Tego dnia mieliśmy wszyscy razem wybrać się na zwiedzanie miasta, co dla chłopaków znaczyło tyle, że chcieli poszukać jakichś fajnych klubów na wieczory. Byłam niezdatna do jakiegokolwiek chodzenia po dworze, dlatego powiedziałam Sergiemu, że zostanę w hotelu, by oni mogli spokojnie sobie pójść. Pół godziny zajęło mi zapewnianie chłopaka, że wszystko jest ze mną w jak najlepszym porządku i że to żaden problem, jeśli zostanę sama. Zgodził się pod warunkiem, że będzie do mnie co jakiś czas dzwonił i jeśli będzie bolało mnie bardziej, niż powinno, to od razu mam go informować, by mógł szybko przyjść. Sergi był najsłodszym i najbardziej opiekuńczym facetem, jakiego tylko znałam i byłam szczęśliwa, że tak bardzo się o mnie martwił, ale czasem przechodził samego siebie.
Na miasto wyszli około godziny dwunastej, czyli zaraz po śniadaniu, które ja jadłam w pokoju. Czas, w którym byłam zdatna tylko na siebie przeznaczyłam najpierw na oglądanie nieznośnie nudnej telewizji, gdzie pojawiały się jedynie telenowele o bardzo przewidywalnej fabule lub jeszcze gorsze od nich teleturnieje, w których chodziło praktycznie o jedno i to samo.
W międzyczasie pisałam na Whatsappie z Busim, który był bardzo smutny z dwóch powodów: po pierwsze, że nie mogłam z nimi pójść oraz po drugie, że jedyny naprawdę fajny i luksusowy klub jaki znaleźli miał swoje miejsce około pół godziny od naszego zakwaterowania. Oczywiście pół godziny drogi z klubu dla niemiłosiernie pijanego człowieka byłoby jak wieczność, więc zaczęli się zastanawiać czy nie zrobić po prostu ogniska na plaży, która znajduje się zaraz przy hotelu, a nie męczyć się długą drogą. Innym pomysłem było zadowolenie się tymi klubami, które znajdowały się bliżej nas, a były gorsze pod względem tego, jak było w środku. Miałam jednak nadzieję, że pozostaną przy ognisku. Według mnie był to znacznie lepszy pomysł, bo nigdy nie lubiłam tłuc się po klubach, gdzie znajdowało się pełno nietrzeźwych i do tego nieznanych mi ludzi oraz roznosił się w powietrzu obleśny zapach papierosów - co było ironią, bo sama paliłam - potu i trawki.
Wymieniłam z nim jeszcze kilka zdań na temat Malii, ponieważ przyznał się, że on i Elena nie polubili jej już od momentu, gdy to właśnie przez nią razem z Gerardem spóźnili się prawie na lot. Utwierdził mnie więc w tym, że nie tylko mi działała na nerwy oraz upewnił, że wszystko ze mną w porządku i wcale nie jestem aż tak powierzchowna jak myślałam wcześniej. Więc w tej dziewczynie naprawdę musiało coś być, skoro nie tylko we mnie wzbudzała nie do końca wyjaśnioną niechęć.
Zaraz po naszej krótkiej rozmowie weszłam na chwilę na jakąś typową stronę plotkarską, ponieważ zobaczyłam, że w nagłówku znajduje się krótkie wspomnienie o mnie i moich barcelońskich przyjaciołach oraz niżej kilka zdjęć, które zrobili nam prawdopodobnie na lotnisku jeszcze w Barcelonie.
Po tym, jak pięć lat temu w Londynie zrobiłam niemałe zamieszanie stając się "Nieznaną partnerką hiszpańskiego piłkarza Manchesteru", zrozumiałam, że prasą nie warto się przejmować, ponieważ rezultaty po jakichkolwiek próbach sprostowania tego, co wymyślili są równoznaczne z tymi, gdybym podjęła się walki z wiatrakiem. Jednym słowem stałoby się dosłownie nic.
Nie często sprawdzałam nowe wiadomości w świecie piłki nożnej lub celebrytów, ale wiedziałam, że temat mój i Sergiego przewijał się w nich dość sporo razy. Były też czasem wzmianki o mnie i Gerardzie, ponieważ nieraz zastanawiano się co tak właściwie nas łączyło i czego tak dokładnie świadkami byli na londyńskich ulicach. Próbowano zrozumieć czy nasze relacje opierały się tylko i wyłącznie na przyjaźni (ponieważ to nie to daliśmy im wtedy odczuć), czy może przez jakiś czas rozwijał się między nami "gorący romans", przerwany z powodu jego wyjazdu do Hiszpanii. Śmieszne było nie to, że wymyślali oni miliony nieprawdziwych, czasem nawet nienormalnych, historii o nas, a to, że nawet ja nie wiedziałam na czym tak właściwie wtedy staliśmy. Skąd więc mogli wiedzieć to dziennikarze jakiegoś czasopisma dla kobiet?
Artykuł, który otworzyłam dotyczył rzeczywiście naszego wyjazdu na wakacje. W połowie opisywał co chłopcy w tym sezonie wygrali, a czego nie, a w drugiej części w pełni zajął się mną, Sergim i... Gerardem.
Często spekulowano na temat czy mamy ze sobą jakiś kontakt, a nasiliło się to wraz z podpisaniem przez Gerarda kontraktu z FC Barceloną. Jessica wiele razy przesyłała mi artykuły piszące na przykład o tym, że planuję rozstać się z Sergim, bo powróciła moja dawna miłość lub, że w szatni chłopców zaczęło robić się nieciekawie po dołączeniu Gerarda, ponieważ razem z Roberto mieli spór, który oparty był na mojej osobie.
Z czasem oczywiście wszystko ucichło, ponieważ gazety przestały dostawać oczekiwane dochody za tego typu tematy i po prostu doczepili się do kogoś innego. Teraz widocznie znów obrali sobie nas za cel, a przez nauczkę minionych lat, po prostu patrzyłam na to z przymrużeniem oka, śmiejąc się jedynie z tych, którzy wierzyli w to wszystko i żyli tylko i wyłącznie z tego typu historii jak nasza.
Czytając owy artykuł dowiedziałam się, że ze względu na moje zbliżenie się do Pique wstrzymaliśmy datę naszego ślubu oraz, że specjalnie zaprosiłam na wyjazd właśnie Hiszpana.
Po jeszcze chwili lektury odłożyłam telefon i posmarowałam się znów balsamem, ponieważ poprzednia warstwa do tego czasu zdążył się już wchłonąć.
Z powodu tego, że bardzo intensywnie zajęłam się regeneracją mojego spalonego ciała, to zaczerwienienie powoli zaczęło znikać, a skóra przestała się już odrywać. Postanowiłam więc trochę odpocząć i na dosłownie krótką chwilę się zdrzemnąć.
Wyłączyłam telewizor, który wciąż grał gdzieś w tle, nie zyskując w ogóle mojej uwagi, zasłoniłam lekko rolety w oknach, ponieważ słońce zaczęło świecić trochę mocniej po stronie naszego apartamentu, a następnie wróciłam się do niesamowicie wygodnego łóżka.
Kiedy już w powolnym tempie zaczęłam odpływać w dość głęboki sen, do drzwi pokoju zaczęła dobijać się pokojówka. Westchnęłam przeciągle, na to, że będę musiała się podnieść i wolnym krokiem udałam się do drzwi. Rozglądnęłam się niemrawo po pomieszczeniu i zapisałam sobie w głowie, że jak już się wyśpię, to będę musiała posprzątać nasze walizki, które w dalszym ciągu walały się po podłodze.
W międzyczasie pisałam na Whatsappie z Busim, który był bardzo smutny z dwóch powodów: po pierwsze, że nie mogłam z nimi pójść oraz po drugie, że jedyny naprawdę fajny i luksusowy klub jaki znaleźli miał swoje miejsce około pół godziny od naszego zakwaterowania. Oczywiście pół godziny drogi z klubu dla niemiłosiernie pijanego człowieka byłoby jak wieczność, więc zaczęli się zastanawiać czy nie zrobić po prostu ogniska na plaży, która znajduje się zaraz przy hotelu, a nie męczyć się długą drogą. Innym pomysłem było zadowolenie się tymi klubami, które znajdowały się bliżej nas, a były gorsze pod względem tego, jak było w środku. Miałam jednak nadzieję, że pozostaną przy ognisku. Według mnie był to znacznie lepszy pomysł, bo nigdy nie lubiłam tłuc się po klubach, gdzie znajdowało się pełno nietrzeźwych i do tego nieznanych mi ludzi oraz roznosił się w powietrzu obleśny zapach papierosów - co było ironią, bo sama paliłam - potu i trawki.
Wymieniłam z nim jeszcze kilka zdań na temat Malii, ponieważ przyznał się, że on i Elena nie polubili jej już od momentu, gdy to właśnie przez nią razem z Gerardem spóźnili się prawie na lot. Utwierdził mnie więc w tym, że nie tylko mi działała na nerwy oraz upewnił, że wszystko ze mną w porządku i wcale nie jestem aż tak powierzchowna jak myślałam wcześniej. Więc w tej dziewczynie naprawdę musiało coś być, skoro nie tylko we mnie wzbudzała nie do końca wyjaśnioną niechęć.
Zaraz po naszej krótkiej rozmowie weszłam na chwilę na jakąś typową stronę plotkarską, ponieważ zobaczyłam, że w nagłówku znajduje się krótkie wspomnienie o mnie i moich barcelońskich przyjaciołach oraz niżej kilka zdjęć, które zrobili nam prawdopodobnie na lotnisku jeszcze w Barcelonie.
Po tym, jak pięć lat temu w Londynie zrobiłam niemałe zamieszanie stając się "Nieznaną partnerką hiszpańskiego piłkarza Manchesteru", zrozumiałam, że prasą nie warto się przejmować, ponieważ rezultaty po jakichkolwiek próbach sprostowania tego, co wymyślili są równoznaczne z tymi, gdybym podjęła się walki z wiatrakiem. Jednym słowem stałoby się dosłownie nic.
Nie często sprawdzałam nowe wiadomości w świecie piłki nożnej lub celebrytów, ale wiedziałam, że temat mój i Sergiego przewijał się w nich dość sporo razy. Były też czasem wzmianki o mnie i Gerardzie, ponieważ nieraz zastanawiano się co tak właściwie nas łączyło i czego tak dokładnie świadkami byli na londyńskich ulicach. Próbowano zrozumieć czy nasze relacje opierały się tylko i wyłącznie na przyjaźni (ponieważ to nie to daliśmy im wtedy odczuć), czy może przez jakiś czas rozwijał się między nami "gorący romans", przerwany z powodu jego wyjazdu do Hiszpanii. Śmieszne było nie to, że wymyślali oni miliony nieprawdziwych, czasem nawet nienormalnych, historii o nas, a to, że nawet ja nie wiedziałam na czym tak właściwie wtedy staliśmy. Skąd więc mogli wiedzieć to dziennikarze jakiegoś czasopisma dla kobiet?
Artykuł, który otworzyłam dotyczył rzeczywiście naszego wyjazdu na wakacje. W połowie opisywał co chłopcy w tym sezonie wygrali, a czego nie, a w drugiej części w pełni zajął się mną, Sergim i... Gerardem.
Często spekulowano na temat czy mamy ze sobą jakiś kontakt, a nasiliło się to wraz z podpisaniem przez Gerarda kontraktu z FC Barceloną. Jessica wiele razy przesyłała mi artykuły piszące na przykład o tym, że planuję rozstać się z Sergim, bo powróciła moja dawna miłość lub, że w szatni chłopców zaczęło robić się nieciekawie po dołączeniu Gerarda, ponieważ razem z Roberto mieli spór, który oparty był na mojej osobie.
Z czasem oczywiście wszystko ucichło, ponieważ gazety przestały dostawać oczekiwane dochody za tego typu tematy i po prostu doczepili się do kogoś innego. Teraz widocznie znów obrali sobie nas za cel, a przez nauczkę minionych lat, po prostu patrzyłam na to z przymrużeniem oka, śmiejąc się jedynie z tych, którzy wierzyli w to wszystko i żyli tylko i wyłącznie z tego typu historii jak nasza.
Czytając owy artykuł dowiedziałam się, że ze względu na moje zbliżenie się do Pique wstrzymaliśmy datę naszego ślubu oraz, że specjalnie zaprosiłam na wyjazd właśnie Hiszpana.
Po jeszcze chwili lektury odłożyłam telefon i posmarowałam się znów balsamem, ponieważ poprzednia warstwa do tego czasu zdążył się już wchłonąć.
Z powodu tego, że bardzo intensywnie zajęłam się regeneracją mojego spalonego ciała, to zaczerwienienie powoli zaczęło znikać, a skóra przestała się już odrywać. Postanowiłam więc trochę odpocząć i na dosłownie krótką chwilę się zdrzemnąć.
Wyłączyłam telewizor, który wciąż grał gdzieś w tle, nie zyskując w ogóle mojej uwagi, zasłoniłam lekko rolety w oknach, ponieważ słońce zaczęło świecić trochę mocniej po stronie naszego apartamentu, a następnie wróciłam się do niesamowicie wygodnego łóżka.
Kiedy już w powolnym tempie zaczęłam odpływać w dość głęboki sen, do drzwi pokoju zaczęła dobijać się pokojówka. Westchnęłam przeciągle, na to, że będę musiała się podnieść i wolnym krokiem udałam się do drzwi. Rozglądnęłam się niemrawo po pomieszczeniu i zapisałam sobie w głowie, że jak już się wyśpię, to będę musiała posprzątać nasze walizki, które w dalszym ciągu walały się po podłodze.
Otworzyłam, a moim oczom wcale nie ukazała obsługa hotelowa, a Gerard, który skrzywił się nieznacznie widząc mój stan.
- Niezła opalenizna. - skomentował i wepchnął się w wolną przestrzeń między mną, a drzwiami, przez co chwilę potem był już w środku.
- Co tu robisz?
- Nudziło mi się samemu w pokoju. - wzruszył powolnie ramionami i usiadł na łóżku, łapiąc za pilot od telewizora, by przywrócić ponownie urządzenie do życia.
- Nie jesteś z resztą? - spytałam w zdziwieniu i bez jakiejkolwiek kontroli zaczęłam poprawiać swoje włosy.
Zachowywałam się tak, jakby jego opinia na mój temat była w jakiś sposób ważna. Wcale nie była, a mimo to wciąż maltretowałam te cholerne włosy, które niemiłosiernie się poplątały, ponieważ ostatni raz czesałam je poprzedniego dnia, gdzieś w okolicy południa, czyli krótko po zakwaterowaniu.
- Nah, nie lubię zwiedzać. - pokręcił głową i zaśmiał się z jakiegoś głupiego tekstu prowadzącego, który właśnie pojawił się na ekranie telewizora.
- Więc skąd wiedziałeś, że nie poszłam? - uniosłam brwi z lekkim uśmiechem, ale Gerard udawał, że nic nie usłyszał i wciąż utrzymywał wzrok skupiony w ekran telewizora.
- Co u twojego taty? - spytałam po chwili.
Wiedziałam, że Gerard nie odezwie się dopóki, to ja nie wyjdę po raz kolejny z inicjatywą. To też wcale nie tak, że chciałam z nim rozmawiać, ale naprawdę potrzebowałam uniknąć ciszy, której dosłownie nienawidziłam.
Nie spytałam o pana Joana, ponieważ był pierwszym lepszym tematem, jaki wpadł mi wtedy do głowy, ale dlatego, że naprawdę od jakiegoś czasu zastanawiałam się, jak miewa się ojciec Piqué. Byłam ciekawa czy jego poglądy co do piłki nożnej i związków Gerarda się nie zmieniły i jak zareagował, kiedy dowiedział się o naszym „rozstaniu”.
- Domyślił się wszystkiego, zaraz po tym, gdy wyjechałaś i od razu pojawiły się w prasie informacje, że jesteś z Sergim. - powiedział spoglądając na mnie ukradkiem.
Wydawało mi się, że fragment o Roberto zaakcentował trochę szorstko, jakby go nie lubił, a przecież chyba tak nie było.
Kiwnęłam jedynie głową, bo nie za bardzo wiedziałam, co mogłam jeszcze powiedzieć. Korzystając z tego, że nie rozmawiałam, złapałam za torbę i wyciągnęłam paczkę papierosów oraz zapalniczkę, ponieważ przypomniało mi się, że dawno nie paliłam. Sergi nienawidził kiedy to robiłam, dlatego można powiedzieć, że trochę się z tym przed nim kryłam. Wstając zauważyłam karcące spojrzenie Piqué, które dało mi do zrozumienia, że jemu też nie do końca się to podoba.
- Dalej palisz? - spytał dość retorycznie, bo było przecież widać, że odpowiedź jest twierdząca.
Chlopak nie doczekał się mojej odpowiedzi, ponieważ byłam już na tarasie i wyciągałam z paczki papierosa, którego zaraz potem podpaliłam.
Miałam się zaciągnąć, gdy poczułam jak ciepła, ogromna dłoń, szybko wysuwa mi go z pomiędzy palców i bez namysłu wyrzuca poza barierkę. Spadł prawdopodobnie na beton, więc nic poważnego nie mogło się przez to dzięki Bogu stać.
- Co to miało być? - oburzyłam się, zerkając na chłopaka spode łba.
- Wiesz, że od tego możesz mieć raka? - pyta, nie zmieniając podenerwowanego wyrazu twarzy. Nie widziałam go takiego wieki, bo odkąd zaczął grać w FC Barcelonie nigdy się jeszcze przy mnie poważnie nie wkurzył. Co innego oczywiście w Manchesterze, gdzie na początku naszej znajomości kłótnie i docinki były czymś normalnym.
- Mówisz jakby cię to w ogóle obchodziło. - sarknęłam - Zresztą ty też palisz.
- Ja to zupełnie coś innego. - tłumaczył się i odwrócił wzrok.
Parsknęłam nieznacznie i schyliłam się po paczkę Marlboro, ale chłopak był szybszy i zrobił to dosłownie sekundę przede mną, a następnie pogniótł całą jej zawartość i potraktował tak samo jak wcześniej mojego poprzedniego papierosa.
- Kurwa, Piqué!
- Język ci się przez ten czas nieźle wyostrzył. - zaśmiał się, ignorując to, jak bardzo wkurzona byłam jego idiotycznym zachowaniem. - Ale to chyba nie przez, Roberto. - zaśmiał się jeszcze bardziej, a we mnie aż się zagotowało.
- Co masz przez to na myśli. - wycedziłam przez zęby.
- Jest zbyt grzeczny, by tak mówić. Swoją drogą, Mari... nie mówiłaś, że kręcą cię młodsi. - udawał zaintrygowanego, ale widziałam jak rozbawiony uśmieszek kręci się mu na ustach.
Próbował mnie sprowokować. Dokładnie tak, jak kiedyś, ale teraz nie byłam już tą porywczą i łatwą do prowokacji nastolatką, co w Manchesterze. Wiedziałam, że już nie będzie mu ze mną tak łatwo, a przynajmniej miałam taką nadzieję, bo pamiętałam, że Gerard... to po prostu Gerard.
Zaskakujące było to, jak bardzo od tamtego czasu się nie zmienił. Nadal był pewny siebie, arogancki i zdecydowanie jego ego urosło jeszcze bardziej, a nigdy nie pomyślałabym, że tak się w ogóle jeszcze da. Jednak mimo wszystko, pomijając oczywiście jego charakter - zauważyłam, że z zdecydowanie zmężniał. Był przystojny, ale tego akurat nigdy nie śmiałam zaprzeczyć. Ani w Manchesterze, ani tu w Barcelonie. Jego barki stały się szersze, rysy twarzy ostrzejsze, zarost gęstszy i ciemniejszy, a klatka piersiowa bardziej umięśniona, co wskazywało, że nie jest już tylko dziecinnym dwudziestolatkiem, a mężczyzną z lekko dziecinnymi przyzwyczajeniami.
- Czemu się tak gapisz? Nie odpowiesz mi jakąś głupią dogryzką, na przykład: jesteś dupkiem? - skrzywił się w zdziwieniu, co spowodowało, że na jego czole uformowało się kilka zmarszczek mimicznych. Je akurat miał zawsze, odkąd tylko pamiętałam, teraz jednak stały się odrobinę wyraźniejsze.
- Wyrosłam już z tego, tobie też polecam.
- Och, napewno. - zaśmiał się po raz enty tego dnia, oczywiście za każdym razem powodem jego śmiechu byłam ja. No z wyjątkiem tego jednego razu, kiedy niewiadomo czemu rozbawiło go coś w tej nieznośnie nudnej telewizji.
Nie czekając na Gerarda wyszłam z tarasu i usiadłam wygodnie na kanapie w salonie, jeśli tak mogłam nazwać ten dość spory kawałek przestrzeni po środku apartamentu.
Piqué jak grzeczny piesek od razu pognał za mną i usiadł obok, ale nie na kanapie, a na fotelu.
Patrzyłam się na niego dość intensywnie, ale nie tylko teraz, a już od samego początku, kiedy przyszedł do mojego apartamentu. On nie pozostał mi dłużny, dlatego siedzieliśmy w głuchej ciszy, wpatrując się w siebie bez jakiegokolwiek nawet mrugnięcia okiem. Chciałam wiedzieć o czym właśnie myślał. Czy zastanawiał się właśnie co robi teraz jego dziewczyna, czy może tak jak ja, porównywał mnie do czasów, kiedy byliśmy jeszcze w Manchesterze. A może wcale już nie pamiętał tego, co się tam wydarzyło, bo uznał, że nie jest to wystarczająco ważne, by pamiętać?
Stęskniłam się za jego widokiem. Kiedyś mogłam siedzieć godzinami i bezczynnie wpatrywać się w to, jak jego idealne usta poruszają się niemrawo, gdy rozmawia z kolegami lub jak żwawo podczas tego gestykuluje - szczególnie, kiedy omawiał wydarzenia z rozegranego meczu.
Przyłapywałam się też kiedyś na tym często, gdy po prostu do mnie mówił, ale wtedy szybko ustawiał mnie do pionu jakimś głupim, sprośnym tekstem, lub takim, który sprawiał, że zaczynałam palić się ze wstydu i z rumieńców na moich policzkach równocześnie.
Gerard oblizał powolnie swoją górną wargę - tak jak miał w zwyczaju - po czym jego usta lekko zadrżały, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie do końca wiedział czy powinien. Jego wzrok wskazywał na to, że się stresował lub czymś zamartwiał, nie byłam pewna. To, co można było kiedyś zawsze powiedzieć o Gerardzie, to to, że mowę ciała opanowaną miał do nieskazitelnie czystej perfekcji. Nigdy nie byłam w stanie rozpoznać jego uczuć tylko dzięki jakiemuś gestowi lub sposobowi w jaki na mnie patrzył, co u innych było niesamowicie proste. Coś się jednak zmieniło albo Gerard zapomniał już jak się kontrolować, ponieważ teraz miałam go jak na tacy. Podświadomie czułam też, że coś go trapi i, że jest na dobrej drodze, by mi o tym powiedzieć. I faktycznie chyba tak było, bo jego barwny, delikatnie szorstki głos ogarnął całą ciszę i delikatnie wtargnął się do moich, spragnionych jego dźwięku, uszu:
- Tęskni... - urwał, bo przerwał mu w tym dźwięk otwieranych z impetem drzwi.
- Hej, skarbie! - u progu stanął Busi, który narobił chyba największego hałasu pośród wszystkich, za nim znajdował się Michael, a na samym końcu Sergi, niebywale rozbawiony tą wybuchową dwójką.
Gwałtownie odwróciłam wzrok w stronę Gerarda, który delikatnie przygryzł dolną wargę i na wszelkie sposoby starał się unikać ze mną jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego i chyba stało się to po raz pierwszy odkąd tak siedzieliśmy.
Skrzywiłam się, ale kiedy na miejscu obok mnie rozsiadł się wygodnie uradowany Busi, szybko także przybralam zadowolony wyraz twarzy, ponieważ nie chciałam pokazać, że właśnie przerwali nam prawdopodobnie najważniejszy moment w moim życiu. Nie zrozumiałam co Gerard chciał powiedzieć, nim zostało mu to utrudnione, co jeszcze bardziej wprawiało mnie w złość i swojego rodzaju irytację.
- Pisałem do ciebie chyba z pięć razy, że już prawie jesteśmy w hotelu, a ty mi nawet nie odpisałaś. - westchnął chłopak i oparł się o mnie, co wgniotło mnie delikatnie w oparcie kanapy.
Złapałam szybko za telefon i faktycznie na ekranie wyświetliło mi się powiadomienie o kilku nieodebranych wiadomościach. Przeprosiłam go za to, ale on wydawał się nie być urażony, a nawet zażartował, że przyzwyczaił się do tego, że mój telefon prawie zawsze jest wyciszony i nigdy nie można się do mnie dodzwonić - co było całkowitą prawdą.
- O, Gerard! - odezwał się po raz pierwszy mój narzeczony.
Chłopcy nie zauważyli, że na fotelu obok mnie, swoje miejsce zajął Gerard, co było lekko dziwne, ale bardzo się ucieszyli, gdy już go zobaczyli.
- Dobrze się już czujesz? - spytał się Sergio, a Hiszpan przytaknął.
- Dlaczego miałbyś czuć się źle? - tym razem ja zwróciłam się do Piqué, który wreszcie poraz pierwszy odkąd przyszli chłopcy, obdarzył mnie swoim delikatnym spojrzeniem.
- Ma lub miał grypę żołądkową. - odpowiedział za niego Michael. - Ale skoro już czujesz się lepiej, to przynajmniej się z nami napijesz. - uśmiechnął się dumnie i wstał z kanapy, a zaraz po nim zrobił to Busquets, który wreszcie dał mi trochę więcej przestrzeni do swobodnego oddychania.
- Za pół godziny widzimy się na dole i idziemy do baru, który przed chwilą znaleźliśmy. Tyle chodzenia, a bar stoi dosłownie za rogiem. - dodał lekko oburzony partner Eleny, a ja nie mogąc się powstrzymać lekko zachichotałam, bo kochałam takiego Busquetsa.
On nie wiedząc nawet, że to robi, potrafił rozbawić mnie do tego stopnia, że ciężko mi było czasem nabrać wystarczająco dużo powietrza do płuc, by jakoś oddychać.
Kiwnęliśmy razem z Roberto posłusznie głowami, a kiedy Sergio został upewniony, że rozumiemy pociągnął za sobą Michaela i żegnając się jeszcze głośno - wyszli.
To niebywałe w jak tak bardzo krótkim czasie obaj świetnie zaczęli się ze sobą dogadywać. W sumie nic dziwnego, skoro obaj posiadali identycznie szalone charaktery, które w nich kochałam i które sprawiały, że chciało się przebywać w ich obecności dosłownie przez cały czas.
Nim w apartamencie zapanowała dosłowna cisza, Gerard wstał z fotela, rzucił nam ciche, krótkie pożegnanie i poszedł w ślady naszych kolegów również znikając za naszymi drzwiami. Z tym wyjątkiem, że oni pozostawili po sobie bardzo wesołą i przyjemną atmosferę, a niestety tego nie można już było powiedzieć po wyjściu Gerarda.
Był dziwny, a przynajmniej nie taki, jaki był, kiedy mówiłam, że jest dziwny. T A dziwność nieciła we mnie ochotę, by do niego podejść i szczerze porozmawiać, bo sprawiał wrażenie, że to właśnie tego teraz potrzebował.
To nie był ten Gerard, którego znałam i to nie był ten Gerard, którego chciałam znać.
To przypomniało mi też o tym, jak niemiłosiernie mi go brakowało, ale oczywiście nie byłam w stanie przyznać tego na głos.
____
przepraszam za tyle czekania! obiecałam sobie, że już nie będę robiła tak długich przerw, ale na swoją obronę powiem wam, że gdyby nie egzaminy, to miałabym krócej ten chwilowy brak weny, bo szybciej zaczęłabym próbować coś pisać ;DD
przepraszam tez, ze nie odwiedzałam przez ten czas waszych blogów, ale postaram się to jak najszybciej nadrobić.
Jak podoba się wam rozdział? wasza opinia oczywiście jest dla mnie najważniejsza, także czekam na komentarze! Wreszcie Mari i Geri pobyli ze sobą sam na sam trochę dłużej niż dwie minuty ;D myśle, ze to was trochę cieszy.
no i jak tam sie czujecie drogie barcelonistki po zdobyciu dubletu?! <3
dobra, bo się rozpisałam. przepraszam za błędy, one zostaną poprawione jak będzie dzień, bo teraz już mi się wszytsko dosłownie rozmazuje xd
do następnego, kochane! ❤️❤️
Czy oni musieli wrócić akurat w tej chwili? :D na pewno Geri chciał powiedzieć, że tęsknił za Mari, bo na to wskazuje jego przerwana wypowiedź. Tak czy siak cieszę się, że mogli pobyć trochę sami, to zawsze coś.
OdpowiedzUsuńBuziaki!
zdradzę, ze tych chwil z czasem będzie coraz więcej... ale nic więcej nie powiem! <3 ;D
UsuńNo nieeeee... Jak tak można??? Czy oni naprawdę musieli przyjść akurat w takim momencie? Gerard chciał powiedzieć, że tęsknił za nią i tu takie coś. Niemiła niespodzianka, bardzo niemiła. Byli tam tak potrzebni jak dziura w moście. Buuu!
OdpowiedzUsuńFajnie, że w końcu spędzili razem trochę więcej czasu. Szkoda, że jak na razie jest między nimi taki dystans.
Sergio jest taki kochany, ale z drugiej strony Gerard... Sama nie wiem, czego chcę.
A to jak Gerard wyrwał jej tego papierosa i potem wyrzucił... Awww <3
Nie mogę się doczekać tego, co będzie dalej. Robi się ciekawie. Życzę dużo weny! ;*
Jak poszły testy? Zadowolona? :)
PS. Serdecznie zapraszam do mnie
https://lajfisbrutalblogzaynmalikff.blogspot.com
hahahaha, to jest cały urok tych naszych chłopaków, są zawsze, wszędzie i... kiedy są najmniej potrzebni! XD
UsuńTesty poszły mi super i pomijając historie, na której dosłownie odleciałam i prawie polowe zaznaczyłam zle xd to jestem niesamowicie zadowolona ;D <3
dziękuje, że tu jesteś i obiecuje naprawdę, ze nadrobię wszystko u ciebie, ale muszę znaleźć wolny czas, a z tym słabo ;(
hejka. nie komentuje tu często bo zwykle zapominam ale ten rozdział to złoto. gerard przyszedł do niej bo niby nie lubi zwiedzać a potem i tak wychodzi ze okłamał kolegów i powiedział ze jest chory na bank zdobił to specjalnie żeby pójść do Mari i być z nią sam na sam, i jeszcze ta akcja z papierosem! on o nią dba, a ona tego nie zauważa... najgorsze jest chyba to ze ja nie wiem z kim chcę żeby ona była bo i Sergi jest cudowny ale Geri to po prostu miód..
OdpowiedzUsuńweny!
ojej, miło mi cię gościć i zachęcam do komentowania żebym wiedziała, ze tu jesteś!
UsuńNo tak, chyba jako jedyna wspomniałaś o tej „chorobie” Gerarda, ach ściemnia jak z nut ;D
Mam ochotę przybić Busiemu piątkę. W twarz. Krzesłem. No, ośle cholerny, no! Wlazł sobie jak do obory i przerwał ZWIERZENIA Gercia!! Toż to rozbój w biały dzień! Powinni go za to zamknąć... Ej! Ale to w sumie nie jest takie głupie... Bo jakby Busi coś przeskrobał i by go zamknęli - tak na kilka godzin tylko - to wtedy nikt by im już nie przeszkodził i Geri mógłby w końcu szczerze pogadać z naszą Mari :D To jest myśl, ja Ci mówię! XD
OdpowiedzUsuńMimo że Sergi jest taki awwww, milutki, kochaniutki, słodziutki i ma piękne oczy, to...Sorry, ale Gerard ma lepsze <3
Ty doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że ja jestem totalnie #TeamGerard i zdania nie zmienię. T'estimo Geri, mój ty prezydencie <3
Czekam na kolejny, kochana! A u mnie nowiutki rozdział o Rafaelu, więc wpadaj, jeśli masz ochotę. ;*
hahahaha, mówiłam ci już, że kocham twoje komentarze? Jeśli nie, to: k o c h a m twoje komentarze ;D <3
Usuńwiesz pomyśle nad tym schowaniem gdzieś Busiego, może przypadkowo zamknie się z Michaelem w szafie? Wiezienie to zbyt drastyczna opcja ale pomyśl, akurat zupełnie całkiem przypadkowo stanie się to wtedy, gdy Gerad będzie chciał porozmawiać z Mari. hahaha
Oj wiem, ze Sergiego to ty skreśliłaś już od pierwszego rozdziału drugiej części ;D ;((
Po tym rozdziale mam nadzieję, że coś będzie między nią a Gerciem ^^ Sergi to też fajny facet- troskliwy, opiekuńczy itd.. ( wiele zalet można wymienić), ale jakoś mi tak nie pasuje do głównej bohaterki.. Busi jak Busi ^^ Nic dodać, nic ująć xD
OdpowiedzUsuńhaha, no Gerard i Mari to taki specjalny przypadek, gdzie można spodziewać się wszystkiego (a to dlatego, ze to ja jestem takim specjalnym przypadkiem XDD)
Usuń