sobota, 16 września 2017

020 One very problematic name - Gerard.

Kiedy wstałam, z początku zdziwiła mnie obecność Gerarda obok, ale po krótkiej analizie poprzedniego dnia wszystko stało się jasne. Piłkarz nadal spał w najlepsze, mimo że było już grubo po dziesiątej. Byłam zaskoczona, że obudziłam się tak późno i dziękowałam w myślach pani Melissie, która dała mi tygodniowe wolne, ze względu na to, że ostatnio praktycznie nikt do niej nie przychodził. Dziwiłam się tym, ponieważ nieraz potrafił być taki ruch, że nie dawałyśmy sobie rady nawet we dwie. Jednak był już środek września, a co za tym idzie, nadchodziły zimniejsze dni, a z nimi grypy, przeziębienia i inne znienawidzone tego typu cholerstwa, więc ruch powinien się zwiększyć. Chcąc zrobić coś dobrego, postanowiłam przygotować śniadanie i znaleźć leki na ból głowy, który spodziewałam się, że będzie dokuczał chłopakowi. Mówiąc szczerze, jego lodówka nie była zbyt bogata w różnorodne produkty, ale na szczęście znajdowało się w niej tyle jajek, ile potrzeba mi było na zrobienie jajecznicy. Mistrzem kuchni nie byłam, ale po niecałych piętnastu minutach nakładałam już danie. Jak na zawołanie, w dokładnie tym samym momencie, zza ściany wyłonił się wysoki blondyn. Nigdy nie można było mu odmówić tego, że jest niesamowicie przystojny, ale wtedy, kiedy stał tam w zupełnie samych bokserkach, z rozmierzwionymi włosami i zaspanym wzrokiem, wyglądał jak młody Bóg.
- Dzień Dobry, Maritzo. - wychrypiał porannym głosem, a ja poczułam jak przechodzą mnie deszcze w okolicach kręgosłupa.
Szybko jednak się opanowałam i po odpowiedzi na jego przywitanie, poinformowałam go o przygotowanych dla niego lekarstwach.
- To miłe, ale nie potrzebuje ich. Rzadko miewam kaca. - mrugnął.
- Niemożliwe. Ledwo co chodziłeś! - wypomniałam mu zdziwiona.
- A jednak. - zaśmiał się i usiadł przy talerzu.
Wkładając patelnię do zmywarki, usiadłam naprzeciw niego, sprawdzając przy okazji telefon.
Miałam jedną nieodebraną wiadomość.

Logan:
Pasowałoby ci dzisiaj o 19? ;)

Przygryzłam delikatnie wargę, próbując sobie przypomnieć o co mu chodzi. Po króciutkiej chwili zrozumiałam, że przecież dzień wcześniej umówiliśmy się na randkę.
Od razu wstukałam odpowiedź, lekko się uśmiechając.

Ja: 
Jasne. :)

Logan:
To przyjadę po ciebie, bądź gotowa. xx

-
Kultura wymaga tego, by nie używać telefonu przy stole, moja droga. - usłyszałam głos Gerarda, który lekko mnie przestraszył, dlatego kiedy się wzdrygnęłam, uderzyłam kolanem w stół. 
Oczywiście Pique widząc to, zaniósł się donośnym śmiechem.
- Nie zapominaj kto przygotował ci śniadanie i zabrał cię z jakiegoś zadupia kompletnie nawalonego i zaćpanego. - mrugnęłam do niego zadowolona z tego, że wreszcie nasza słowna potyczka zakończyła się moim zwycięstwem.
- Skąd wiesz, że ćpałem? - spytał podejrzliwie, a ja złapałam się za kolano, które wciąż mnie bolało.
- A robiłeś to? - zgrabnie uniknęłam odpowiedzi, by Pique nie miał kolejnego powodu do księgi "Dlaczego nienawidzę Logana".
- Tak. - przyznał i jak gdyby nigdy nic zajął się jedzeniem.
- Jesteś piłkarzem. Czy nie jest to przypadkiem dla was zabronione? Z resztą, to w ogóle jest zabronione. - wzięłam kęsa i ponownie uwiesiłam swój wzrok na ciemnym blondynie.
- Jest, ale nie mam z tym problemu. Potrafię nad tym zapanować. Jeśli nie chcę, to nie wciągam. Swoją drogą powiedz mi, wyglądam jakbym przejmował się tym, że to zabronione? - wzruszył ramionami i powrócił do jedzenia.
Uznałam to za koniec rozmowy. 
Nie wspomniałam tamtego poranka o jego nocnym wyznaniu, kiedy leżeliśmy już razem w łóżku. Planowałam w ogóle nie poruszać tego tematu. Wydawał się jakby o tym zapomnieć, dlatego bylo mi to na rękę. Byl wtedy pijany i nieświadomy, więc mówił głupoty. Wmawiałam sobie, ze taka wersja mi odpowiada, mimo ze w środku krzyczałam, aby okazało się inaczej i naprawdę sprawiałam, ze stawał się lepszy. Fakt, nie był już taki cięty na każdego, a w tym na mnie, ale nie wiem czy poza tym cokolwiek jeszcze się w nim zmieniło. W końcu dzień wcześniej zaciągał do łazienki nieznaną sobie dziewczynę. Cały czas zastanawiałam się czy nie boi się, że złapie kiedyś przez to jakiegoś syfa. No chyba, że już za późno.
Po późnym śniadaniu podziękowałam Pique za to, że mnie przenocował i poinformowałam go, że będę się już zbierać. Zegar wskazywał powoli na czternastą, dlatego miałam coraz mniej czasu na przygotowanie. Mimo że nasza randka zaczynała się o dziewiętnastej, wolałam być gotowa trochę szybciej. 
- Dzięki za wczoraj. - powiedział, kiedy ubierałam swoje buty przy drzwiach wyjściowych. - Podziękuj też Loganowi. 
Moje serce zabiło mocniej. Gerard wiedział, że idę z nim na randkę? Nie miałby skąd, no chyba, że Michael zdążył już podzielić sie z nim tą nowiną. Zrozumiałam jednak, że to niemożliwe, a nawet jeśli, to Pique nie bardzo by się tym przejął. Bo po co, skoro łączyła nas wyłącznie umowa? 
Zresztą Michael upewniał mnie, że Gerard z jego ust nigdy się nie dowie. 
- Jasne, przekaże. I nie ma za co. - uśmiechnęłam się lekko. - Przyjaciele sobie pomagają. - palnęłam po chwili. 
- Więc jesteśmy przyjaciółmi? 
- Ja... No wiesz spędzamy teraz dużo czasu i myślałam, że... - zaczęłam się plątać. 
Jak głupia byłam, by myśleć, że Pique ma mnie za przyjaciółkę? 
- Spokojnie. - zaśmiał się. - Pasuje mi to, przyjaciółko. 
Chłopak posłał w moją stronę szczery uśmiech i kim bym była, gdybym go nie odwzajemniła? Spojrzałam na niego ostatni raz i chwilę potem zniknęłam za drzwiami jego domu.
Wciąż z wielkim bananem na twarzy pokierowałam się w stronę przystanku autobusowego. 

                                       ***

Kiedy pojawiłam się w mieszkaniu, nikogo w nim nie zastałam. Isaac zostawił mi jedynie małą, niebieską karteczkę, przyczepioną przez niego na lodówkę magnesem, który kiedyś doczepiony był do jakiegoś jogurtu dla dzieci. Isaac bardzo je lubił. Oznajmił mi w niej, że do dnia następnego nie pojawi się w domu, ponieważ będzie cały czas u Jessy. Obchodzili rocznicę, dlatego nie przewidywał powrotu na noc. 
Uśmiechnęłam się radośnie, ponieważ naprawdę cieszyłam się z ich związku. Co prawda wolałabym dowiedzieć się w trochę inny sposób, ale liczyło się to, że w ogóle do tego doszło. 
Z tego co wiedziałam Cassadra również miała w tym dniu plany, które w pełni obejmowały niedawno poznanego przez nią chłopaka. Amber zaś wyjechała razem ze Stilesem poza miasto, a to co robiła Madeline nie interesowało mnie na tyle, by musieć o tym wiedzieć. Każdy więc miał coś do robienia. 
Włączając stojące w kuchni radio, przeniosłam się do swojego pokoju, by wybrać coś ładnego.
Prawdę mówiąc nie wiedziałam gdzie Logan postanowi mnie zabrać, dlatego nie bardzo też potrafiłam dobrać odpowiedni ubiór. Stwierdziłam, że odpuszczę sobie sukienkę i tym razem postawie na spódnicę, która była moim pierwszym zakupem w Manchesterze, kiedy Pani Melissa wręczyła mi moją pierwszą w życiu wypłatę. Nie mając kierowcy poprosiłam wtedy Isaaca o podwózkę do centrum, pod pretekstem niechęci do zrobienia obiadu. Wystarczyło tylko mymówić nazwę "KFC" i nie musiałam już dłużej go namawiać. 
Niestety przez to, że tak naprawdę pojechaliśmy do galerii handlowej, chłopak już nigdy więcej nie zgadzał się na obiady na mieście. Nawet, jeśli naprawdę miałam ochotę na kubełek pełen nuggetsów.
Złapałam, więc za wcześniej wspomnianą, kwiecistą spódnice i dopasowaną do niej bluzeczkę, po czym udałam się do łazienki, by wziąć prysznic. Przy okazji umyłam włosy, mimo że wciąż były świeże i tak naprawę nie musiałam jeszcze tego robić. Kiedy skończyłam je suszyć, wskazówka na zegarze pokazała równą siedemnastą. Miałam więc wystarczająco dużo czasu, by się pomalować i zrobić coś niekonwencjonalnego z moimi wiecznie prostymi i rozpuszczonym włosami. Myślałam nad jakimś upięciem, ale najpierw zajęłam się twarzą. 
Po jakiejś godzinie znajdowały się na niej baza, podkład, puder i spray utrwalający. Zaś na oczach pomarańczowy i ciepłe odcienie brązu, które idealnie pasowały do mojego ubioru. Wzbogaciłam je też o cienką, matową kreskę czarnym eyelinerem. 
Po skończeniu fryzury byłam już gotowa, dlatego włączyłam telewizor i usiadłam na kanapie. 
Z każdą munitą czekania na dziewiętnastą, z niewiadomych przyczyn, czułam jak wzrasta we mnie stres, ale za razem podekscytowanie. 
Tylko, że zamiast przede wszystkim myśleć o Loganie, z którym spędzić miałam miły wieczór, w mojej głowie przewijało się wciąż jedno, bardzo problematyczne imię - Gerard. 

                                       *** 

Dokładnie równo o dziewiętnastej usłyszałam pukanie do drzwi. Uśmiechnęłam się, ponieważ wiele razy podczas naszych rozmów wspominałam Loganowi, jak bardzo nienawidzę dzwonka do drzwi, którego Isaacowi nie chciało się wymieniać. Spodziewałam się, że tak samo jak w przypadku lustra - w najbliższej przyszłości będę musiała zająć się tym sama. Kochałam Isaaca, ale nieraz miałam ochotę go udusić. Wielokrotnie podziwiałam Jessice, która tak dzielnie wytrzymywała jego nieznośne dla mnie lenistwo. 
Wyciszając telewizor, wstałam i poszłam otworzyć chłopakowi. 
Wyglądał naprawdę dobrze i elegancko, czyli tak, jak jeszcze nie miałam okazji go widzieć. Miał naprawdę ładnie ułożone włosy, mimo że było w nich coś z tak zwanego "artystycznego nieładu", który zaburzał całą harmonię fryzury. Przyłapałam się na tym, że przez sekundę starałam się porównać go do Pique, ale ta myśl uleciała ze mnie wraz z jego ustami, które delikatnie ułożyły się na moim policzku. 
- Wezmę tylko torebkę i idziemy. - uśmiechnęłam się i widząc, że przytakuje udałam się po wspomnianą rzecz. 
Kiedy stwierdziłam, że mam już wszystko czego potrzebuje, ruszyliśmy w stronę jego samochodu. 
- Więc, gdzie jedziemy? - spytałam siedząc już w aucie, podczas gdy Logan zapinał swoje pasy. 
- W kinie grają fajny film, więc pomyślałem, że możemy na niego pójść. Zarezerwowałem tez miejsce w restauracji, gdzie zjemy potem kolacje. Co ty na to, kochanie? - spojrzał na mnie na sekundę, po czym włączył silnik i wyjechał z parkinku znajdującego się przed kamienicą. 
- Brzmi dobrze. - uśmiechnęłam się, mimo że liczyłam na coś bardziej oryginalnego. 
Cóż, kino i restauracja to niezbyt kreatywny pomysł, ale nie mogłam go skreślać już na samym początku. Wierzyłam, że film, na który właśnie jechaliśmy jest naprawdę dobry i miło spędzimy czas we dwoje. Bo przecież o to przede wszystkim chodziło. 

________
I jak tam? Ciekawi mnie, co myslicie na temat relacji Maritzy z Loganem (albo posługując się shipem dziewczyn i Michaela - o Loritzie) Jesteście za czy przeciw, hmmm? ;D Jak sądzicie, randka to będzie niewypał tak jak spodziewa się tego Mari czy może jednak nasz Logan znajdzie sposób, by się obronić? I co najważniejsze czy Geri o niej wie, a jeśli tak to czy ma z tym problem? ;D
Czekam na komentarze i do następnego <3

6 komentarzy:

  1. Kochanie? Chyba coś mu się pomyliło! :D
    Jeśli Gercio nie wie o randce to na pewno się o niej niedługo dowie i wtedy może być ciekawie :D ogólnie proponuje Loganowi wziąć się za inną dziewczynę, bo z tego raczej nic nie będzie na dłuższą metę. :D
    Czekam na kolejny rozdział i ściskam mocno! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha, okay mamy pierwszą antyfanke tego połączenia ;D hmm, zobaczymy co będzie, a może Loritza zagości na dobre? ;D
      również ściskam, kochana <3

      Usuń
  2. Powiem (a raczej napiszę) krótko i na temat: mam nadzieję, że pojawi się tam Gerard i zrobi z Loganem porządek, bo z całym szacunkiem, ale Loritza nie ma prawa bytu. ;D
    Czekam na następny i przesyłam buziaki, kochana! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy Logan naprawdę jest tak zły? A może dajcie mu szanse, hahaha. No bo nikt tu jeszcze nie powiedział, ze Gerard ma jakiekolwiek plany w kierunku Mari (nie wliczając ich umowy). Pamietajmy jaki Pique jest z charakteru i czego przede wszystkim szuka u dziewczyn ;D

      Usuń
  3. Ja tam bardziej jestem team Geritiza :b I niech ten Logan pochamuje swoje marzenia, a Geri niech się długo nie ociaga i niech walczy o Maritizę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I mamy nowy ship! ;D Trzecia osoba przeciwko Loganowi! no ja nie wiem o co wam chodzi, ahahahha. Ah, no ten Geri, a może on nie ma w planach walczyć o Mari, hmmmm ;D no, ale ja nic nie mówię!

      Usuń

      Usuń

Doceniam każdy Twój komentarz, dziękuje! ♡