wtorek, 22 listopada 2016

008 Go to the bathroom.

Rozejrzałam się dookoła, pospiesznie przecierając wierzchem dłoni swoje zaspane oczy. Odetchnęłam jednak cicho z ulgą, kiedy zorientowałam się, że znajduje się w domu Gerarda.
Ten fakt nie powinien mnie uspokoić, 
Mniejsza. 
Podniosłam się z wygodnego łóżka, po czym dojrzałam, że na krześle przy drewnianym biurku, znajdują się równo ułożone ubrania.
Moje ubrania.
Przełknęłam gorączkowo ślinę i dopiero po chwili dotarło do mnie, że byłam w za dużej o jakieś trzy rozmiary koszulce, która pachniała dość mocno męskimi perfumami, miałam też na sobie męskie, czarne bokserki. Przebrał mnie, a to musiało oznaczać, że wrócił jeszcze później, kiedy już zasnęłam. Poczułam się dość niekomfortowo na samą myśl, że widział mnie nago. Mogłam się założyć, że oblałam się rumieńcami i mimo, że nikt mnie nie widział, to odruchowo zasłoniłam twarz prostymi już włosami.
Nie przebrałam się, tylko wyszłam z pokoju kierując się do salonu, w którym jak sie okazało, nikogo nie było. Poszłam więc ogarnąć się do łazienki, by móc potem wrócić spokojnie do domu. Założyłam swoje ciuchy, odkładając rzeczy Gerarda na szafkę, znajdującą się obok umywalki, rozczesałam niechlujnie włosy palcami, bo nie byłam do końca przekonana czy będzie posiadał szczotkę do włosów. Nie miałam też w planach grzebać mu po szafkach, nie chciałam oczywiście żeby się zdenerwował. Kiedy przemywałam twarz wodą, usłyszałam, że ktoś krząta się po salonie, otworzyłam dość energicznie drzwi, trafiając w coś, co przechodziło obok nich albo raczej w kogoś.
- Kurwa! - usłyszałam żałosny, donośny jęk mężczyzny.
- Jezu. - złapałam się za klatkę piersiową, będąc zaskoczona czyjąś obecnością, po czym zaczęłam starać się pomóc osobie, w którą uderzyłam drzwiami, ponieważ właśnie leżała na podłodze zwijając się z bólu. - Przepraszam. - wyjąkałam, a kiedy zobaczyłam w jakie czułe miejsce trafiłam mężczyznę, który dalej się nie podnosił, miałam ochotę uderzyć się mentalnie w twarz.
Gdy wreszcie wstał, unikając mojej jakiejkolwiek pomocy, popatrzył na mnie podejrzliwie.
- Kim jesteś i dlaczego atakujesz mojego kutasa?
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
- Ugh, ehm-jestem Maritza. - wystawiłam w jego stronę rękę, na którą jedynie popatrzył, więc powoli i niezręcznie ją zabrałam.
- Nie powiedział ci żebyś od razu po obudzeniu wyszła? Wie, że nie mam ochoty patrzeć na laski, które - przestudiował moje ciało wzrokiem. - pieprzy.
Zachłysnęłam się powietrzem, po czym popatrzyłam na niego wielkimi oczami.
- Że co proszę? Żartujesz sobie?
Jasne, że żartuje. Żartuje, prawda?
- Spokojnie, nie przyjdzie z treningu, dopóki nie upewni się, że cię tu nie ma. - zaśmiał się z przekąsem. Czy ja znalazłam chłopaka dla Madeline?
- A kim ty jesteś? - przekręciłam zniesmaczona lekko głowę w lewą stronę, wlepiając w niego wyczekujące spojrzenie.
- Przyjacielem kolesia, z którym się pieprzyłaś.
I właśnie w tym momencie mnie oświeciło. Uznał mnie po prostu za jedną z dziewczyn, z którymi Gerard sypiał.
- Słuchaj, wyjaśnijmy coś sobie. - założyłam kosmyk włosów za ucho. - Z nikim nic tu nie robiłam.
- Jak-co-nie?
Widać było, że lekko się zmieszał, a ja przez to nabrałam większej pewności siebie.
- Nie wiem co i z kim Gerard robi i w sumie to w ogóle mnie to nie obchodzi, przenocowałam tu tylko i jeśli mi pozwolisz, to sobie już pójdę. - odwróciłam się, złapałam za swoje buty i już miałam wychodzić.
- Czekaj. - pociągnął mnie lekko za ramie, przez co znów stałam odwrócona w jego stronę. - Nie pieprzy.. w sensie nie spał z tobą? Nic nie robiliście? No wiesz-seks? - podrapał się wolną ręką po karku, bo prawa wciąż spoczywała na moim ramieniu. Złapałam lekko za nią z zamiarem ściągnięcia jej, ponieważ przez pewną chwilę jego uścisk był zdecydowanie za mocny, ale pewnie tego nie zauważył.
- Wróciłem frajerze! - nim zdążyłam to zrobić i odpowiedzieć chłopakowi, który w dalszym ciągu mi się nie przedstawił, po całym domu rozległ się donośny głos piłkarza z towarzyszącym trzaskiem drzwi.  - Maritza? - lekko spoważniał, przyglądając się mi i mężczyźnie obok mnie.
Jego wzrok skierował się na dłoń chłopaka, później niego samego, a na końcu na mnie, by po chwili znów wrócić do ręki, a następnie po raz kolejny mnie. Zmarszczył lekko brwi i zwilżył mozolnie usta językiem. W dalszym ciągu mi się przyglądał, myśląc nad czymś poważnie, jakby w jego głowie właśnie toczyła się jakaś bitwa.
- Co tu jeszcze robisz? - chłodny i stanowczy ton obił się brutalnie o moje uszy, dzięki czemu moje serce zaczęło szybciej pracować. - M-mówiłem żebyś poszła do domu. - zawiesił się na chwilę, jednak dokończył swoją wypowiedź równie ostro jak poprzednią.
Nie wiedząc do końca co zrobić - bo przecież nic takiego mi nie mówił - złapałam ponownie za buty, które w momencie pociągnięcia mnie przez nieznanego za bark wypadły z moich rąk, odwróciłam się w stronę drzwi i wyszłam słysząc jedynie parsknięcie i ciche "a nie mówiłem", które wydobyło się z ust nikogo innego jak nieznanego.


***

Przez kolejne dni nie miałam kontaktu z Gerardem i nawet nie kwapiłam się do tego, by takowy z nim mieć. Przyjaciołom wcisnęłam bajkę, że spałam u nowo poznanych koleżanek, a potem zostało mi już jedynie słuchać przeprosin każdego z nich. Oczywiście zorientowali się, że mnie z nimi nie było, ale i tak mimo to nikt nie rwał się by mnie poszukać. Nie wiedziałam teraz czy to dobrze, czy może jednak źle. Zaczęłam jednak stawiać na to pierwsze ze względu na poznanie Cassandry i Jessicy i na to, że przynajmniej sama, poprzez własne doświadczenie upewniłam się, że Gerard, którego widziałam niczym nie różnił się od opowieści, które zostały mi przedstawione i, że naprawdę jest dupkiem, za jakiego ma go każdy.
Uśmiechnęłam się, nabijając się z własnej głupoty, bo jeszcze tydzień temu broniłabym go mówiąc, że wszyscy źle go oceniają. Moja głupia mina nie umknęła uwadze Logana, który popatrzył na mnie podejrzliwie.
- Co? - mruknęłam, a głowy wszystkich w pokoju automatycznie skręciły w moją stronę, odrywając ich przez to od oglądanego przez nas filmu.
- O czym myślisz?
- Zakochała się. - wtrącił Michael nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
- Albo się z kimś pieprzyła. - odezwał się Stiles z pełnymi ustami. Amber uderzyła go w umięśnione ramie, a ja nie wiem czy to ze względu na treść jego wypowiedzi, czy fakt, że nie przełknął jedzenia zanim coś powiedział.
- Co? Nie? - zrobiłam zniesmaczoną minę, uprzednio robiąc się gorąca na twarzy.
- Czyli tak. - Isaac położył rękę na mojej głowie i rozczochrał moje włosy.
- Boże-nie-stop błagam. - złapałam za jego sporą dłoń i uderzyłam go nią w twarz, na co każdy zareagował śmiechem. - Może-cholera wróćmy do filmu.
Wszyscy przytaknęli rozbawieni całą sytuacją i ponownie skupili się na seansie. Lubili sprawiać, że stawałam się zawstydzona, co czasem działało na nerwy, a czasem zwyczajnie bawiło, bo udawało im się to z niebywałą łatwością.
Mimo, że każdy miał oczy skierowane w stronę telewizora, to miałam nieodparte wrażenie, że ktoś wbija we mnie swój natarczywy wzrok. Rozejrzałam się niepewnie po pomieszczeniu, spoglądając na wszystkich po kolei. Nikt podejrzanie na mnie nie spoglądał i już miałam powrócić do filmu do momentu, w którym moje brązowe tęczówki nie napotkały się z błękitnymi Gerarda. Widać było, że nad czymś myślał, a jego twarz przybrała lekko zirytowany wyraz. Odwrócił po pewnym czasie wzrok, a ja zmieszana powróciłam do oglądania. Po dwóch minutach przyszła do mnie wiadomość, więc starając się nie wiercić, wyciągnęłam urządzenie z tylnej kieszeni i odblokowałam je.
Zmarszczyłam niekontrolowanie brwi, widząc, ze jest ona od Gerarda, który zapisał w moim telefonie swój numer. Zaczęłam zastanawiać się co jeszcze ciekawego robił, podczas gdy u niego spałam.

Gerard: Wyjdź do łazienki.

Że co kurwa?