sobota, 15 lipca 2017

017 Find yourself a fucking room.

Przecisnęłam się między dwoma wysokimi i spoconymi mężczyznami, a później prawie straciłam głowę, kiedy jeden z kibiców z wielką gracją zamachnął się flagą Manchesteru United zatrzymując ją praktycznie milimetr przed moimi oczami. Przeprosił mnie przestraszony, a ja jedynie kiwnęłam na niego ręką i zaczęłam szukać przyjaciół. Rozglądnęłam się, a po chwili zobaczyłam Cassy i Jessice, które właśnie siadały na trybunach. Uśmiechnęłam się szczęśliwa, że nie będę musiała narażać się już na utratę jakiejkolwiek części ciała i ruszyłam w ich stronę.
- Hej dziewczyny. - przywitałam się i usiadłam na swoje miejsce.
- No hejka. - uśmiechnęła się czerwonowłosa, a zaraz po niej Jessica.
- Co robiłyście wczoraj? - spytałam i wyciągnęłam telefon z torebki żeby zobaczyć która godzina, a później zdjęłam marynarkę, ponieważ przez natłok ludzi zrobiło mi się bardzo ciepło.
- Nic ciekawego. - wzruszyła ramionami Cassandra.
- Jasne, przyznaj się jej teraz gdzie byłaś wczoraj w nocy BEZ NAS i co robiłaś również BEZ NAS. - skomentowała jej odpowiedź brunetka, a ja słysząc to spojrzałam na nią wyczekująco.
- No ok. Poznałam chłopaka. Fajnego chłopaka i tak jakby... coś robiliśmy. - zarumieniła się, a ja rozszerzyłam oczy.
- NIE. Suko, jak mogłaś nie powiedzieć! - udałam obrażoną, mimo że w rzeczywistości byłam podekscytowana jej nowiną.
- W nocy byłam zajęta! - powiedziała na swoją obronę. - A dzisiaj byliśmy razem na kawie, więc tak jakby też nie mogłam.
Odpowiedziałabym jej gdyby nie to, że przy moim uchu rozległ się pisk Jessicy zwracający uwagę kilku ludzi niedaleko nas. Trochę przy sobie chłopak przed nami, który właśnie jadł nachosy skomentował jej zachowanie w dosyć niemiły sposób odwracając się na chwilę w naszą stronę i używając niemiłych określeń pod jej adresem. Oczywiście usłyszała to i wykorzystując sytuację wystawiła w jego kierunku środkowy palec, co było typowe. Następnie znów wróciła do rozbawionej tą sytuacją Cassandry.
- O MÓJ BOŻE. Tego mi nie powiedziałaś! To już na poważnie?
- Nie wiem czy na poważnie, ale podoba mi się. - odpowiedziała szybko.
- Rumienisz się! - zauważyłam, ponieważ faktycznie to zrobiła, kiedy tylko powiedziała o swojej sympatii względem nieznanego nam jeszcze chłopaka.
Dziewczyna od razu złapała się za twarz i poczerwieniała jeszcze bardziej.
- A ty? Co było tak ważne, że nie mogłaś się wczoraj spotkać? - odwróciłam się do Jessy, która w dalszym ciągu przejęta była nową znajomością naszej przyjaciółki.
- Już ci mówiłam, że byłam u babci.
- Ja też ci już mówiłam, że w to nie wierzę. - puściłam jej oczko.
Podejrzewałam, że ona również ma kogoś na oku, ale nie chce się nam przyznać.
 - Dobra, skoro, nie wiadomo czemu, nasza rozmowa zaczęła przypominać kółko zwierzeń, to powiedz szczerze. - odwróciła twarz w moją stronę czerwonowłosa Cassandra, a zaraz po niej zrobiła to Jessy.
- Przyszłyśmy tu dlatego, że tak bardzo nienawidzisz piłki nożnej co, tak na marginesie, mówiłaś nam milion razy czy dlatego, że twój przystojny bad boy piłkarz gra w jednym z tych klubów?
- Właśnie. - przytaknęła brunetka.
Popatrzyłam na nie krzywo i pokręciłam głową.
- Jesteście nienormalne. Przyszłyśmy tu, bo wspieramy mojego kolegę i mamy zamiar spędzić miło czas w miłym gronie, bez wypominania innym tego co powiedzieli wcześniej. - drugą część wypowiedzi skierowałam stricte do Cassy, która zaczęła ten temat. Ona orientując się, że chodzi o nią zrobiła głupią minę.
- Tak, kochana. - zaśmiała się Jessica - Mimo wszystko i tak wiemy swoje.
- To po co pytacie? - jęknęłam
- Czekaj czy ty się właśnie przyznałaś do tego co powiedziałam?
- Cokolwiek cię uszczęśliwi, rudzielcu. I tak mi nie dacie spokoju.
- Ej, nie jestem ruda, to jest czerwony! - oburzyła się sztucznie.
Na tym nasza rozmowa się skończyła, bo stanęli przed nami Mickey, Logan, który od razu usiadł koło mnie, co było miłe, Madeline, Amber, przy jej boku opasając ją rękami znajdował się Stiles, a całą tą pielgrzymkę zamykał Isaac. Ten ostatni z szeroko otwartymi oczami patrzył się na naszą trójkę, ale dopiero po chwili zauważyłam, że właściwie to wpatruje się w równie zdziwioną Jessice.
- Co tu robisz? - spytał zwracając na siebie przy tym uwagę reszty.
- A ty?
Popatrzyłam na Cassandrę, która też niczego nie rozumiała.
- Zaraz, wy się znacie? - postanowiłam się odezwać
- To... to jest właśnie ta panna nieznajoma. - zaśmiał się niezręcznie Isaac.
- Ale numer. - wybuchnęłam śmiechem. - A ty chciałeś robić z nią trójkąt.
- Że co chciałeś? - popatrzyła na Isaaca gromiąc go wzrokiem.
- Nieważne. - uśmiechnął się - A ty się zamknij. - również nie wytrzymał i zaczął się śmiać.
- To wy się znacie? - spytała.
- Mieszkam z nim.
- Aha, czyli to jest ten współlokator, o którym mówiłaś? - zwróciła się do mnie, a ja kiwnęłam głową. - A to jest twoja współlokatorka, o której mówiłeś ty? - popatrzyła na Isaaca, a on przytaknął.
- To się porobiło. - skwitował Michael a wszyscy przytaknęli i zajęli miejsca, bo niedługo zacząć miał się mecz.
- Czemu nie mówiłaś, że masz chłopaka, kłamliwa małpo. - popatrzyłam na brunetkę, która westchnęła.
- Nie było okazji? - stwierdziła zmieszana, a ja przewróciłam oczami i przytuliłam się do niej.
- A ty wiedziałaś? - spytałam Cassandry.
- Jasne, jeśli kiedykolwiek by się przyznała, to ja byłabym ostatnią osobą, która by się dowiedziała. - powiedziała, a kiedy skończyła, wszystkie wybuchnęłyśmy gromkim śmiechem.

                                                                               ***

Mecz zakończył się bezbramkowym remisem, który nie ucieszył żadnej ze stron. Ze zmieszanymi minami zaczęliśmy opuszczać swoje miejsca komentując co 'czerwone diabły' zrobiły źle, a co dobrze. Właściwie mówili tylko chłopcy, a raczej Logan trzymający się wciąż mojego boku, Michael i Stiles idący za rękę z Madeline. O dziwo nie uczestniczył w niej Isaac, który w pełni zajął się Jessicą. Co chwilę szeptał jej coś do ucha, na co ona reagowała cichym chichotem, który przy Isaacu znacznie różnił się od jej śmiechu, kiedy była ze mną i Cassandrą. Był spokojniejszy i subtelniejszy, jakby bała się wypaść źle w jego oczach z powodu głupiego śmiechu. Gerard wszedł na boisko pod koniec meczu z powodu, mam nadzieję, nie aż tak bardzo poważnej kontuzji obrońcy Manchesteru United. Nie wiedzieć czemu, dopiero od tamtego momentu zaczęłam bardziej skupiać się na tym, co dzieję się na boisku i stresować, kiedy gospodarze byli w opresji. Stanęliśmy właśnie w miejscu, w którym mieliśmy się z nim spotkać, więc zaczęłam wsłuchiwać się w rozmowę chłopaków.
- Cholera, ataku praktycznie nie było!
- Dokładnie. - przyznał rację Stilesowi Logan, po czym owinął rękę wokół moich ramion, kiedy zobaczył, że zaczynam trząść się z zimna, mimo że już dawno temu z powrotem założyłam swoją marynarkę.
- Zimno ci? - spytał przyciągając mnie sobie bliżej.
- Troszeczkę. - potwierdziłam, kiedy mocniej zawiało.
- Czekaj.
Odsunął się trochę ode mnie, po czym zdjął swoją puchatą od środka bluzę z kapturem i dał mi ją, bym mogła ją na siebie założyć.
- Teraz będzie zimno tobie. - zauważyłam trochę zmartwiona, ponieważ miał teraz na sobie tylko bluzkę na krótki rękaw.
- Nie martw się, kochanie. - puścił mi oczko, a ja zarumieniłam się, więc by tego nie widział w ekspresowym tempie założyłam ją przez głowę, lekko niszcząc swoją fryzurę, na co Logan zachichotał.
- Aw, ale wy jesteście słodcy. - pisnął Mickey podekscytowany całą sytuacją, która miała miejsce parę sekund temu. - Do tego tak uroczo wyglądasz w tej bluzie, bo jesteś taka malutka! - zaśmiał się szczypiąc mnie w nos, a ja przewróciłam oczami i strzepnęłam jego dłoń z mojej twarzy. Dopiero wtedy zauważyłam jak naprawdę duża ta bluza była, ponieważ rękawy były na tyle długie, że nie mogłam właściwie zobaczyć swoich rąk.
Chłopcy powrócili do swojej rozmowy, a ja rozglądnęłam się dookoła. Już prawie wszyscy dawno zdążyli odjechać z parkinu. Można było zobaczyć jedynie kilka aut należących do osób, które jeszcze kręciły się przy stadionie prawdopodobnie próbując znaleźć któregoś z piłkarzy. Westchnęłam i dołączyłam do dziewczyn, które żywo o czymś plotkowały.
- Hej, o kim tak rozmawiacie?
- O tobie i Loganie. - odpowiedziała uradowana Madeline.
- Oh, wow, czemu? - spojrzałam na nie zdezorientowana. Na ustach każdej z nich uformowany był wielki uśmiech.
- Bo jesteście słodcy? - spytała, tak naprawdę nie oczekując żadnej odpowiedzi, Cassandra.
- I to wcale nie tak, że trzęsie się teraz z zimna tylko dlatego, żeby tobie było ciepło.
Odwróciłam się do tyłu i rzeczywiście Logan pocierał o siebie rękami starając się trochę rozgrzać. Zrobiło mi się głupio, że tak go wykorzystywałam.
- Po prostu jest dobrym przyjacielem. - wzruszyłam ramionami.
- Przyjaciel nie patrzyłby się na ciebie jak na świeże mięsko po przecenie. - rzuciła rozbawiona rudowłosa. - Swoją drogą Stiles ostatnio marudził, że Logan nie ma teraz innych tematów prócz ciebie. Coś musi być na rzeczy. - poruszyła brwiami.
- Cóż, nie szukam chłopaka. - obroniłam się.
- Tak, ona też tak mówiła. - Cassandra odwróciła wzrok w stronę całujących się na uboczu Jessicy i Isaaca, oczywiście razem z wypowiedzianymi przez nią słowami wszystkie również tam spojrzałyśmy.
- Ugh, znajdźcie sobie pieprzony pokój. - usłyszałam z tyłu i odwróciłam się by zobaczyć zniesmaczonego Gerarda wpatrującego się w naszych przyjaciół.
Jak na zawołanie obydwoje się od siebie odczepili. Isaac podrapał się zdezorientowany po głowię, a Jessica przejechała językiem po spuchniętych po pocałunku ustach i szybko do nas podbiegła kompletnie ignorując Pique. Prawdopodobnie wciąż się go bała.
- Ciebie też miło widzieć, przyjacielu. - uśmiechnął się sztucznie Isaac.
Gerard wzruszył ramionami i spojrzał na mnie lustrując wzrokiem moje ciało od góry do dołu, przez co zrobiło się trochę niezręcznie. Po chwili podszedł do chłopaków i z każdym z nich zbił sobie piątkę.
- Skąd taki zły humor? - spytał go Stiles.
- Chujowy mecz, chujowy humor. - skwitował na jednym wydechu.
- Byłeś zajebisty, nie martw się.
- Cokolwiek. - zbył szybko słowa Logana nawet na niego nie patrząc, po czym spytał czy idziemy w końcu do tego klubu, na który umawialiśmy się jeszcze przed meczem. Oczywiście każdy przytaknął i chwilę później szliśmy wszyscy pochłonięci rozmową na jakiś głupi temat.