środa, 24 stycznia 2018

c02r01 Prolog

- Wróciłem! - usłyszałam donośny głos z przedpokoju, kiedy stałam w kuchni i szykowałam obiad.
Po domu rozniósł się trzask zamykanych drzwi i rzucanej w kąt torby treningowej. Wiedziałam, że to ona wywołała taki huk, bo robił to samo za każdym razem kiedy wracał, w ogóle nie zwracając uwagi na moje prośby, by wreszcie zmienił ten okropny nawyk. Jednak ja kochałam w nim tą zaborczość. W pewien sposób mnie pociągała. Uśmiechnęłam się i czekałam aż pojawi się w kuchni. Chwilę potem poczułam ciepłe dłonie na biodrach, a następnie jego delikatne i miękkie usta na swoich, kiedy sprawnie obrócił mnie w swoją stronę.
- Zmęczony po treningu? - powiedziałam prosto w jego usta, kiedy na moment się ode mnie oderwał. 
- Nie na tyle. - mruknął uśmiechając się zadziornie. Zrozumiałam dobrze o co mu chodziło. Poczułam jak łapie mnie pod udami i lekko unosi. Owinęłam swoje nogi wokół jego bioder i rozkoszowałam się ciepłem jego ust na mojej szyji. Składał na niej lekkie pocałunki przyprawiające mnie o ból głowy. Jęknęłam cicho, kiedy przygryzł kawałek mojej skóry i zaczął go ssać. Moje dłonie znalazły się na jego pięknych, gęstych włosach i zaczęły za nie ciągnąć. Usłyszałam jak mruknął z zadowolenia. Zaczął iść w stronę schodów wciąż nie odrywając się od mojej szyji. Po czasie przeniósł się na usta, ale nie minęła chwila, a powrócił do ponownego drażnienia i kąsania skóry nad moimi obojczykami, raz z jednej, a raz z drugiej strony. Pchnął nogą w drzwi naszej sypialni i lekko rzucił mną na łóżko. Ułożył swoje dłonie tak, że moja głowa znajdowała się pomiędzy nimi i przycisnął swoje usta do moich. Sprawnie oddawałam każdy pocałunek, jakim mnie obdarowywał. Znaleźliśmy wspólne tempo, w którym obaj czuliśmy się dobrze. Jego dłoń sunęła powoli i delikatnie po moim udzie, a później wzdłuż mojej talii, by znaleźć swoje miejsce pod moją koszulką na piersiach. Zaczął je masować i na moment przerwał pocałunek, by ściągnąć mi bluzkę i rozpiąć stanik. Słyszałam jego przyspieszony oddech, zresztą swój też. Serce biło mi jak szalone. Moje podniecenie rosło z każdym jego delikatnym i czułym dotykiem. Mogłam tak wiecznie. Kiedy odwróciłam się w jego stronę, był już bez koszulki, a ja bez biustonosza. Uśmiechnęłam się czule, przyglądając się jego pięknej twarzy. Miał lekki zarost, którym uwielbiał drażnić moją skórę podczas pocałunków, jego włosy były w nieładzie jak zawsze, gdy postanawiam się nimi bawić, a równie brązowe, jak jego kosmyki, oczy wpatrywały się we mnie z niemałym pożądaniem. Dotknęłam powoli jego policzka i przejechałam ręką w dół szczęki i z powrotem w górę. Podniosłam kolejną dłoń i spokojnie ujęłam jego twarz. Patrzył mi prosto w oczy, cicho sapiąc. Usiadłam na nim okrakiem i znów złączyłam nasze usta. Nie potrzebowaliśmy słów. Rozumieliśmy się bez nich bardzo dobrze. 
- Kocham cię. - szepnął łagodnie. 
Oderwałam się od niego po chwili i słodko zmarszczyłam nos, a następnie niby niechcący otarłam się o jego krocze, co spowodowało odchylenie jego głowy do tyłu z szerokim uśmiechem. Szybkim ruchem pozbył się moich, a potem swoich spodni i nie czekając dłużej mogłam poczuć go już w sobie. Westchnęłam z rozkoszy i cmoknęłam go w czubek nosa. 
- Ja ciebie też.- wymamrotałam wreszcie, powstrzymując westchnięcie, a on pchnął mocniej wywołując u mnie przyjemny zawrót głowy. 

                                             ***

Rozglądałam się dookoła różnych sukienek w kolejnym już sklepie. Każda była cudowna, ale miałam wrażenie, że brakowało im oryginalności. Czegoś, czego nie miała żadna z nich. Wiedziałam, że z takim zdecydowaniem jak moje, zakupy będą trwać wiecznie. Elena znała mnie zbyt dobrze, więc spodziewała się takiego obrotu spraw. Wyszukała w swoich kontaktach zaufanego projektanta, z którym pracowała nad swoją kreacją na ślub i stwierdziła, że moja suknia również zostanie uszyta. Namierzyłam się ich tego dnia sporo, ale żadna nie wpasowała mi się w gusta, dlatego to wydawało się jej najrozsądniejszym wyjściem. Po dłuższym zastanowieniu zgodziłam się z tym także i ja. Umówiła nas na spotkanie, by wszystko na spokojnie zaplanować. Miałam sporo czasu, ale wolałam już ją mieć.  
- Nadal w to nie wierzę. - Elena uśmiechnęła się zadowolona, wskazując na mój palec. 
Widziała go bardzo dobrze, bo w ręku trzymałam swoją kawę. Zatrzymałyśmy się w drodze do domu w jednej z naszych ulubionych kawiarnii El Petit Princep, w której bardzo często się spotykałyśmy, bo było tam bardzo przyjemnie. Wystrój pomieszczenia i nieziemska kawa sprawiały, że przebywanie tam to sama przyjemność. Czasami przychodziłam do niej, gdy coś mnie gryzło, bo wystarczało tak niewiele, bym mogła na chwilę się odprężyć. Odkryłam ją pare dni po moim przylocie do Barcelony. Wtedy bywałam tam najczęściej, bo wszystkie rany z przeszłości były świeże i dopiero się goiły, a to miejsce odgrywało rolę mojego plastra. 
Tu spotkałam też Busquetsa, dzięki któremu udało mi się wyjść na proste. 
- Ja tak samo, uwierz. Nie pomyślałabym nigdy, że oświadczy mi się tak szybko. - stwierdziłam biorąc do ust kawałek ciasta wiśniowo-czekoladowego. 
- Wcale nie aż tak szybko, przecież już trzy lata byliście razem, kiedy to zrobił. Ludzie oświadczają się szybciej, ale wiesz może bał się, że jemu też uciekniesz. - zaśmiała się, przytaczając sytuację, dzięki której znalazłam się w Barcelonie. 
Skrzywiłam się lekko na wspomnienia sprzed pięciu lat. Poczułam ukłucie w sercu, którego już tak dawno nie uświadczyłam. 
- Przepraszam, powinnam czasem ugryźć się w język. - zmieszała się. 
- Nic nie szkodzi. Masz racje, może sobie o tym pomyślał. - próbowałam obrócić sytuacje w żart i starać się nie pokazywać przyjaciółce, jak bardzo mnie to zabolało. 
Nie lubiłam wspominać o przeszłości, ale to moja wina. Po prostu nie dałam jej jeszcze do zrozumienia, że to co stało się kilka lat temu nadal było dla mnie niewygodnym tematem. Miałam nadzieję, że już niedługo po ślubie, będę potrafiła się z tego śmiać, w tamtym momencie jeszcze nie umiałam
- Przestań. Kocha cie. - złapała mnie za dłoń i przejechała palcami po pierścionku. - A to chyba wystarczający dowód. 
Busi cztery lata temu zaznajomił mnie ze swoimi przyjaciółmi z zespołu i nie tylko, więc takim sposobem poznałam Sergiego. Nietypowe pierwsze spotkanie zamieniło się w nietypową relacje. Zaczęło sie na seksie i również na tym samym miało sie skończyć. W połowie jednak coś nie wyszło, a w grę weszły uczucia. Stał się bardziej opiekuńczy, a momentami zazdrosny. Z początku denerwowało mnie to, ale stwierdziłam, że to dobre i dzięki temu łatwiej będzie mi zapomnieć. Czułam się przez to okropnie, bo miałam wrażenie, że go wykorzystuję, jednak po czasie zapomniałam o co chodziło mi na samym początku i tak oto staliśmy się parą.
Od niedawna narzeczeństwem, a za pięć miesięcy małżeństwem. 
- Tak. Masz racje. - uśmiechnęłam się mając nadzieje, że nie wyglądał on jakbym skrzywiła się na coś niedobrego lub kwaśnego. 
Ja także go kochałam, ale nigdy nie byłam w stanie powierzyć mu całego swojego serca. 
Mimo tego, że minęło już tyle lat, jakaś część mnie i tak zarezerwowana była dla jednego piłkarza, którego poznałam kiedyś w Manchesterze. Przez tyle lat wierzyłam, że Gerard do mnie przyjedzie i wreszcie powie mi co do mnie czuje. Że przestanie pieprzyć o swoim braku wiary w miłość i przyzna w końcu przed samym sobą, że prawda jest zupełnie inna. Och, jak bardzo się wtedy myliłam. Nie przyjechał, nie wyznał mi miłości, nawet do mnie nie napisał. Po prostu o mnie zapomniał, przez co ja także tak bardzo chciałam zapomnieć o nim. Nie pomagały mi jednak w tym gazety, w których niemało było artykułów o wschodzącej gwieździe futbolu. Zajął się sportem i naprawdę dobrze mu to wychodziło. Może po prostu nigdy nic do mnie nie czuł. Uroiłam sobie naszą relację, a tak naprawdę jemu ciągle chodziło tylko o umowę. Byłam młoda i głupia, więc to naprawdę było możliwe.
Dlatego chciałam oderwać się od przeszłości, a zacząć myśleć o przyszłości, która u boku Sergiego mogła być wspaniała. 
- Idziecie z Sergim na tą imprezę powitalną? - spytała sprawnie zmieniając temat, za co byłam jej bardzo wdzięczna.
- Nic mi o tym nie wiadomo. - przekręciłam głowę w bok, zastanawiając się czy mój narzeczony o czymś wspominał, ale nie przypominałam sobie takiej sytuacji. - Kogo witamy? 
- Barcelona potwierdziła nowy transfer i jutro będzie prezentacja. Powinnaś kojarzyć, prawdę mówiąc, to nie pamiętam jego imienia, ale... 
Zaczęła, ale mój telefon nie pozwolił jej dokończyć. Przeprosiłam dziewczynę i uśmiechnęłam się widząc na wyświetlaczu zdjęcie Sergiego przy Panteonie w Rzymie, które zrobiłam mu w minione wakacje. Poznał wtedy lepiej moje miasto i rodziców. 
- Hej, coś się stało? - spytałam biorąc do ust ostatni kawałek mojego ciasta. 
- Nie nic, chciałem się dowiedzieć jak tam idzie szukanie 'tej idealnej'. - zażartował nawiazując do naszej porannej rozmowy, kiedy próbowałam dać mu do zrozumienia, że nie mogę kupić pierwszej lepszej sukienki jaka wpadnie w moje lub Eleny ręce.
Miała być idealna. 
- Zrezygnowałam. Nie mogę znaleźć takiej, która by odpowiadała. Przykro mi, kochanie, ślubu nie będzie. - usłyszałam cichy chichot Eleny, która starała się powstrzymać śmiech. 
- Zabawna, jak zawsze. - cmoknął ustami do telefonu. 
- A jak tam poszukiwania garniaka? Wy faceci macie łatwiej!
- Nawet mi nie mów. Proszę, zabierz mnie stąd! Z nim nie da się robić zakupów. Jak już mam coś co mi się podoba, to on znajduje milion powodów, dla których powinienem się wstrzymać i przymierzyć coś innego. - narzekał. - Słyszałem! Chodź tu i przestań mnie obgadywać! - tym razem odezwał się Busi. 
- Idź, idź. Pamiętaj, że mamy jeszcze dużo czasu. - zaśmiałam się. 
- Weź i powiedz to jemu. - jęknął - A może zrobimy ślub w dresie? W dzisiejszych czasach już wszystko jest możliwe. - zagadnął, a ja przewróciłam oczami. 
- Nie kochanie, pa! - powiedziałam szybko i urwałam nasze połączenie nie czekając na jego odpowiedź. 
Popatrzyłyśmy na siebie z Eleną i zaczęłyśmy z rozbawieniem kręcić głowami. Dziewczyna postanowiła odezwać się mimo przeszkadzajacego jej w tym śmiechu. 
- A myślałam, że to nasze zakupy będą tak wyglądać. 


——
Więc oto i on: prolog drugiej części. Czekam na wrażenia, hehe ;D i do następnego! ♡ 

4 komentarze:

  1. O maj gad!
    Coś czułam, że ten początek nie tyczy się Gercia, ale nie spodziewałam się Sergiego! Zaskoczyłaś mnie na maksa, ale to dobrze :D nowym nabytkiem będzie Gerard 'nie odezwał się ani razu' Pique i jestem ciekawa co z tego wyjdzie. :D
    Czekam na pierwszy rozdział kontynuacji.
    Buziak!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się, że cię zaskoczyłam ;DD No, ładny pseudonim mu dałaś, pasuje jak ulał, hahah.
      Kontynuacja pewnie już wkrótce, słońce <3

      Usuń
  2. Aaa! Jak mogłaś mi to zrobić?! :o Ja wiem, że pisałam tu wczoraj różne teorie spiskowe i nawet chciałam, żeby ten patafian żyrafi -(czyt. Pique) był zazdrosny o Mari, ale żeby aż tak?! No zawału prawie dostałam, a jeszcze przed sesją jestem, więc wiesz XD
    No ale w sumie rekompensujesz mi ten zdrowotny wybryk słodkim misiem pandą czyli Sergim *.* Jak trzeba go będzie pocieszać po rozstaniu z Maritzą, to spokojnie - ja się tym zajmę ;D
    A tak na poważnie - nie wiem, jak Ty to robisz, ale zakochuję się w każdym Twoim rozdziale! Nie mam pojęcia, co robisz, ale rób to dalej!
    Czekam na next, kochana moja <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieje, ze nie wpłynie to negatywnie na twoje wyniki, bo będę mieć wyrzuty sumienia, haha. Przekaże Sergiemu! ;D
      Jest mi niezmiernie miło, że to opowiadanie ci się podoba, kochana <3

      Usuń

Doceniam każdy Twój komentarz, dziękuje! ♡