sobota, 21 października 2017

025 The offer is out of date!

Wczoraj zawitał u mnie Logan, który dopiero po dwóch dniach od festiwalu zebrał się na to, by mnie przeprosić. Mimo to, wyznaję zasadę, że lepiej późno niż wcale, więc bez zbędnych ceregieli wybaczyłam chłopakowi. Wcale nie spędziłam wtedy złego wieczoru, dlatego postanowiłam nie wszczynać niepotrzebnych kłótni, szczególnie, że za tydzień razem z Gerardem i jego ojcem jedziemy na spotkanie z zarządem jakiegoś klubu. Pique nie kwapił się, by wytłumaczyć mi kim są i po co w ogóle odbywa się to spotkanie, ale to prawdopodobnie dlatego, że nic bym nie zrozumiała. Starcza mi tyle, ile już wiem. Loganowi musiałam powiedzieć, że razem z Melissą szukamy sponsora dla jej apteki. Nie było to stu procentowe kłamstwo, ponieważ pani Bernabeu faktycznie kiedyś mi o tym pomyśle wspominała. Pisząc się na związek z anglikiem wiedziałam, że będę zmuszona nieraz zagiąć prawdę na rzecz układu z Gerardem i to właśnie był ten moment. Faktycznie, trochę dziwne dla innych może wydawać się, to, że razem z piłkarzem wyjeżdżamy w tym samym czasie, ale przecież zdążają się przypadki, prawda?
Tego dnia szefowa nakazała, bym do pracy przyszła dopiero o jedenastej, przez co mój poranek nie odbywał się w biegu, jak zwykł przeważnie. Po odbyciu porannej toalety, poszłam do kuchni, w celu zrobienia sobie śniadania. Spojrzałam na przedpokój i ku mojemu zdziwieniu, zobaczyłam buty Isaaca. O tej porze zwykle powinien być już w pracy, jednak może dostał lub wziął sobie wolne. O obecności chłopaka w domu utwierdził mnie trzask w jego pokoju. Dźwiękiem przypominało to łamiące się drewno, więc przeszła mnie myśl, że po prostu złamał wieszak. 
Postanowiłam do niego pójść. 
- Wyjeżdżasz gdzieś? - spytałam zdezorientowana, widząc wielką walizkę, która leżała dokładnie na środku jego pokoju. 
- O, Mari? - on także był zdziwiony moją obecnością w domu. 
Kiwnęłam głową i wciąż czekałam na jego odpowiedź. 
- Właśnie... Miałem porozmawiać z tobą, jak wrócisz z pracy, no ale jak już jesteś. - urwał i zrobił TĄ minę. 
Znałam ją bardzo dobrze. Po raz pierwszy zobaczyłam ją, kiedy po niedługim czasie, odkąd się wprowadziłam Logan postanowił przemalować ściany w swoim pokoju. Kiedy niósł farbę, jej wieczko ześlizgnęło się z puszki, ponieważ niedokładnie ją zamknął i niedość, że zrobił nią długi pasek na podłodze przez środek przedpokoju, to oblał nią moje nowe wtedy buty. 
Utwierdziło mnie to więc w tym, że nie będę zadowolona z tego co miałam zaraz usłyszeć.
- Więc? - pogoniłam go, ponieważ stawałam się coraz bardziej niecierpliwa. 
- Mari. - wstał i rzucił w kąt złamany w pół wieszak  - Wyprowadzam się. 
- Co? - czułam jak zastygam w miejscu. 
- Razem z Jessie. - dodał. - Nasz związek trochę już trwa i ja naprawdę ją kocham, dlatego wpadliśmy na ten pomysł już jakiś czas temu. 
- To... świetnie. - powiedziałam lekko zmieszana. 
Czułam się dziwnie. Cieszyłam się z tego, że postanowili żyć razem, jednak jakaś część mnie wręcz krzyczała i zastanawiała się jak ja poradzę sobie sama w tym wielkim mieszkaniu. Bądź co bądź, moja wypłata nie powalała. 
- Przepraszam, wiem dobrze w jakiej okropnej sytuacji cię stawiam. - wyznał, a ja nie mogąc się powstrzymać przyznałam mu rację. 
- Znajdę kogoś. - zapewniłam go z lekkim uśmiechem. - Przynajmniej się postaram. - dopowiedzialam po czasie. - Dam ogłoszenie na jakąś stronę, ktoś powinien się odezwać. 
- Pomogę ci. - zaproponował odrazu, dlatego nie marnując czasu poszliśmy razem po mojego laptopa, a następnie zaczęliśmy pisać ogłoszenie. 
Miałam tylko nadzieję, że to będzie równie łatwe, jak mi się wydawało.   

                                          *** 

Pierwszą rozmowę z moim potencjalnym współlokatorem miałam odbyć już następnego dnia. Mówiąc szczerze, nie myślałam, że ktoś tak szybko się odezwie. Nie wierzyłam, że ktokolwiek w ogóle to zrobi. Rozmowa oczywiście miała odbyć się w mieszkaniu. Umówiliśmy się z Isaaciem, że będzie mi towarzyszył, ale sprawy z Jessie okazały się w późniejszym czasie być dla niego ważniejsze. 
Tak więc była godzina czternasta, a ja siedząc na kanapie i popijając herbatę, czekałam aż wybije wpół do piętnastej. 
Czas oczekiwania zleciał mi dość szybko, dlatego po krótkiej dla mnie chwili po mieszkaniu rozniósł się znienawidzony przeze mnie dźwięk dzwonka. Z wymuszonym uśmiechem wstałam i pognałam do przedpokoju. Moim zadaniem było grać jak najmilszą, by nikogo w żadnym wypadku nie odstraszyć. 
Przekręciłam zamek i uchyliłam drzwi. 
- Cześć. - usłyszałam zanim jeszcze zobaczyłam kto przede mną stoi. 
Był to wysoki, ciemnowłosy mężczyzna. Miał czarną, skórzaną kurtkę, tego samego koloru spodnie, buty i o zgrozo - paznokcie. 
Jak mieć pecha, to na całego. 
- Witam. - odpowiedziałam niepewnie i orientując się, że dalej stoimy w przedpokoju, zaprosiłam go wgłąb mieszkania. 
- Tutaj jest salon. - wskazałam na przestań wokół nas, kiedy już weszliśmy. 
- Zauważyłem. - mruknął, ale starałam się to zignorować. 
- Za tamtymi drzwiami. - pokazałam palcem na, już niedługo, były pokój Isaaca. - Jest właśnie wolne pomieszczenie. Jeśli byś się zdecydował, będzie twoje. - powiedziałam, w duchu błagając, by mieszkanie mu się nie spodobało i zmienił zdanie. 
- Jest tu piwnica? - powiedział po chwili ciszy. 
- Słucham? - spytałam, ale od razu odpowiedziałam, ponieważ dobrze zrozumiałam pytanie. - Ym, tak. Jest.
- Piwnica interesuje mnie najbardziej. - dodał, a ja przełknęłam ślinę. 
Rozglądnął się jeszcze trochę, wszedł do pokoju Isaaca, tam również trochę pooglądał i wrócił do salonu. 
- Oddzwonie do ciebie. - poinformował mnie z dość dziwnym wyrazem twarzy. - Do zobaczenia. - i nie czekając na moją odpowiedz, zniknął za drzwiami. 
- Mam nadzieję, że tego nie zrobisz. - mruknęłam, a następnie z rezygnacją rzuciłam się plackiem na kanapę i wyciągając telefon szybko zablokowałam jego numer.
To zdecydowanie było trudniejsze niż mi się wydawało. 
Około dwie godziny później otrzymałam kolejny telefon od osoby chętnej zobaczyć mieszkanie. 
Chciałam mieć to z głowy, dlatego pół godziny później odbyłam spotkanie z następnym potencjalnym współlokatorem. Niestety okazał się być to około siedemdziesięcioletni mężczyzna, który miał problemy ze słuchem. Byłam pewna, że naszą rozmowę usłyszało pół bloku. 
Zrezygnowana po następnej rozmowie, która również była klapą, darowałam sobie dalsze poszukiwania i zamawiając sobie wielki kubeł chińskiego jedzenia, owinięta w koc i oglądająca nowe odcinki serialu ignorowałam dzwoniący telefon. 
Ktoś chyba naprawdę bardzo mocno chciał wynająć to mieszkanie. 
Zdenerwowana tym, że osoba ta nie przestaje złapałam za telefon i szybko odebrałam. 
- Oferta nieaktualna! 
- Jaka oferta? - usłyszałam i szybko sprawdziłam kto do mnie zadzwonił. Tak jak stwierdziłam po głosie - był to Pique. 
- Przeparszam. Pomyliłam cię z... kimś innym. 
- Czyli z kim? - spytał. W tle usłyszałam radio, więc chyba właśnie prowadził.
Odpowiedzialnie, jak zawsze. 
- Isaac się wyprowadza, a ja szukam współlokatora. 
- Co robi? Dlaczego? 
- Jessie. 
- Wszystko jasne. - zaśmiał się. - Kandydaci byli aż tak źli, że zostałem tak niemiło potraktowany zanim się jeszcze odezwałem? 
- Żebyś wiedział. - westchnęłam. - Najpierw jakiś satanista z zamiłowaniem do piwnic, później głuchy staruszek, a na samym końcu szesnastolatka, która uciekła z domu. - jeknęłam i wepchnęłam do ust porcję makaronu. 
- Dobra, zwracam honor. - próbował powstrzymać śmiech. Nie szło mu jednak zbyt dobrze. 
- Po w ogóle dzwonisz? - spytałam, bo faktycznie jednak po coś musiał to zrobić. 
- To już nie mogę zadzwonić do mojej narzeczonej bez żadnej okazji? 
- A tak na serio? - wywróciłam oczami. 
- Ćwiczyłaś na spotkanie w Londynie? 
- Cholera, zapomniałam. Nie miałam kiedy. - westchnęłam.
- Rozumiem, poćwicz to, mała. 
- Poćwiczę, duży. - przedrzeźniłam go. - Spadam, bo przez ciebie nie obejrzałam pół odcinka mojego ukochanego serialu. - powiedziałam z wyrzutem i zasmialam się. 
- Oh, wybacz. Do zobaczenia za tydzień. 
- Tak, do zobaczenia. 


____________
Taki nijaki, bo nie miałam na niego pomysłu, a musiałam napisać rozdział o wyprowadzce Isaaca.
Do nastepnego, kochani <3