Wybraliśmy się z samego rana, by potem móc wyjść po południu na jakiś obiad, a wieczorem na piwo lub drink - to już w zależności od preferencji. Zawiozły nas trzy taksówki i na miejscu byliśmy przed godziną dziewiątą. Jako, że żadna z atrakcji nie była dla mnie, zapropnowałam Isaacowi, że zaopiekuje się Isabel i spędzę z nią czas w strefie dla dzieci. Ucieszył się, ponieważ ani on, ani Jessie nie musieli się ograniczać i w spokoju mogli spędzić czas razem na świetnej zabawie. Ja także byłam zadowolona, ponieważ kochałam towarzystwo małej dziewczynki, która była bardzo żywotna i gadatliwa. Bez przerwy opowiadała mi o tym jak bardzo tęskniła za mną i wujkiem Sergim oraz, że bardzo nie polubiła swoich koleżanek z przedszkola. Powodem była zabawka, którą każda z nich chciała się bawić i żadna nie chciała ustąpić. W obecności Isabel nie potrafiłam wyzbyć się uśmiechu z twarzy i momentami aż czułam gdzieś w środku potrzebę posiadania takiego małego dziecka. Kiedy córeczka moich przyjaciół poszła zjechać na zjeżdżalni, która była imitacją słonia, ja przysiadłam na jednym ze schodków i zaczęłam się rozglądać. Zobaczyłam Sergiego, który z wielkim uśmiechem na twarzy pryskał się wodą razem z Busquetsem i Albą. Westchnęłam krótko zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo go krzywdziłam, a on nawet o tym nie wiedział. Dopadły mnie wyrzuty sumienia, spowodowane nocą na plaży, podczas której poraz pierwszy od pięciu lat całowałam się z Gerardem. Pragnęłam jego ust przez tyle czasu i czułam się wtedy niesamowicie, ale co mi z tego było, skoro nie potrafiłam się nawet na tym skupić. W głowie ciągle miałam zawiedziony wyraz twarzy Sergiego, który dowiaduje się o tym, co mu zrobiłam. Byłam okropną narzeczoną, a on traktował mnie jak księżniczkę. Za niedługo mieliśmy się pobrać, a ja nie wiedziałam jak miałam podejść z nim do ołtarza i powiedzieć to pieprzone „tak”, skoro w głowie ciągle siedział mi Gerard, który właśnie w tym momencie całował się z Malią. On od momentu naszego incydentu zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. I to wcale nie tak, że sprawiał mi tym przykrość, bo dobrze wiedziałam, że tak się stanie, ale mimo to czułam się z tym źle. Szczególnie kiedy obmacywał jej tyłek tak, jakby w pobliżu wcale nie bawiły się małe dzieci. I już naprawdę nie wiem co mnie bardziej denerwowało; to, że byłam zbyt głupia, by ulec chwili czy może fakt, że chciałam, by się ona powtórzyła. Mała Isabel nie dała mi więcej czasu na wyrzuty sumienia i walkę z samą sobą w myślach, ponieważ zaskakując mnie uwiesiła się na mojej szyji i poprosiła bym chwilę „popływała” z nią w brodziku. Jej urok sprawił, że nie miałam serca odmówić, dlatego leżałam właśnie plackiem w wodzie, która ledwo zakrywała moje plecy i wygłupiałam się, próbując rozbawić małą dziewczynkę. Nie zastanawiałam się nawet nad tym, jak głupio musiało to wygalądać w oczach kogoś, kto przechodził obok. Brodziki dla dzieci były fajne na przykład dlatego, że woda w nich była zdecydowanie cieplejsza od tej w normalnym basenie oraz było płytko, a to plus dla kogoś, kto nie potrafi pływać - czyli dla mnie.
- Chyba nie muszę ci mówić jak bardzo idiotycznie to wygląda, prawda? - usłyszałam za sobą rozbawiony głos i nawet jeśli nie rozpoznałabym w nim Gerarda, to mała Isabel pomogłaby mi w tym, bo kiedy tylko go ujrzała, podniosła się z wody i podbiegła do chłopaka wykrzykując głośno jego imię.
Ja wywróciłam oczami, ponieważ kiedy tylko na chwilę przestawałam o nim myśleć, on musiał pojawić się gdzieś blisko, by natychmiastowo przypomnieć mi o swojej egzystencji.
Odwróciłam się i ujrzałam uśmiechniętego Gerarda, który ostrożnie unosił małą Isabel do góry, co wywołało jej głośny śmiech.
Przestudiowałam wzrokiem praktycznie całe nagie ciało chłopaka, a kiedy zatrzymałam się na jego twarzy, zastałam wymowne spojrzenie, które spowodowało pojawienie się delikatnych wypieków na mojej twarzy.
Gerard od zawsze lubił sprawiać, że się zawstydzałam, miałam wrażenie, że sprawiało mu to satysfakcję. A przecież robił to praktycznie z każdym.
Po chwili ciszy wypuścił dziewczynkę ze swoich objęć, a ona podbiegła do mnie i wtuliła się w moje ramię. Nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć, ponieważ odezwał się do mnie pierwszy raz od naszego pocałunku.
- Gdzie zgubiłeś usta Malii? - palnęłam i spojrzałam na niego z dołu, ponieważ wciąż siedziałam w wodzie, a on nadal nade mna stał.
- A ty gdzie zgubiłaś swojego narzeczonego?
- Co cię to interesuje?
- A ciebie? - zmrużył oczy, a ja zdałam sobie sprawę z tego, ze przecież zapytałam pierwsza.
Fuknęłam coś pod nosem, a w tym samym czasie Isabel poprosiła Gerarda, by został i się z nami chwilę pobawił.
- Nie sądzę by Gerard chiciał...
- Z chęcią. - wtrącił się, nie spuszczając ze mnie oczu, a ja pokręciłam głową i podniosłam się wreszcie z brodzika.
Gerard złapał ponownie Isabel i usadził ją sobie na ramionach, co wywołało słodki pisk dziewczynki, a następnie posadził ją na zjeżdżalni, na której niedawno była. Podczas gdy jego ręce były w górze, moim oczom ukazał się mały, czarny rysunek na jego wewnętrznej stronie ramienia. Oczywiście domyśliłam się, że to tatuaż, co bardzo mnie zdziwiło, bo nie miałam pojęcia, że Gerard posiadał jakikolwiek na swoim ciele. Z tego co w tym małym ułamku seksundy zdążyłam zauważyć, to ukazywał on małą falę, która zamknięta była w okręgu. Nie wiedziałam co mógł oznaczać i nie byłam do końca przekonana czy powinnam w ogóle o niego pytać. Zbyt dobrze znałam Gerarda i wiedziałam jak może zareagować, jeśli spytam się go o jego prywatną sprawę. Postanowiłam więc udawać, że nic nie widziałam i przez następne pół godziny wygłupialiśmy się w trójkę w brodziku. Nie pamiętałam kiedy ostatni raz widziałam takiego Gerarda albo czy w ogóle kiedykolwiek miałam okazje zobaczyć Piqué cieszącego się jak małe dziecko z tego, że pięciolatka oblała go wodą i prawie się nią zachłysnął. Starałam się jednak napawać tym niecodziennym widokiem, ponieważ wyglądał uroczo razem z Isabel.
Po jeszcze dziesięciu minutach pojawił się przy nas Isaac, który widząc jak spędzamy razem czas nie potrafił się opanować i posłał nam znaczące spojrzenie, a następnie podziękował i oddelegował nas byśmy spędzili czas z dala od zjeżdżalni w kształcie słoni i mrówek brodzików. Wolałam posiedzieć jeszcze trochę z Gerardem i Isabel, ale nie mogłam powiedzieć tego na głos, dlatego zapewniliśmy chłopaka, że to nic takiego z naszej strony i się oddaliliśmy.
Gerard od razu wskoczył do głębokiej wody i próbował zaciągnąć mnie do niej razem z nim, ale ja stałam przy swoim pamiętając o tym, że kompletnie nie potrafiłam pływać.
- Nie ma mowy, Gerard! Nie wejdę. - odsunęłam się szybko od krawędzi, ponieważ Piqué wystawił do mnie rękę, próbując złapać mnie za kostkę i pociągnąć do siebie.
- Weź, Camarillo. Nie bądź pizda!
Wytrzeszyłam oczy z miną, która wyrażała rozbawienie na to jak mnie właśnie nazwał.
- Dobra, nie trafiłem. - prychnął. - Ale i tak chodź! Po co przyjechałaś na basen? Żeby pływać w brodziku z pięciolatką? - spytał z wyrzutem, a ja uniosłam brwi ku górze.
- Robiłeś dokładnie to samo, Gerard.
- Tylko po to, żebyś wyglądała mniej żenująco! No chodź!
- Ale ja nie umiem pływać! - jęknęłam zażenowana, a Gerard starał się przez dosłownie chwilę wyglądąc na spokojnego, ale nie wytrwał tak długo i zaniósł się śmiechem. Mimo tego, że właśnie miał ze mnie ubaw, to nadal podobał mi się jego śmiech.
- Wygląda na to, że oprócz jazdy będę musiał nauczyć cię pływać. - uśmiechnął się i wystawił w moją stronę rękę.
Przekręciłam głowę w bok próbując doszukać się jakiegoś przekrętu. Mógł na przykład pociągnąć mnie do wody i śmiać się z tego jak próbuję przetrwać i się nie utopić. Mimo wszystko ufałam mu i prawdopobnie naprawdę chciał mnie czegoś nauczyć. Gerard spojrzał mi w oczy, jakby próbował dać znać, że nic mi się z nim nie stanie, a ja westchnęłam przeciągle i złapałam za jego dłoń, która ciagle czekała aż to zrobię.
Pisnęłam głośno w dokładnie tym samym momencie, w którym moje ciało zderzyło się z wodą. Już w głowie miałam plan jak okrzyczeć Gerarda, kiedy wciąż byłam zanużona i widziałam w wyobraźni jak śmieje się z tego, że nie potrafię samodzielnie się wynurzyć. Jednak moja przemowa na nic mi się nie przydała, ponieważ poczułam jak silne ręce Gerarda owijają się wokół mojej talii, a następnie jak powoli łapię kontakt z tlenem.
- Wyglądasz jak przemoczony jamnik. - zaśmiał się głośno, a ja gdyby nie to, że to od niego zależało czy się nie utopię. uderzyłabym go.
- Dobrze, że chociaż ty wyglądasz jak model. - rzuciłam z sarkazmem i ułożyłam swoje trzęsące się dłonie na jego barkach, a nogi usadowiłam na jego biodrach, okalając je.
Byliśmy bardzo blisko siebie, przez co ciepło bijące z jego ciała zatrzymywało się na mnie, wywołując tym naprawdę miłe uczucie.
- Więc będziesz się tak patrzył czy faktycznie mnie czegoś nauczysz? - powiedziałam używając jego taktyki.
Gerard kiwnął głową i tak aż do końca naszego pobytu w parku wodnym próbował nieskutecznie sprawić, że popłynę samodzielnie przynajmniej metr. Byłam nie do nauczenia, co wypominał mi potem w drodze do hotelu oraz na obiedzie.
Ale przecież nie moją winą było to, że nie potrafiłam skupić się na pływaniu, kiedy jego dłonie wciąż mnie dotykały, a on był niesamowicie blisko, co sprawiało, że traciłam kontakt z kimkolwiek i czymkolwiek.
***
Wieczorem połowa z nas była padnięta po wodnych zabawach, a cała reszta nie mogła doczekać się wyjścia na jakąś imprezę. Ustaliliśmy więc, że ci, którzy chcą pójdą, a inni zostaną w hotelu. Ja zaliczałam się do tej drugiej grupy, ponieważ po wysiłku jakim była nauka pływania naprawdę jedyne na co miałam ochotę, to sen . Jeszcze jednym powodem było to, że Sergi bardzo chciał żebyśmy spędzili ten czas razem. Skończyło się i tak na tym, że oglądaliśmy jakiś film i nim zdążyło między nami do czegoś dojść - Sergi zasnął. Widocznie pływanie również i z niego wypruło resztę energii. Postanowiłam nie robić z tego żadnej afery, ponieważ Roberto był niesamowicie słodki kiedy spał. Przykryłam go więc kocem i zajęłam się sprzątaniem naszego apartamentu, który był najbardziej okupowanym przez wszystkich uczestników wyjazdu. Oczywiście to dlatego, że był największy i najlepiej urządzony. I także z tego powodu znajdowało się w nim najwięcej syfu, a jako, że odechciało mi się kompletnie spać, postanowiłam w pożyteczny sposób wykorzystać moją energię.
W trakcie wyciągania gum, które dzień wcześniej rozsypał na kanapie Michael usłyszałam wibracje mojego telefonu, który znajdował się w torebce. Była to wiadomość, a nie połączenie, dlatego nie spieszyłam się z jej odebraniem. Kiedy trzymałam już urządzenie w dłoni na ekranie pojawiło się imie Gerarda, a następnie Busquetsa. Najpierw otworzyłam tą od Sergio, bo w pewien sposób stresowałam się tym, co mógł napisać do mnie Piqué.
Busi: „chodź do nas, jest świetnie!”
Busi: „wiem, że chcesz przyjść, Maritta”
Busi: „Maritza*”
Busi: „to autokorekta, nie myśl, ze nie wiem jak się nazywasz. wiem!!”
Prychnęłam mimowolnie na jego wiadomości, bo nie trzeba było być specem, by domyśleć się jak bardzo pijany był podczas ich pisania.
Przysiadłam na podparciu kanapy i przygryzłam wargę przystawiając palec do imienia Gerarda. Wciąż nie rozumiałam jak możliwe jest to, że po tylu latach nic nie zmieniło się co do tego, jak ten pieprzony piłkarzyna na mnie działał. Jak sprawiał, że się krępuję, stresuję, ale i podniecam. Próbowałam też porównać go do Sergiego i zdałam sobie sprawę, że on nigdy nie wywoływał we mnie aż tylu emocji naraz. Osobno może i tak, ale nigdy razem.
Jęknęłam cicho, co było naprawdę mimowolnym odruchem, ponieważ znów zestawiałam ze sobą faceta, który przewrócił moje życie do góry nogami i zostawił mnie ze złamanym sercem i faceta, który wszystko naprawił i dał mi poczucie stabilności, którego nie miałam nigdy przy Gerardzie. Jednak Gerard dawał mi wiele innych rzeczy i doznań... Jak bardzo ta sytuacja była popieprzona?
Spojrzałam na swój kciuk, który nadal wisiał nad numerem Gerarda, po czym przystawiłam go do ekranu, powodując pojawienie się wiadomości.
Gerard: „nudno tu bez ciebie, Camarillo”
Gerard: „przypuszczam, ze tobie tez się nudzi, dlatego napisz jedną wiadomość, a po ciebie przyjdę ;)”
Ja: „:)”
I naprawdę nie wiem w którym momencie odpowiedziałam i czy w ogóle się nad tym zastanowiłam, ale uśmiechnęłam się zaraz po tym, gdy zdałam sobie sprawę, że Gerard chciał bym przyszła. Może nie miał kogo denerwować albo zrozumiał, że nikt nie lubi Malii, więc i on powinien sobie ją darować, ale mimo wszystko napisał właśnie do mnie i to się dla mnie naprawdę liczyło. Obliczyłam na szybko ile zajmie Gerardowi przyjście, ale nim faktycznie doszłam do wyniku usłyszałam pukanie do drzwi. Skrzywiłam się, ponieważ była już prawie północ, więc nie potrafiłam domyśleć się kto mógł przyjść.
- Gerard? - rozszerzyłam oczy i kilka razy nimi zamrugałam. - Teb klub jest w piwnicy hotelu, że zajęło ci to dwie minuty?
- Zabawna, jak zawsze. - uśmiechnął się w ten denerwujący sposób, dlatego wywróciłam oczami. - Wyszedłem od razu, gdy napisałem, bo widziałem, że będziesz chciała przyjść.
- Skąd ta pewność?
- Przeczucie? - wzruszył ramionami i złapał za moją rękę, ściskając ją lekko w nadgarstku, a następnie pociągnął mnie w swoją stronę.
Ten ruch sprawił, że moje dłonie wylądowały na jego klatce piersiowej, a nasze usta zetknęły się w długim i delikatnym pocałunku. Zastanawiałam się czy to czasem nie sen, ponieważ miękkie i idealne do pocałunków usta Gerarda właśnie leniwie poruszały się na moich. I stało się to już poraz drugi, z czego nie myślałam, że będzie kiedykolwiek pierwszy od czasu jego wyjazdu.
Oderwaliśmy się od siebie po krótkim czasie, ponieważ żadne z nas nie miało siły na kontynuowanie tej pieszczoty. Złapałam się za brzuch czując skręt, który przez wszystkich nazywany jest tymi głupimi motylkami. Uśmiechnęłam się nieznacznie, ponieważ tylko Gerard sprawiał, że z nienacka pojawiały się w moim biednym żołądku.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi, prawda? - westchnęłam, kiedy przejechał dłonią po mojej talii i zatrzymał się na prawym pośladku, pchając mnie delikatnie w głąb apartamentu i zamykając przy okazji drzwi.
- Mhm. - przytaknął i nachylił się lekko, całując delikatnie skórę mojej szyji.
- I przyjaciele się nie całują, prawda? - spytałam ponownie, nie mogąc uwierzyć jak jego mokre pocałunki wpływały na to jak mówiłam i się zachowywałam.
- Mhm. - powtórzył i posadził mnie na kanapie, a sam uklęknął przede mną, oddzielając od siebie moje nogi, by znaleźć swoje miejsce między nimi.
Dzięki temu byliśmy bliżej siebie, a on mógł swobodnie głaskać moje włosy i pozostawiać mokre ślady na każdym wolnym skrawku mojej skóry.
Byłam przy nim kompetnie oderwana od rzeczywistości. Nie zamartwiałam się tym, że w następnym pokoju spał Sergi, a skupiałam się na jedynym piłkarzu, który mnie właśnie interesował.
- Więc co my teraz robimy?
- Po prostu się uszczęśliwiamy. - szepnął wprost do mojego ucha, co w niesamowicie szybkim tempie wywołało na mojej skórze ciarki. - Czy to nie jest to, co robią przyjaciele?
- Mhm. - tym razem to ja mruknęłam, nie potrafiąc wydobyć z siebie żadnego słowa.
Po prostu złapałam za jego twarz, nie wierząc, że jego cudowne morskie oczy w tym momencie zwrócone były tylko i wyłącznie na mnie. Nie na Malię czy jakąkolwiek inną dziewczynę z klubu. One patrzyły na mnie i wiedziałam, że moje również nie chciały widzieć nikogo innego, jak tylko jego.
O MÓJ BOŻE. Nie wiem co mam tu napisać. Okej. Muszę ochłonąć (może uda mi się szybciej niż tobieXDD) Zanim przejdę do rzeczy, to pytałaś pod którymś z rozdziałów jak angielski-> 29/30, jest dobrze!;) A... i proszę mi nie capslockować w komentarzach, chociaż doceniam, że to było jeszcze delikatnie (obawiam się, że jutro [zaraz dzisiaj] nie będziesz już taka delikatna), ale sama lepsza nie jesteś.
OdpowiedzUsuńONI MUSZĄ BYĆ RAZEM, OK? ONA CHCE DZIECI, ON MA Z NIMI TEŻ ŚWIETNY KONTAKT-IDEALNIE. Może już tej nocy się o jakieś postarają (niech zapytają Reusa i Rose, chętnie im wytłumaczą( ͡° ͜ʖ ͡°) )
Miłość oparta na przyjaźni? -IDEALNIE X2 Oboje się kochają, są dla siebie na zawołanie? -IDEALNIE X3 -> SPRZEDANE!
Bonusowo ich przekomarzanki są urocze. Kto się czubi ten idzie do łóżka, ma małe dzieci, zaręcza się i hajta i żyje długo i szczęśliwie (chyba dobrze zapamiętałam).
I żadnego ślubu, to największy błąd jaki można popełnić. ZNACZY chyba, że z Gerardem to całkiem inna sprawa.
Podziękujemy już tamtej lalce od całowania, której nawet imienia nie zapamiętałam (i nie mam zamiaru zaśmiecać tym pamięci swojej , gdyż ażeli w wizji mojej, widzę ślub pary twojej, Maritzy i Geriego, a nie jakiegoś tam Sergiego. Zapamiętaj te me prośby, jakbyś chciała zmienić cośby, lepiej piękna ma nie próbuj, tylko Geriego i Maritzę przed ołtarzem ślubuj . )
Może po wycieczce natchnie cię wena i energia na pisanie, a jak nie, to możesz poczuć mojego kopniaka w tyłek, bo to, że jest tak super to tylko pozory, pozbądźmy się zbędnego balastu (w miarę szybko, żeby nie zatonąć) (głębokie, wiem) (głębokie jak morze) (w którym można zatonąć) (jak fabuła idzie nie po myśli czytelników)
Głupawka, spoko, nic nie piłam poza herbatą, o tej porze tak właśnie piszę, jutro jak się wyśpię to się będę wstydzić, teraz jednak publikuję, a coXD
Tak więc, pisałam wyżej, że "zaraz jutro", więc opublikuję nim będzie północ, bo rano jeszcze większy przypał będzie hahaha
I tak cię uwielbiam, wiesz o tym! <3
Weny, weny, weny! Buziaki!! Dobranoc!
Jezusmaria jakie to długie. Cofam, nie zacznę się tego wstydzić rano, zacznę już teraz XDD Dzień dziecka, wybacz mi, miałam dobry dzień to się przełożyło hahah <333
UsuńhahahahahahahahaahhahaahahhaXDDDDD
Usuńuwielbiam cię kobieto! nie masz co się wstydzić (może troszkę.... dobra żarcik)
świetnie sobie wszystko wymyśliłaś, ale skoro ty tak komplikujesz, to nie myśl sobie, ze u mnie będzie łatwiutko ;P
Jakoś z tym poczuciem żenady przeżyję, ale mam sprawę z innej beczki. Szukałam żeby jakoś napisać priv, ale nie ma nigdzie info, wiec pisze jawną korespondencję- (właściwie pytanie) Zamierzam niegługo wpleść nową postać do opowiadania, szkopuł w tym, że wymyśliłam sobie imię jeszcze przed prologiem i teraz sobie zdałam sprawę, że to imię jest bardzo podobne do imienia twojej głównej bohaterki, zdrobnienie jest takie samo, więc wolę, zebys wiedziała, a jak wolisz zebym je zmieniła to śmiało pisz,po prostu nie chcę, żeby potem były jakieś głupie sytuacje😄
Usuńkochana!! to nie jest żaden problem! ja chcesz to możemy wymienić się tez np ig albo fb hahaha
UsuńDziękuję ci bardzo, ułatwiłaś mi robotę, głównie psychicznie, bo chyba mnie najciężej by się było przestawić😂 jak chcesz mojego ig,na którym jestem ale nim coś wstawię miną wieki to: ollivia.s_ ..ale jakby ci było potrzebne zdjęcie do ogłoszenia na "WANTED-żywą i z palcami żeby zmieniła fabułę" to jedno chyba znajdziesz hahaha Buziaki!!!
Usuńzaobserwowałam!
UsuńMaritza chciałaby mieć dzidzię? Założę się, że po dłuższym zastanowieniu Gerard byłby chętny na tatusia :p A tak serio... Cholera z jednej strony szkoda mi Roberto, ale z drugiej .. #TeamGeri 4ever <3 Piqué powinien się w końcu ogarnąć i powiedzieć Mari, co w nim siedzi, bo na dłuższą metę tak nie wytrzymają.. A coś musi do niej czuć skoro po tylu latach wciąż do niej lgnie i ma potrzebę, żeby ją całować i dotykać!
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się kolejnej części, kochana! Buziaki
no coś musi być na rzeczy, prawda? 🤔😁 dziękuje, ze komentujesz, buźka <3
UsuńHej ;-) Dzieje się u Ciebie dużo, nawet bardzo. Mimo, że zauważyłam, że Maritzę znowu bardzo ciągnie do Pique, to miałam nadzieję, że jednak zachowa resztki rozsądku.. Zamiast tego mamy tu kolejne komplikacje ( które uwielbiam). Zrobił się z tego taki drapieżny trójkącik ( szkoda tylko, że Sergi się nawet niczego nie domyśla). Boję się myśleć, co będzie jak prawda wyjdzie na jaw.. Ale cóż.. Z emocjami ciężko walczyć i najwyraźniej nasza bohaterka też nie do końca sobie z nimi radzi. Niby jest szczęśliwa z Roberto, ale to przy Pique odczuwa te "motylki". Z niecierpliwością czekam na kolejną część ;-)
OdpowiedzUsuńsię nie domyśla, ale chyba każdy wie, że nie potrwa to raczej długo ;D
Usuńdziękuje, ze jesteś i komentujesz <3
Mari chce mieć dziecko? Gdyby wiedział o tym Pique na pewno coś by z tym zrobił :D
OdpowiedzUsuńCo tu się zadziało! Mari oszalała? A gdyby tak Sergi się obudził? Wolę nie myśleć co by z tego było..
Wiesz, że Cię uwielbiam, ale proszę niech oni się określą, bo naprawdę z całego serca szkoda mi Sergiego w tym momencie.
Buuuuźki, buźki!
Mari zdecydowanie oszalała i cóż... Samej mi żal Sergiego, ale ani Gerard, ani Mari nie potrafią w żadnen sposób określić swojej popapranej relacji.
UsuńDziękuje, ze tu jesteś! buźka <3
A ja lubię bardzo to szaleństwo Mari! Jak dla mnie to mogą się tak "uszczęśliwiać" całe życie! Meega! Sory Sergi, ale.. no po prostu z miłością i przeznaczeniem nie wygrasz, a ta dwójka była sobie przeznaczona już od bardzo dawna, więc lepiej będzie jak poszukasz szczęścia gdzieś indziej.
OdpowiedzUsuńhahah, wiec jesteś odmieńcem, bo wszyscy chcą ny wreszcie się określiła ;D dziękuje za komentarz i za to ze czytasz!
UsuńJak dla mnie to ona już dawno się określiła. :))) W sumie Geri też. Teraz tylko przestać muszą kopnąć świat w tyłek! I szalej duszo, piekła nie ma! <3
Usuń