sobota, 15 kwietnia 2017

013 She likes talking too much.

*upewnij się, że przeczytałeś poprzedni rozdział, bo dodaje nowy w odstępie trzech dni*

Rozkładałam po kolei nowy towar na pułkach, co chwilę przełączając piosenki w telefonie. Cieszyłam się, że wzięłam słuchawki, bo umarłabym chyba z nadmiaru ciszy. Melissa zaraz po moim przybyciu pojechała załatwiać jakieś sprawy papierkowe. Wciąż ciekawiło mnie to, czego chciał od niej Gerard, kiedy przyszedł do apteki i szukał swojej ciotki. Nie pytałam ani jej, ani jego, bo nie powinno mnie to w ogóle interesować. Jednak interesowało. Co parenaście minut odchodziłam od kartonów pełnych lekarstw, by obsłużyć jakiegoś klinenta, a potem znów wracałam i dalej uzupełniałam puste miejsca. Zwykle szło mi to bardzo sprawnie i przyjemnie, ale tego dnia w ogóle nie potrafiłam się skupić. Albo przyklejałam ceny w złe miejsca, albo wszystkie pudełka poukładałam nie na przeznaczonym do tego przedziale. Momentami byłam niemiła dla klientów, za co potem miałam ochotę uderzyć się w twarz. Myślami byłam przy moim porannym porzegnaniu z Gerardem. Ciagle miałam wrażenie, że chce coś zacząć, ale w połowie rezygnuje i kończy się na idiotycznych podchodach, w których oczywiście on wygrywał. Byłam też zła na siebie, że tak łatwo dawałam mu górować. Pocieszałam się, że działał tak na wszystkie, ale przecież ja nie byłam taka. Nie lubiłam go. Dobra, może lubiłam, ale tylko w tej dobrej wersji, kiedy nie zachowywał się jak pewny siebie dupek, nie mający szacunku do innych, a już w szczególności do kobiet. W tamtym momencie świadomość tego w co się wpakowałam, zgadzając się na jego idiotyczny plan, uderzył we mnie, jak zimny powiew z rana. Głos w mojej głowie podpowiadał żebym dała mu szansę i nie wiedziałam czy robiłam dobrze słuchając się go.
Po całym pomieszczeniu rozległ się dźwięk dzwonka, a potem usłyszałam kobietę rozmawiającą z kimś przez telefon. Nie zauważyłam nawet, że ktoś wszedł. Odwróciłam się w jej stronę i uśmiechnęłam, kiedy rozpoznałam w niej rudowłosą piękność - Amber. Dawno nie widziałam się ani z nią, ani z resztą paczki, dlatego bardzo się ucieszyłam, że mogłam chociaż chwilę porozmawiać z siostrą wkurzającej Madeline. 
- Hej! - pisnęła, od razu się rozłączając. Nie dała mi nawet odpowiedzieć  - Rozmawiałam z Loganem, jest  impreza, idziesz? Obiecuje, że tym razem cię nie zgubimy! Słyszałam, że twoje koleżanki tez będą, Isaac coś mówił. 
Zmarszczyłam brwi. Nie wiedziałam, że Isaac znał Cassy i Jessy, ale zostawiłam to bez komentarza. 
- Będzie twoja siostra? - spytałam całkiem poważnie, a potem się zaśmiałam, kiedy rudzielec przewrócił oczami uśmiechając się. 
Bardzo dobrze wiedziała, że nie przepadam za jej siostrą, ale nie miała mi tego za złe, bo byla w pełni świadoma, że w naszej paczce Madeline była najmniej lubiana. 
- Będzie i ty też będziesz - wskazała na mnie palcem. 
Miałam się zgodzić, ale w tym samym momencie przypomniałam sobie poranną rozmowę z Gerardem, kiedy chciałam wyjść z jego auta. 
- Amb, nie mogę dzisiaj. Melissa kazała zostać mi dzisiaj dłużej w pracy. - jęknęłam mając nadzieję, że nabierze się na moje malutkie kłamstwo. 
- Hej skarbeńku! - do apteki jak na złość weszła pani Bernabeu, która trzymała w rękach stos teczek. - Chodź tu i mi pomóż, a potem jesteś już wolna! 
Zerknęłam na Amber, która chciała wybuchnąć śmiechem na nieporadny chód mojej szefowej, ale ze względu, że nie wypada - powstrzymała się. Najwidoczniej nie usłyszała drugiej części wypowiedzi kobiety, a ja odetchnęłam z ulgą. Podbiegłam szybko do ciotki Gerarda i wzięłam od niej część teczek i papierów. 
- Do jasnej cholery, nie mogli mi tego do czegoś włożyć? Myślą, że mam moc widzenia przez te cholerne teczki? Dziecko drogie, nie mam pojęcia jak ja tu doszłam, ale dzięki Bogu, że nie zaliczyłam gleby przy krawężniku. 
Parsknęłam śmiechem, a potem wzięłam od niej połowę, by mogła swobodnie iść. 
- Pomogę pani. - powiedziałam głośno - Melissa, proszę powiedz, że muszę zostać do dziewiętnastej, proszę, proszę. - dodałam ciszej, niemal błagając. 
Spojrzała na mnie krzywo a potem dotknęła mnie w czoło swoją ręką. 
- Niby wszystko z tobą w porządku, ale jednak nie do końca. 
- Proszę, po prostu powiedz. - zerknęłam w tył, by zobaczyć Amber piszącą coś na telefonie. Wzrok pani Melissy również pokierował się w tamtą stronę, a kiedy dostrzegła moją przyjaciółkę od razu się rozpromieniła. 
- Amber, kochanie! - rzuciła na ziemie to, co trzymała w rękach i podbiegła do dziewczyny. Pokręciłam głową, bo ona naprawdę była szalona. 
- Pani Melissa? - zdziwiona rudowłosa przytuliła się do kobiety - Czemu nie mówiłaś, że pracujesz u cioci Gerarda? Nigdy nie pomyślałabym, ze twoja szefowa Melissa, to ta Melissa. - zwróciła się do mnie. 
- Bo nie pytałaś? - wzruszyłam ramionami. 
- Wiedziałam, że ma pani tu gdzieś aptekę, ale nie wiedziałam, że to ta. - uśmiechnęła się. 
- A co tu robisz, kochana? Jesteś chora? Potrzebujesz czegoś? 
- Nie, nie. Przyszłam tylko po tabletki przeciwbólowe. 
Pani Bernabeu od razu podreptała na zaplecze i przyniosła trzy pudełka tabletek. Dziewczyna wybrała jedną z nich i sięgnęła do torebki po portfel, ale kobieta zatrzymała ją mówiąc, że to prezent za to, że się dawno nie widziały. 
- A i chciałam zapytać się Mari czy nie pójdzie dzisiaj z nami na małą imprezkę, ale kazała jej pani zostać dłużej w pracy. - powiedziała nie ukrywając zawiedzenia, a mnie zrobiło się glupio, że przez Gerarda musiałam okłamywać innych. 
- Kazałam? - popatrzyła na mnie, a ja posłałam jej znaczące spojrzenie. Od razu przypomniała sobie moją prośbę. - Aa tak, kazałam. Mari, znacie się z Amber? Czemu ja o tym dziecko drogie nie wiem?  
- Tak! Nie mówiła pani? Zna wszystkich, moją siostrę, Logana, Michaela, Stilesa a z Isaaciem nawet mieszka. 
Westchnęłam, ponieważ Amber lubiła mówić zbyt dużo. Cieszyłam się, bo nie wspomniała przynajmniej o Gerardzie. 
- A mój siostrzeniec dalej się z wami przyjaźni? Mari, znasz Gerarda? 
- Jasne, że zna. - uśmiechnęła się dziewczyna, a ja żałośnie jęknęłam. 

                                         ***

Pani Bernabeu nie wypuściła od razu Amber, za to zaparzyła jej kawę i razem na zapleczu rozmawiały przez około półtorej godziny, kiedy ja musiałam zajmować się klientami i dokończyć wykładanie towarów. Starsza kobieta co chwilę wołała mnie i pytała czy to, co powiedziała Stone, to prawda. Opowiadała jej o tym jak znalazłam się w Manchesterze i jak poznałam na ulicy Isaaca. Wspomniała też o Gerardzie, a jego temat był dla mojej szefowej tak ciekawy, że zajął im trzy czwarte całej rozmowy. Nie dziwiłam sie jej jednak, ponieważ wiedziałam, że ostatnim razem widziała go, kiedy skończył piętnaście lat. Przynamniej tak powiedział mi Isaac. Siedziałam na stołku przy ladzie i włączając cichą muzykę w telefonie obserwowałam wskazówki zegarka. Z każdą upływającą sekundą i informującym mnie o tym dźwiękiem zegara denerwowałam się coraz bardziej. Za piętnaście minut miał przyjechać Gerard. Miałam nadzieję, że Amber wyjdzie szybciej, bo inaczej byłabym skazana na czekanie, aż przyjaciółka nie opuści budynku. Na moje szczęście usłyszałam, jak Melissa prosi dziewczynę, by odwiedzała ją częściej, a ta powiedziała, że zrobi to napewno w przyszłym tygodniu, po czym wyszły obie z zaplecza. Życzyłam Amber miłej zabawy i poprosiłam, by pozdrowiła resztę grupy, na co bardzo się ucieszyła. Pożegnała się z nami i chwilę potem zniknęła za drzwiami apteki. Spojrzałam do góry na wiszący zegar i odetchnęłam widząc, że mam jeszcze dziewięć minut. 
- No to teraz powiedz co kombinujesz, kochanieńka. - pani Bernabeu stanęła przede mną i popatrzyła na mnie podejrzanie. 
- Co mam ukrywać? - wstałam i zaczęłam powoli zbierać moje rzeczy. 
- Wiem, że poszłabyś z chęcią na tą imprezę, nie lubisz  ich towarzystwa? A może to chodzi o Gerarda? Zrobił ci coś? Albo może zmuszał cie do czegoś? Mari, pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść. - mówiła śmiertelnie poważnie, a ja głośno westchnęłam. Wszyscy traktowali go jak jakiegoś psychola zabijającego każdego, kto stanie mu na drodze. Fakt, zachowywał się tak, ale przecież była jego ciocią. Powinna dobrze wiedzieć jaki potrafił być. Ze jeśli chciał - umiał się uśmiechnąć czy zażartować i nie tylko w ten sprośny sposób, chociaż tak zdarzało mu się najczęściej. 
- Nie proszę pani, po prostu już się dzisiaj z kimś umówiłam, a wiem jak Amber lubi mówić. 
Czekałam na reakcje z jej strony, ponieważ cały czas patrzyła się na mnie tym samym podejrzanym wzrokiem. Na szczęście po moich słowach uśmiechnęła się do mnie serdecznie i popchnęła mnie w stronę zaplecza, żebym mogła się przebrać. Kiedy wyszłam dostałam SMS, ale spodziewając się, że jest on od Gerarda nie odebrałam go, tylko jeszcze przez chwilę porozmawiałam z Melissą, która nie potrafiła wyjść z zadziwu, jak rudowłosa wyładniała i wydoroślała. Jak się okazało, cała ich paczka powstała jeszcze w rodzinnym kraju Gerarda, kiedy wszyscy pojechali tam na wakacje. Kobieta jednak nie zdążyła powiedzieć mi skąd jest, bo usłyszałam klakson i spodziewając się, że to on, pożegnałam się z kobietą i wybiegłam z budynku w stronę znanego mi samochodu. 

______________
Życzę Wam Wesołych Świąt i mokrego dyngusa! <3 

2 komentarze:

  1. Cudnie...a gdzie Gerard? Nie moge doczekać się już ich spotkania
    Oczywiście dla ciebie Również Zdrowych i Wesołych Świąt :)

    NY

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, jakaż ja jestem niezmiernie ciekawa, co też nasz kochany Geri wymyśli! :D
    Buziaki i wesołych ;*

    OdpowiedzUsuń

Doceniam każdy Twój komentarz, dziękuje! ♡