odwrócił wzrok na Logana, wyostrzając go jeszcze bardziej. Wciąż nie rozumiałam dlaczego aż tak bardzo go nie lubi. -Słuchasz mnie w ogóle? - poczułam jego usta przy swoim uchu, które delikatnie go muskały. Mimo tego, że było mi dobrze, nie mogłam uciec od myśli, że Gerarda zrobiłyby to o wiele lepiej. Nie wiem czemu ich porównywałam.
- Um, tak. - powiedziałam, ale po chwili zrozumiałam o co mnie pytał. - Znaczy nie. Przepraszam, zamyśliłam się. - popatrzyłam na niego i delikatnie się odsunęłam.
- Spoko. - machnął ręką, a ja mimowolnie spojrzałam w stronę Gerarda, który widząc to, zaśmiał się cicho.
***
Po wypiciu szybkich kolejek, każdy ulotnił się wraz z rytmem coraz to głośniejszej muzyki, a ja zostałam sama z Loganem. Rozmawialiśmy o głupotach, tylko po to by zleciał nam szybciej czas. Nie byliśmy fanami takich klimatów i bardzo mnie ucieszyło to, że nie byłam sama.
W trakcie zabawnej dyskusji na temat jakiejś dziewczyny, która próbowała rozebrać Logana wzrokiem poczułam kogoś rękę na moich ramionach.
- Aww, ale z was urocze bestie
- Michael..
- Dobra, dobra już znikam wy seksowne zwierzaki. Nie połknijcie się z tej miłości!
- Przecież my nie...
- Ciii... - położył niedbale palec na moich ustach. - To tak na przyszłość. Czuje w powietrzu to napięcie seksualne, które mogłoby zabijać.
Popatrzylam na niego karcąco.
Popatrzylam na niego karcąco.
- No coo. Jezu, kiedy kłamiesz, to źle, jak mówisz prawdę, to jest jeszcze gorzej. - obruszył się i zaczął wpatrywać w jakiś punkt za mną - Ooo, zwierzyna na horyzoncie. Znikam, życzcie mi udanych łowów. - wymamrotał i zgubił się w tłumie tańczących ludzi.
Popatrzyłam rozbawiona na Logana, który również nie powstrzymywał już swojego śmiechu.
Złapałam za swojego drinka i przystawiłam szklankę do ust, ale ktoś szybko złapał za moją rękę i zabierając mi alkohol z dłoni, odstawił go z powrotem na blat. Nie był to Logan, ponieważ w dokładnie tym samym czasie bardzo zdenerwowanym wzrokiem wpatrywał się w coś nade mną.
- Patrzyłaś cały czas na niego? - poważny głos obił się o moje uszy i mimo głośnej muzyki rozpoznałam w nim Gerarda.
Podniosłam na niego wzrok i lekko podirytowana, a za razem zdziwiona pokręciłam przecząco głową, a potem ukradkiem zerknęłam na prawie pełną szklankę.
- Ktoś mógł coś do niego dosypać, kiedy nie widziałaś. - stwierdził, nie spuszczając przy tym oczu z twarzy Logana. Jakby podświadomie sugerował, że to właśnie anglik mógł to zrobić.
- Stary, byłem tu cały czas z nią. - warknął brunet i wstał.
- No właśnie.
- Chyba nie myślisz, że mógłbym to zrobić. Popierdoliło cię?
- Zaraz! Gerard, powiedz mi, od kiedy jesteś moją niańką? - również się podniosłam. Mimo ze piłkarz mógł mieć racje, ponieważ naprawdę nie patrzyłam co dzieje się z drinkiem, to zdenerwowałam się tym, że bez żadnych podstaw osądzał Logana.
- Zaraz! Gerard, powiedz mi, od kiedy jesteś moją niańką? - również się podniosłam. Mimo ze piłkarz mógł mieć racje, ponieważ naprawdę nie patrzyłam co dzieje się z drinkiem, to zdenerwowałam się tym, że bez żadnych podstaw osądzał Logana.
- Od kiedy sama nie potrafisz odróżnić kto jest dla ciebie odpowiedni, a kto nie. - stwierdził spokojnie.
- Aha, czyli ze ty jesteś dla mnie odpowiedni? - prychnęłam.
- Nigdy tak nie powiedziałem. Zdecydowanie nie jesteś w moim typie i nie bawię się w dziewczyny. - popatrzył na mnie z pogardą i nawet jeśli opinia kogoś takiego jak on nie miała dla mnie znaczenia; poczułam się zraniona. Spodziewałam się, że Gerard nigdy nie spojrzy na mnie w ten inny sposób. Swoją drogą nawet tego nie chciałam.
- No tak, wolisz te, które same wpychają ci się do łóżka. - wtrącił Logan uśmiechając się złośliwie.
Gerard spojrzał to na mnie, to na chłopaka i pokręcił głową jakby zawiedziony, mimo ze jego wyraz twarzy uformował się w coś na wzór obrzydzenia.
- No cóż... jesteście siebie warci. - mrugnął do mnie. - Później nie mów, że cię nie ostrzegałem, kochanie. Oh, a to pozwól, że mimo wszystko wezmę. - wskazał na szklankę i biorąc ją do ręki zniknął w drzwiach klubu.
- Pieprzony palant. - mruknął do siebie Logan, a ja wpatrywałam się w punkt, gdzie jeszcze przed chwila był piłkarz. Zastanawiałam się o co mu chodziło i dlaczego miałby mnie w ogóle ostrzegać przed kimś takim jak Logan. Stwierdziłam, że chłopak po prostu był pod wpływem alkoholu i zapewne jakichś używek. Słyszałam, że nie bardzo obchodzi go to, że w jego zawodzie to po prostu nie wchodzi w gre. Logan zaproponował żebyśmy podeszli do barku i zamówili nowe drinki, wiec tak tez zrobiliśmy. Upierał się, że chce za mnie zapłacić. Nie zadziałała tu moja niechęć do tego pomysłu, ponieważ w czasie kiedy ja się sprzeciwiałam on zdążył już wyciągnąć portfel i zwinnie wyjąć z niego dwa banknoty. Po czasie odebraliśmy swoje napoje alkoholowe i wróciliśmy do zamówionego dla nas wszystkich przez Gerarda stolika. Co dziwne, nikogo przy nim nie było. Omiotłam wzrokiem wszystko co było w zasięgu mojego wzroki w poszukiwaniu jakiejś znajomej twarzy, ale kiedy zrozumiałam, że nie przynosi to żadnych efektów, usiadłam obok nie odzywającego się Logana.
- Pieprzony palant. - mruknął do siebie Logan, a ja wpatrywałam się w punkt, gdzie jeszcze przed chwila był piłkarz. Zastanawiałam się o co mu chodziło i dlaczego miałby mnie w ogóle ostrzegać przed kimś takim jak Logan. Stwierdziłam, że chłopak po prostu był pod wpływem alkoholu i zapewne jakichś używek. Słyszałam, że nie bardzo obchodzi go to, że w jego zawodzie to po prostu nie wchodzi w gre. Logan zaproponował żebyśmy podeszli do barku i zamówili nowe drinki, wiec tak tez zrobiliśmy. Upierał się, że chce za mnie zapłacić. Nie zadziałała tu moja niechęć do tego pomysłu, ponieważ w czasie kiedy ja się sprzeciwiałam on zdążył już wyciągnąć portfel i zwinnie wyjąć z niego dwa banknoty. Po czasie odebraliśmy swoje napoje alkoholowe i wróciliśmy do zamówionego dla nas wszystkich przez Gerarda stolika. Co dziwne, nikogo przy nim nie było. Omiotłam wzrokiem wszystko co było w zasięgu mojego wzroki w poszukiwaniu jakiejś znajomej twarzy, ale kiedy zrozumiałam, że nie przynosi to żadnych efektów, usiadłam obok nie odzywającego się Logana.
- Czemu się nie odzywasz?
- Chciałabyś się kiedyś spotkać? - wypalił od razu, kiedy skończyłam swoje pytanie.
- Przecież prawie codziennie się spotykamy. - zmarszczylam brwi i napiłam się drinka.
- No tak, ale całą paczką.
- Chodzi ci o randkę, tak? Zaprosiłeś mnie właśnie na randkę? - uśmiechnęłam się na jego nieporadność, a w tym samym czasie moje serce odezwało się poprzez szybsze bicie.
Kiwnął głową.
Kiwnął głową.
- Tak, chyba właśnie to zrobiłem. Miało wyjść lepiej, ale trochę się zestresowałem. - zaśmiał się nerwowo. - W sumie nadal się stresuje, bo jeszcze mi nie odpowiedziałaś.
- Chętnie z tobą gdzieś wyjdę. - popatrzyłam na niego uśmiechając się życzliwe. Co mi szkodziło?
-Awww! Loritza idzie na randkę! - przed naszymi twarzami wyłonił się jeszcze bardziej pijany Michael. Zastanawiałam się jak on tego dokonał, ponieważ jeszcze chwile temu ledwo co chodził.
- Co? - spytaliśmy z Loganem w tym samym czasie.
-Ah, do tego mówicie synchronicznie! Postanowiliśmy to zignorować, ale ani ja, ani prawdopodobnie Logan nie wiedzieliśmy czym było stwierdzenie, którym czerwonowłosy nas określił. Postanowiłam zmienić temat, by Michael zajął się czymś innym i szybko zapomniał o tym, co przed chwilą usłyszał. Nie chciałam plotek, ponieważ między mną, a Loganem nic nie było.
- A jak tam laska, którą próbowałeś poderwać
- Weź, nawet mi o tym nie mów. - jęknął i usiadł obok mnie podpierając głowę rękami, ponieważ powoli przestawał nad nią panować . - Z tylu liceum, z przodu muzeum. - podzwiedzial zrezygnowanym tonem, który był zabawny, ponieważ przez nadmiar alkoholu we krwi Michaelowi niemiłosiernie plątał się język
- Co? - wybuchnęłam śmiechem.
- Co? - wybuchnęłam śmiechem.
- Ona ma chyba z czterdzieści lat! Jak się odwróciła, to... mówię ci, nawet od tylu bym jej nie brał, wiedząc co jest po drugiej stronie.
- Jesteś płytki, stary. - skomentował Logan, prawdopodobnie tylko po to by zobaczyć reakcje pijanego chłopaka.
- Kurwa, tez byś był gdybys ją zobaczył. Zawsze mówili, że po alkoholu wszystkie laski robią się ładniejsze. Pieprzony bullshit, ale może i lepiej. - westchnął i uprzednio na mnie spoglądając wyciągnął mi z ręki drinka i upił kilka łyków.
- Kurwa, tez byś był gdybys ją zobaczył. Zawsze mówili, że po alkoholu wszystkie laski robią się ładniejsze. Pieprzony bullshit, ale może i lepiej. - westchnął i uprzednio na mnie spoglądając wyciągnął mi z ręki drinka i upił kilka łyków.
- Przytulisz mnie? - powiedział głosem dziecka, a ja zaśmiałam się i wystawiłam ramiona, by mógł się we mnie wtulić. Popatrzyłam się szybko na Logana, który uśmiechając się, kiwał zrezygnowany głową.
- Spokojnie, nie powiem o tym Gerardowi. - szepnął mi do ucha sennym głosem. - Chyba by go zabi... - nie dokończył, a kiedy na niego spojrzałam, okazało się, że najzwyczajniej w świecie zasnął. Wstrzymałam na chwilę oddech na to co przed chwilą powiedział. Wiedziałam, że chodzi mu o moją "randkę", która jeszcze się nawet nie odbyła, a ja miałam już jej dość.
______
A czy wy jesteście team Loritza? ;D I co myślicie o pijanym Michaelu? Lepszy od trzeźwego? ahhaha, chociaż... nawet trzeźwy jest dość zabawny, raczej będzie nam dobrze rozbawiał bohaterów ;D
za wszelkie błędy i opóźnienie naprawdę przepraszam, ale jestem na wakacjach (W Barcelonie aaaa!!) wiec jest mi ciężko coś pisać a co dopiero opublikować, ale prosze udało mi się. Następny rozdział pojawi się dopiero za dwa tygodnie albo później. <3
Koooocham. No i ten zazdrosny Gerard <3
OdpowiedzUsuńKochana, koniecznie pozdrów ode mnie Barcelonę i powiedz jej, że wrócę! ;*
Gerard jaki zazdrosny :) Miłych wakacji :)
OdpowiedzUsuńNY
Wracam na bloggera z nowym opowiadaniem i mam nadzieję, że mogę liczyć na Twoją obecność. ---> https://jedna--noc.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńPozdrawiam P.
Co ja widzę?! <3 Jasne, ze możesz liczyć na moja obecność, nawet nie wiesz jak się ciesze, ze wracasz do pisania! <3
Usuń